Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC o politycznych kontekstach pojedynków z Niemcami i Rosjanami, a także o tym, czego zabrakło w Lublanie
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (518)

Mając przykład bratnich dyscyplin…

Okrutnie niewygodny dla naszych piłkarzy punkt odniesienia narzuciły reprezentacje siatkarek i koszykarzy. To nic, że niemieckie volleybolistki to żadna światowa potęga, a rosyjscy basketballiści przyjechali do Chin mocno osłabieni… Nie ma w Europie tak ludnego narodu, którego pasja do sportu wyczynowego międzynarodowego wymiaru, tak bardzo przesycona jest politycznymi kontekstami. No, może Turcy, a z mniejszych nacji Serbowie i Węgrzy…


Już przed II wojną światową mecze piłkarzy polskich z reprezentacją III Rzeszy, niosły ze sobą emocje, daleko wybiegające poza echa stadionowe. Niezabliźnione rany pozaborowe, krzywdy czynione Polakom przez armię niemiecką podczas I wojny światowej, pokłady wzajemnej nienawiści wyniesione z trzech powstań śląskich, czyniły z polsko-niemieckich relacji istne pole minowe. Po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech (styczeń 1933), a przed zawarciem układu niemiecko-polskiego o niestosowaniu siły w rozwiązywaniu spornych problemów (styczeń 1934), reprezentacje piłkarskie obu państw rozegrały w Berlinie oficjalne spotkanie (3 grudnia 1933). Miało ono ocieplić stosunki, przetrzeć szlak dyplomatom i politykom. Niezbyt się one ociepliły, nie tylko dlatego, że płyta berlińskiego stadionu „Pocztowego” o tej porze roku przypominała mroźne lodowisko… Emanacją wrogości między kibicami okazał się mecz rewanżowy w Warszawie (również przegrany przez Polaków) 9 września 1934 roku. Jak pisze w Encyklopedii piłkarskiej FUJI Andrzej Gowarzewski, w świat poszedł hyr o ostrym polsko-niemieckim pojedynku na chorał stadionowy związany z odśpiewaniem hymnów przez kibiców. Na boisku była gra niezwykle twarda…


Reprezentacyjni piłkarze wyznaczyli emocjonalny standard dla innych dyscyplin, z których na czoło przez półwiecze wybijali się bokserzy. Aktem założycielskim sportowych związków piłkarstwa z polityką na kierunku rosyjskim był pamiętny, eliminacyjny mecz do mistrzostw świata ze Związkiem Radzieckim w październiku 1957 roku w Chorzowie. Dwie bramki Gerarda Cieślika przesądziły o sukcesie naszej reprezentacji. Miały być skromniutką rekompensatą za lata zaborów, wojnę bolszewicką, wrześniowy „nóż w plecy” w 1939, Katyń, zainstalowanie wrogiego systemu nad Wisłą et cetera…


Wcześniej było wielkie uniesienie kiedy na bokserskich mistrzostwach Europy w Warszawie polscy zawodnicy zdobyli 5 złotych medali bijąc w finale Ruskich! Później, na igrzyskach w Montrealu, siatkarska drużyna Jerzego Wagnera wygrała turniej olimpijski, pokonując faworyta ze Wschodu. Utrwalał się przez cały okres PRL pozytywny stereotyp powiększanej stawki moralno-politycznej w każdym pojedynku z ekipami ZSRR. I chociaż nie ma już tego państwa, na reprezentacje Federacji Rosyjskiej przeniosło się wiadoma ekscytacja ze strony polskich kibiców…


Nasi piłkarze w Lublanie, wolni od takich obciążeń, a może pozbawieni omawianych wyżej motywacji z paragrafu historyczno-politycznego patriotyzmu, nie byli w stanie nawiązać do poprzedzających ich mecz wyczynów siatkarek i koszykarzy. Gorzej, bo wyglądali, jakby przez letnie miesiące rozwiały się ich elementarne umiejętności piłkarskie, przejawy zdolności taktycznych, a na ich miejsce zadomowiło się w ich głowach podejrzenie o Słoweńcach, którzy przed nimi uklękną na murawie i poproszą o łagodny wymiar kary. Tymczasem przedstawiciele raptem dwumilionowego narodu, którego losy nigdy nie krzyżowały się negatywnie z naszymi wyszli na plac nastawieni niezwykle bojowo i przez 90 minut gryźli trawę w imię jak najwyższego zwycięstwa. Może i dobrze się stało, z naszego punktu widzenia, że wybili nam z głów przekonanie o spacerowym charakterze batalii o wygranie grupy, w której nie mieliśmy z kim przegrać…

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty