Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Koszykówka > Wiadomości koszykówka
RYSZARD NIEMIEC zastanawia się jakie powody złożyły się na degrengoladę koszykówki, która w latach 1963-72 zawładnęła zbiorową wyobraźnię kibiców2017-08-26 18:30:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (411)

Basket - ubogi krewny!


Wiele mówiący obrazek porównawczy pojawił się ostatnio w Twitterze… Pokazuje dwie nasze narodowe reprezentacje podczas ceremonii przedmeczowego grania Mazurka Dąbrowskiego. Siatkarze na Stadionie Narodowym, świadomi, że zgromadzili niespotykaną dotąd w tej dyscyplinie sportu - rekordową ponad 60-tysięczną widownię, rozpoczynali batalię o europejski czempionat. Nad inauguracyjnym spotkaniem z Serbią unosił się duch nadzwyczajności i podniosłości zarazem, duch wysokich lotów światowego wyczynu. Widzowie i zawodnicy, a przede wszystkim zagraniczni oficjele akredytowani przy finałowym turnieju ME, czuli niespotykaną wielkość imprezy, której byli częścią.


W kontrze do tego ujęcia zestawiono reprezentację polskich koszykarzy przed ostatnim sprawdzianem jakim był turniej w podwarszawskim Legionowie. Też słuchali hymnu narodowego, tyle, że w dosyć skromnym, żeby nie powiedzieć siermiężnym obiekcie krytym, obliczonym na jakieś 1/5 tysiąca widzów. Na ich kontrolny mecz z Izraelem pofatygowała się kilkusetosobowa grupa ciekawych formy ekipy trenera Taylora, plus grupa gapiów żądna widoku czarnego rozgrywającego Slaughtera w roli obrońcy biało czerwonych barw.


Konfrontacja Narodowego i hali w podwarszawskiej sypialni, rozumiana jako symboliczna podstawa do porównania potencjałów sportowego i stanu organizacyjnego obu pokrewnych dyscyplin nie pozostawia złudzeń: basket odstaje od voleyballu o lata świetlne! Dodatkowy impuls do powiększenia przykrej konstatacji, przynosi przypomniana 40. rocznica trwałego wylotu reprezentacji koszykarzy z europejskiej czołówki. Dla lepszego uświadomienia Czytelnikom niniejszego utworu genezy i istoty regresu, podkreślmy, że połowa lat 70. to czasy, w których przodująca dotąd dyscyplina zespołowa - koszykówka, została wyprzedzona przez dwie pozostałe, wywodzące się ze wspólnego, funkcjonującego do 1957 roku - związku gier zespołowych. Wtedy właśnie, kiedy basketbaliści odjeżdżali z Europy, siatkarze Huberta Wagnera wygrywali niespodziewanie mistrzostwo świata w 1974 roku i zdobywali złoty medal olimpijski w Montrealu 1976. Na tych samych igrzyskach piłkarze ręczni pod wodzą Janusza Czerwińskiego i Stefana Majorka wywalczyli brązowy medal. Koszykarze odpadli od peletonu i do dzisiaj rozpaczliwie próbują do niego dołączyć…


Aż człowieka skręca, kiedy zadaje sobie pytanie, jakie powody złożyły się na degrengoladę dyscypliny, która w latach 1963-72 zawładnęła zbiorową wyobraźnię kibiców. Ligowe rozgrywki wtedy cieszyły się ogromną popularnością, hale wypełniały się po brzegi, reprezentacja na stałe wywalczyła sobie miejsce na podium mistrzostw kontynentu, kwalifikowała się do igrzysk, łapała się w szóstce mistrzostw świata. Do popularnej dyscypliny zaczęli doklejać się ludzie spoza branży, głównie ze świata ówczesnego establishmentu partyjno-młodzieżowego, kierowani na odcinek sportu specjalną uchwałą Biura Politycznego KC partii. O ile do takiej piłki nożnej i lekkiej atletyki załapywali się aktywiści i aparatczycy z kompetencjami, talentem i cojones, tacy jak Jan Maj, Piotr Nurowski, Jerzy Domański, do Polskiego Związku Koszykówki przychodzili, niestety, działacze trzeciego rzutu. To oni zapoczątkowali procesy wyprowadzania wyczynu ze świata sportów akademickich, chcąc zastąpić go układem robotniczo-chłopskim. Z biegiem lat, z biegiem dni, to mało kreatywne zjawisko zaczęło się nasilać. Koszykówka straciła status sportu akademickiego, a jej korzenie azetesiackie zostały podcięte. Niegdysiejsze ligowe kluby AZS (Kraków, Poznań, Gdańsk) na czele z warszawskimi „Czarodziejami z Bielan” marniały z sezonu na sezon. Ich naturalne środowiska: wyższe uczelnie, w tym głównie typu WF, z powodu odgórnych, błędnych decyzji resortów sportu i szkolnictwa wyższego, poszły w rozsypkę. Na ich miejsce wkroczyła koszykówka powiatowa: Inowrocławie, Starogardy i Stargardy, Ostrowy Wielkopolskie, Tarnobrzegi, Kutna, Tarnowy, Koszaliny, Słupski…


Było oczywiste, że ich potencjał kadrowy nie zaspokoi potrzeb wysokiego wyczynu, stąd sięganie szeroką garścią po zaciąg zagraniczny. Najpierw byli, wagonami sprowadzani, unikający pójścia na fronty wojny bałkańskiej - Czarnogórcy, Serbowie, Chorwaci, Bośniacy. Potem doszły  desanty czarnoskórych Amerykanów, Ukraińców, Litwinów, Łotyszy, ba, nawet Samoańczyków! Wicemistrz Polski 1996 przemyska Polonia musiała zatrudniać trzech tłumaczy, aby do plejady cudzoziemców dotarły słowa trenerów! Proporcje tak dalece zostały zachwiane, że obcokrajowcy stanowili nieomal połowę zatrudnionych w ligowych klubach koszykarzy. Nie muszę dodawać, że w tzw. pierwszych piątkach mieli dominujące znaczenie. Biedni tubylcy musieli dopraszać się kolegów z zagranicy, aby ci pozwolili im oddać rzut podczas meczu!!! Następnym etapem, oddającym istotę tej swoistej patologii, były rosnące ciągoty do naturalizowania cudzoziemskich zawodników, mających zbawiać reprezentację Polski. Prowadzącym kadrę zagranicznym trenerów, było dokładnie wszystko jedno, kogo ubiorą w reprezentacyjny dres: Amerykanina, Litwina, Białorusina, byle tylko związek załatwił im polskie paszporty… A propos trenerów kadry… Byli dobierani od Sasa do lasa, od Chorwata i Żyda, po dzisiejszego Amerykanina Taylora, ale żaden nie sprostał oczekiwaniom. Koszykówkę pogrążył mocno exodus wybitnych trenerów, zapoczątkowany zagadkowym wyjazdem najwybitniejszego z nich, twórcy sukcesów reprezentacji, coacha reprezentacji Europy - Witolda Zagórskiego. Jego śladem poszli znakomici szkoleniowcy tacy jak Jan Mikułowski, Zenon Jaźwierski, Bolesław Kwiatkowski… Niepowetowaną wyrwę w szeregach byłych selekcjonerów uczyniły przedwczesne zgodny: Jerzego Groyeckiego, Władysława Maleszewskiego, Zygmunta Olesiewicza, Edwarda Kuczy, Ryszarda Patyny, Stanisława Rytki. Powstała po nich pustka. Sprawą następnych lat była kwestia przekształcenia koszykarskiej gleby w nieużytek sportowo-organizacyjny. Najwyższa pora, by ruszyła rekultywacja!


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty