Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC zastanawia się co pchnęło na występną drogę piłkarzy Hutnika, że wzięli łapówkę od Motoru
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (XIX)

Przymus ekonomiczny i korupcja

Złudzenia, którymi żyli optymiści, systematycznie pękają jak bańka mydlana… Jakiś czas temu, myślenie o skali korupcji w polskim futbolu miało charakter życzeniowy. Pożar pójdzie górą, wyższymi piętrami gmachu, więc jeśli wypalą się najwyższe konstrukcje, wszystko co poniżej wyjdzie z opresji bez szwanku.

Owszem, zdarzyły się pojedyncze przejawy przekupstw w niższych niż ekstraklasa i I liga, ale traktowane były jako wyjątki od reguły. Korupcja, zda się, przypisana jest do wysokiego wyczynu futbolowego, tam gdzie obraca się dużymi pieniędzmi, gdzie rozbudzone, a raczej rozbuchane, ambicje właścicieli czy strategicznych inwestorów generują desperackie, pozaprawne ruchy…

Jeśli zaś, jak w przypadku Krzysztofa Klickiego, hojnego dobrodzieja kieleckiej Korony-Kolportera, nie było odgórnego przyzwolenia na robienie kantów, sprawę we własne ręce brali panowie piłkarze, którym przewodził zdeprawowany trener Wdowczyk. Towarzycho miało z czego się zrzucać na łapówkę dla sprzedajnego arbitra. Nie od dziś wiadomo, że cennik usług piłkarskich w Polsce ustalany jest na podstawie księżycowej ekonomii, w której rzeczywiste umiejętności futbolistów mają się nijak do ich wyśrubowanych apanaży. A ponieważ goście, tak naprawdę grać się nie nauczyli, ale liczyć forsę jak najbardziej potrafią. Urynkowienie współzawodnictwa sportowego, ze szczególnym uwzględnieniem futbolu, musiało pociągnąć za sobą pojawienie się czarnego rynku i szarej strefy. Najbardziej poszukiwane produkty, czyli zwycięstwa i punkty, na nich zawsze dało się załatwić. Pozostawała jedynie kwestia ceny…

Niestety, te trzysta kilkadziesiąt osób shaltowanych przez wrocławskich prokuratorów, to wierzchołek lodowej góry! Zaraza sięga coraz niżej, a za chwilę wąska, monopolistyczna, specjalizacja Wrocławia zostanie przełamana. Upadła też iluzja związana z eksterytorialnym, immunizowanym na korupcyjne wpływy, naszym  zakątkiem kraju. W szemranej awangardzie znaleźli się zawodnicy krakowskiego Hutnika, którzy do grona umaczanych dołączyli w momencie, kiedy o przestępczym procederze bębniło się w kraju od paru lat. Wzięli po 9 stów na twarz, po to, by ułatwić kolegom z Motoru Lublin awans do wyższej klasy! Jeśli wziąć pod uwagę trzecioligowy poziom, na którym ten szwindel się rozegrał, zestawimy go z  budżetem przekrętu, a także z nazwiskami trenerów i zawodników, firmujących gwałt na zasadach fair play, musi nas dopaść najpierw gniew, potem zaduma, a na końcu i zdziwienie. Zwłaszcza gdy się wie, że wszyscy samorzutnie przyznali się do fatalnego czynu, oddali kasę i dobrowolnie przyjęli wyrok w zawiasach…

To, co teraz powiem, niech nie będzie potraktowane jako próba rehabilitacji skazanych, gdyż nie taka intencja mną kieruje… Prawda jest wszakże taka, że na występną drogę piłkarzy Hutnika pchnęła ich krytyczna sytuacja materialna klubu, a tym samym konieczność szukania alternatywnej drogi zarabiania na życie, żeby nie powiedzieć: przeżycie! Od ładnych paru lat słyszało się o płacowych zaległościach Hutnika wobec trenerów i zawodników. Najpierw poślizgi liczyły się w tygodniach, potem w miesiącach, teraz jest mowa o półrocznej zwłoce… Nie pomogły wymuszane zgody na obniżkę kontraktów i premii, nie pomogły głodowe taryfy wdrożone na okresy niestartowe, przerwy zimowe. Były w tej sportowej spółce akcyjnej czasy, kiedy prezes Michał K. kasował miesięcznie 5 tys. złotych pensji, a zawodnicy nie wąchali grosza miesiącami! Kibice informowali o tych faktach w parkanowych tadżypao…

To prawda, że hutniczy zespół od wielu sezonów bazuje na własnych wychowankach, a jego średnia wieku systematycznie się obniża. Zawodnicy starsi, pozostający głowami rodziny, są w zdecydowanej mniejszości. Reszta to kawalerka w wieku poborowym, pozostająca na utrzymaniu rodzin. Stąd ciągoty działaczy do myślenia o nich jako pracownikach o niskim poziomie potrzeb materialnych. Nic z tych rzeczy. Nowa Huta to krakowski biegun bezrobocia, w szybkim tempie ulegający procesowi pauperyzacji, kandydat na wielkomiejskie slumsy, a tamtejsi piłkarze to nie synowie Rockefellerów. Kiedy, w zgodzie z obowiązującym obie strony kontraktem, nie dostają zarobionych legalnie pieniędzy, muszą świecić oczyma przed matkami i żonami, które na talerz nie położą panierowanej futbolówki, podlanej sosem bezwartościowej umowy o pracę… A, że zewsząd słyszą o konieczności brania spraw w swoje ręce, tymi ręcami sięgnęli po łapówkę! Cud boski, że jeno jeden, jedyny raz! Przecież cała Polska wiedziała, że Hutnik piłkarzom i trenerom nie płaci…


Ryszard Niemiec
(GAZETA KRAKOWSKA)

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty