Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC bezinteresownie udostępnia pomysł na uratowanie Hutnika, który na 60-lecie sam się zdegradował do IV ligi
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (48)

Zamiast gadki jubileuszowej

Paradoksalnym akordem uczczono w Nowej Hucie 60-lecie klubu sportowego Hutnik… Na własne życzenie ostatnich jego akolitów, zdegradowano drużynę piłkarską do grona czwartoligowców! Skądinąd wiadomo, że liga czwarta to poziom rywalizacji w tej dyscyplinie akurat… piąty, refleksja o cofnięciu się następców Węgrzyna, Waligóry, Koźmińskiego, Sermaka, Kowalika, do poziomu roku heroicznego. Nowo powstały klub budującego się Kombinatu rywalizował wtedy zaciekle z zespołami z Mszany Dolnej, Żywca, Słomnik, a jak już przyszło mu zagrać jakieś spotkanie derbowe, musiał uznać wyższość efemerycznej ekipy Bloków Dębniki!

Samorzutne przeniesienie drużyny z Suchych Stawów na szczebel międzypowiatowy daje podstawę do pouczającej refleksji nr 2. Na naszych oczach drużyna, która w 1997 roku występowała w ekstraklasie, do dnia dzisiejszego znajduje się w fazie systematycznego unicestwiania. Z rachunku wynika ponury wniosek o wskaźniku degradacji ocierającym się o pułap dwuipółsezonowego cyklu spadku do niższej klasy rozgrywkowej. Jeszcze ociupina dotychczasowej radosnej twórczości sterników, a piłkarze wylądują w okręgówce...

A przecież na wejściu w epokę działacze Hutnika tryskali dobrym humorem. Na akademii 45-lecia prezes Jan Figut oznajmiał zgromadzonym, że „od 1992 roku Hutnik jako jeden z pierwszych w Polsce przekształcił się organizacyjnie i ekonomicznie z klubu przyfabrycznego na samofinansujący się. Zarząd dość szybko dostosował się do nowych czasów, bacząc na to, by wydatki nie przekraczały wpływów z szerokiej działalności pozyskiwania środków.”

Niestety, to drugie zdanie kompletnie zlekceważyli następcy inżyniera Figuta, doprowadzając Hutnika na skraj bankructwa, które w roku 2009 szacowano na 6 milionów złotych deficytu. Systematyczny regres sportowy drastycznie zmniejszał wpływy, a w klubie, który ponoć „dostosował się do nowych czasów”, w najlepsze trwała ekonomia księżycowa. A ponadto dominowało samozadowolenie i przekonanie o własnej doskonałości. Kiedy podczas walnego zebrania KOZPN, jeden z delegatów zaproponował, aby do uchwały końcowej wpisać postulat „zintensyfikowania wysiłków środowiska dla utrzymania drużyny Hutnika w ekstraklasie”, delegaci tego klubu, skrajnie oburzeni chęcią zewnętrznego wsparcia, doprowadzili do skreślenia wniosku.

Orkiestra grała na Titanicu bardzo długo… Kiedy przyszło zmierzyć się w europejskim pucharze z drużyną księcia Monaco, kolejka działaczy i dobroczyńców, chętnych do wojażu z drużyną na krzywy ryj, była zdumiewająco długa. Jeszcze w realiach drugoligowych, kiedy huta Sendzimira znajdowała się w polskich rękach, na meczach drużyny pojawiali się dżentelmeni z zakładowego establishmentu. Nie odmawiali ani kanapek, ani drinków, z lubością krytykując każde kopnięcie z perspektywy wygodnego krzesła w pakamerze za weneckim oknem stadionowym. Bywanie na meczach dawało punkty w rankingu służbowym zakładu, wszak tu spotkać można było naczelnego dyrektora, przypić z nim banieczkę lub kawkę, dać się zapamiętać jako patriota i swój chłop.

Kiedy w „pałacu dożów” nastały rządy hinduskiego miliardera Mittala, stało się jasne, że klub zostanie odcięty od tlenu finansowego. Aliści groźba krachu wisząca nad nim była w zaskakująco naiwny sposób lekceważona. Rozmaitego kalibru i składu delegacje, które miały dotrzeć do właściciela, robiły opinii wodę z mózgu, licząc na wspaniałomyślność Hindusa. Palcem w bucie nie ruszyli też ludzie, w ten czy inny sposób patronujący sprzedaży kombinatu zagranicznemu właścicielowi. Ani władze miasta, ani czynniki wojewódzkie, na czele z wojewodą i marszałkiem, nie miały odwagi przypomnieć Mittalowi o egzekucji pakietu socjalnego, w składzie którego cywilizacja śródziemnomorska dostrzega również właścicielski obowiązek opiekowania się zakładowym klubem!

Gwoździem do trumny klubu okazała się koncepcja przekształcenia Hutnika w spółkę prawa handlowego, jako ucieczki przed narastającym deficytem! Ucieczka się nie udała, wręcz przeciwnie: długi zaczęły się mnożyć, bo wzrosły koszty własne zarządu spółki. Tegoroczna próba powrotu do statusu stowarzyszenia, podjęta przez szefa Rady Nadzorczej Mieczysława Gila, okazała się jedynie półsezonową kroplówką. W ciągu pół roku z okładem okazało się, że starania o zorganizowanie materialnej pomocy Hutnikowi nie przyniosły literalnie żadnego skutku! W dzielnicy, w której prosperują rozliczne przedsiębiorstwa, w tym dwa giganty kapitalistycznej gospodarki, takie jak Huta Arcelor Mittal, czy tytoniowy Philips Morris, nie znalazł się nikt, kto dałby posłuch wielkiemu jałmużnikowi, wyciągającemu rękę o wsparcie - Mieczysławowi Gilowi. A przecież wszyscy wiedzą, że Gil to postać historyczna, to za jego sprawą nowohucka podpora realnego socjalizmu, została skutecznie rozmontowana, co - jak by nie patrzeć - umożliwiło tym wszystkim obojętnym kapitalistom nie tylko zaistnienie, ale i tłuczenie kasy na niegdyś państwowym majątku!

Wokół Hutnika zatem głucha pustka, z drobnymi wyjątkami kibicowskiego stowarzyszenia noszącego znamiona pospolitego ruszenia, no i firmy turystyczno-transportowej Wojciecha Barana „Skarpa”(bezpłatne autokary na przejazdy drużyny). Tę pustkę przełamać może tylko jeden wielki manewr, zastosowany już w Łodzi do ratowania ŁKS, w Katowicach i Tarnowie, do ratowania GKS i Unii. Nowohucki ciężar długów jest w stanie pokryć jedynie budżet miasta Krakowa. Wbrew apriorycznym przeciwwskazaniom i protestom ludzi „życzliwych” Hutnikowi, widzę realne modus operandi. Miasto, na ten przykład, wychodzi ze spółki Cracovii, sprzedając swe większościowe w niej udziały. Uzyskane tym sposobem środki przeznacza na fundusz zakładowy spółki, która tworzy wspólnie z mnożącymi się golasami, czyli stowarzyszeniami prohutnikowymi. Idzie samorządowa kampania wyborcza, wielu zbawców dzielnicy i miasta wybiera się do lokalnej odmiany parlamentu. Na wysuniętej w tym tekście idei można zdobyć popularność w elektoracie nowohuckim, a po sukcesie wyborczym wpływać realnie na spełnienie pomysłu, który niniejszym udostępniam bezinteresownie…


RYSZARD NIEMIEC
(Gazeta Krakowska)

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty