Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC o zwiedzaniu świata za społeczne pieniądze przez magistrackich urzędników Krakowa
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (383)

Kraków - zadupie, czy globalna wioska?

Ostrej krytyce na łamach Dziennika Polskiego poddany został turystyczny syndrom magistrackich urzędników, objawiający się w zwiedzaniu świata za społeczne pieniądze… Dostało się także prezydentowi prof. Jackowi Majchrowskiemu, który 3-krotnie podróżował, między innymi do Budapesztu i Rzymu. W dobie globalizacji i pogłębiania unijnej integracji europejskiej wypady do tych stolic stają się normalką, podobną do kopnięcia się do Skawiny czy Skały! Reporterzy dziennikowego działu miejskiego - co wynika z lektury numeru czwartkowego z 2 lutego br.- nie mają jednolitej opinii, co do mobilności Majchrowskiego. Na kolumnie B3 podszczypują prezydenta za Budapeszt i Rzym, zaś na B1 opisują go jako osobnika przywiązanego do biurka („znany z tego, że niechętnie opuszcza swój gabinet”). W tej sytuacji zmuszony jestem zwrócić delikatnie uwagę redaktorom Kroniki Krakowskiej - Majce Lisińskiej-Kozioł i Piotrowi Tymczakowi, aby koordynowali logikę twórczości kolegów na kierunku prezydenckim.


Przy okazji spróbuję w tym miejscu sformułować linię obronną wobec frontalnej szarży na panią wiceprezydent Krakowa - Katarzynę Król i dyrektora Zarządu Infrastruktury Sportowej – Krzysztofa Kowala. Dostało im się, w ramach publikowanego na B3 krytycznego utworu, właśnie z paragrafu „wożenia dupy po świecie za naszą kasę”… Tekst zaopatrzony w 3-szpaltowe zdjęcie, na którym rzeczona para tryska humorem, jakby przed chwilą otrzymała olimpijski medal, obarczony jest mgiełką skrajnego populizmu. Wytyka wysokim funkcjonariuszom, odpowiedzialnym za szeroko rozumianą politykę prosportową Krakowa, pławienie się w rozkoszach zwiedzania egzotycznych krain. O nędzy moralnej protagonistów tekstu pt. Urzędnicy dotarli aż do Vegas i Rio, przesądza podtytuł: 420 tysięcy złotych krakowski magistrat wydał w zeszłym roku na służbowe wyjazdy przedstawicieli władz miasta i urzędników. Już sam kierunek Rio de Janeiro, w dodatku upalnego, musi robić wrażenie na czytelnikach, pogrążonych w zmaganiach ze skutkami paskudnej, mroźnej zimy w naszym mieście. Nóż się w kieszeni otwiera automatycznie, kiedy człowiek dowiaduje się, że eskapada mixtu Król - Kowal kosztowała skarbnika miasta 40 tysięcy złotych. Jak by nie liczyć, ta suma 20-krotnie przebija najniższą pensję, tyle co podniesioną w styczniu 2017 roku…


Po jaką cholerę latali do Brazylii - pyta obywatel Krakowa, choćby tak niedoinformowany, jak niżej podpisany. Chyba nie po to, aby przez 8 sierpniowych, upalnych dni wylegiwać się na plaży Copacabana? A może ruszyli studiować następstwa pozytywnych zmian w tamtejszych fawelach, po to, by twórczo zaadaptować brazylijskie doświadczenia w dzielnicach Nowej Huty? Nic z tych rzeczy! Pani prezydent i pan dyrektor zostali zaproszeni przez Polski Komitet Olimpijski na sesję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego!!! A, to co innego: hic Rodhus, hic salta! Taż za tym kryje się poważny deal w postaci zwabienia do naszego miasta sesji MKOl-u, co niesie nie tylko niebywały prestiż, ale i konkretny profit, choćby taki, że krakowskie Centrum Kongresowe nie będzie stało puste… Siła promocyjna kongresów MKOl ma ogromną moc, zwłaszcza że rzadko się zdarza, aby organizowały je miasta, w których nie odbywają się igrzyska olimpijskie. Na takie dictum nawet mój nóż w kieszeni zacina się na dobre, a krytyczna wena wobec pielgrzymstwa urzędniczego ustaje. Polityki promocyjnej i marketingu takich obiektów jak Tauron Arena, czy Centrum Kongresowe, nie da się prowadzić zza biurka, na telefon. Ruch olimpijski, jak sama nazwa wskazuje, nie znosi statycznej postawy i bierności. Na tacy nikomu takich prezentów, jak kongres MKOl, się nie przynosi. Aby dostać jego organizację trzeba się nachodzić, nabiegać i nalatać. Także do Rio de Janeiro...!

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty