Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC o konflikcie w kadrze narodowej siatkarek
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (526)

To nie jest kwestia dyscypliny!

Gdyby szefowie naszej siatkarskiej federacji zechcieli zapoznać się z doświadczeniami bratniej dyscypliny, a w szczególności klubowej odmiany piłkarstwa, zaoszczędziliby sobie zdrowia i czasu. W podległej im kadrze narodowej siatkarek wykluł się i rozgorzał konflikt zawodniczek z trenerem Jackiem Nawrockim, co w obliczu styczniowej batalii reprezentacji o start na igrzyskach w Tokio oznacza dopust boży!


Zdeterminowanych wolą wygryzienia trenera siatkarek jest trzynaście, zaś tych, które nie podpisały petycji o wyrugowanie Nawrockiego raptem dwie… Przy takiej matematyce sporu, prezesi futbolowych przedsięwzięć nigdy nie mają rozterek i bez zmrużenia oka wręczają szkoleniowcowi wypowiedzenie z pracy. Za podstawę psycho-moralną biorą środowiskowe porzekadło o „szatni, z którą nikt nie wygrał i nie wygra!”


Tymczasem w Polskim Związku Piłki Siatkowej trwa rozdzieranie szat i prężenie muskułów, czego wyrazem jest ostentacyjne przedłużenie umowy ze szkoleniowcem na następne lata i zapowiedź dyscyplinarnej pokazówki. Prezes Jacek Kasprzyk ochoczo sięga po wzorce pedagogiki bałkańskiej, a osobliwie serbskiej. W tym znanym z narodowej, hajduckiej natury kraju, zmierzono się z podobnym problemem jakiś czas temu. Siatkarki zaczęły tam fikać, jak dziś właśnie nasze, aliści panowie z Belgradu jednym cięciem sprawę rozstrzygnęli. Wszystkie zawodniczki, którym nie podobał się trener Terzić, wyleciały z kadry, straciły stypendium, zdały sprzęt i po krzyku. Nasi działacze PZPS zwracają z lubością uwagę na dalekosiężny efekt nie tylko  wychowawczy, ale i sportowy. Drastyczne rozwiązanie ówczesnego kryzysu przyniosło przecież Serbii światowy i olimpijski prymat w tej dyscyplinie, trwający pod dziś dzień. Co bardziej subtelniejsi obserwatorzy polskiej zawieruchy, zwracają uwagę na pewne subtelne różnice kulturowe, dzielące nas od Serbów… Na Bałkanach mianowicie, w obyczajach ciągle dają się odczuć ślady kilkusetletniej niewoli tureckiej, w czasie której pozycja społeczna kobiet kształtowała się na niezbyt wysokiej poziomie. Ta bezpardonowa pacyfikacja serbskich kadrowiczek da się w pewnym sensie uzasadnić obyczajowymi resztkami męskiej dominacji.


U nas, co by nie powiedzieć, panują jednak chwalić Boga, bardziej dżentelmeńskie zasady traktowania niewiast. Dlatego doradzałbym związkowym orzecznikom większą wyrozumiałość i empatię do buntowniczek, zwłaszcza odstąpienie od podejrzeń o niskie pobudki, jakie nimi kierują. Nie trzyma się kupy insynuacja o chęci osadzenia na miejscu Nawrockiego włoskiego szkoleniowca, u którego kiedyś grywała pani Wołosz, albo, że za buntem w kadrze stoją menadżerowie, forsujący swoje niecne interesy za pośrednictwem podopiecznych zawodniczek. Praca z drużynami żeńskimi wymaga wielu ważnych, dodatkowych walorów, wybiegających poza najsolidniejszy warsztat szkoleniowy. Tymczasem Jacek Nawrocki, osiągający wiele sukcesów w siatkówce męskiej, jak wynika z argumentów zawodniczek, nie do końca docenił nauki płynące z pedagogiki i psychologii i nie dopasował ich do określania swej przywódczej roli w gronie wybitnych zawodniczek. W żadnym razie, na przykład, nie powinien był dopuścić do ostentacyjnego - nazwijmy rzecz po imieniu - flirtu sztabowca z jedną z zawodniczek. Jeden z najlepszych trenerów, pracujących z koszykarkami, powiedział kiedyś, że pierwszym powodem do dezintegracji kobiecego zespołu, to objawienie afektu do jednej, wybranej zawodniczki. Dlatego przykazywał młodym trenerom zasadę ojcowskiej koncepcji wychowawczej: jednakową miłością tego rodzaju należy obdarzać wszystkie podopieczne…


Nie zgadzam się też na preferowanie przez sztabowców kadry mocnego, wulgarnego słownictwa, jako narzędzia wzmacniającego motywację, podnoszącego na wyższy poziom wolę walki. To, co, być może, często dodaje bitności siatkarzowi, pobudzając go do ekstremalnego wysiłku, w przypadku dziewczyn może działać odwrotnie, rozbrajając je psychicznie. Mówiąc krótko, nawet wypowiedziane w dobrej wierze, słowa na „k” i „h”, degradują moralnie każdego, kobietę najbardziej!

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty