Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowe Podkarpacie
RYSZARD NIEMIEC o juniorach 18-latkach, o Wiślanach Jaśkowice, o Stali Rzeszów i Resovii...2018-05-20 06:18:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (448)

Tryptyk galicyjski


• Piłkarstwo w ujęciu ogólnopolskim krząta się wokół odmłodzenia o rok kategorii starszego juniora. 19-latek ma być zastąpiony 18-latkiem, co na zasadzie deus ex machina oznaczać będzie wstęp do postępu w piłce młodzieżowej. Mamy z nią przejściowe kłopoty, uwidocznione w wynikach reprezentacji narodowych w rywalizacji międzynarodowej, a unaoczniane sentymentalnym kończeniem kariery przedstawicieli pokolenia Sebastiana Mili – mistrzów Europy U-19 z roku 2001.


Na kanwie przymiarek do tej reformy metrykalnej pojawiają się jednak głosy sceptyczne, do których radbym się przyłączyć. Realia najpopularniejszej dyscypliny w tej części świata, a zwłaszcza zakątku nadwiślańskim, nakazują wyciągnąć wnioski ze zjawiska tak zwanego szklanego sufitu, przez który juniorom trudno przebić się do profesjonalnej piłki seniorskiej. Życie uczy, że ponieważ wydłużają się systematycznie piłkarskie kariery, kiedyś finalizowane w okolicach 30-tki, a teraz prawie sięgające 40-tki, przysłowiowy sufit z roku na rok nabiera cech iście przeciwpancernych. Nawet największe talenty nie wytrzymują konkurencji klubowej starszyzny i zagranicznego szrotu! Pozbawiona merytorycznych uzasadnień statystycznych, fizjologicznych i psychologicznych presja reformatorów, nie bierze pod uwagę także naszego, polskiego spóźnienia biologicznego młodzieży w stosunku do rówieśników z kręgu bałkańskiego i śródziemnomorskiego. Tam 18-latek to kawał mężczyzny po prostu, a nasz przyszły starszy junior to niekiedy harcerzyk i nieopierzony junak… W dodatku skazany na rywalizowanie w seniorskiej drużynie ze skrajnie zdesperowanymi piłkarzami z zagranicy, dla których miejsce w składzie to zawsze kwestia nie tylko sportowa, ale egzystencjalna! Dla poparcia podnoszonych niniejszym uwag, nawołujących do pogłębionej analizy problemu, kieruję wzrok czytelników na protokoły meczowe naszych, małopolskich klubów najwyższego zaszeregowania z kończącego się sezonu i doliczenia się bodaj jednego 18-latka, który znalazł trwałe miejsce w wyjściowych składach Wisły, Cracovii, Termaliki, Sandecji, Puszczy i Garbarni…


• Bez większego pogłosu przeszedł wynik III-ligowego meczu piłkarskiego, w którym Wiślanie Jaśkowice pokonali Motor Lublin 4:3! Wynik sam w sobie niczego sensacyjnego nie zawiera, poza kontekstem natury demograficzno-urbanistycznej, ewokującej syndrom Dawida i Goliata. Oto reprezentant stolicy dużego województwa, klub z ekstraklasową przeszłością, utrzymywany z kasy samorządu miejskiego Lublina, nie daje rady przedstawicielowi jednego sołectwa z gminy Skawina, której samorządowy budżet od lat nie rozpieszcza piłkarzy. W 350-tysięcznym Lublinie włodarze zapadli w odmianę choroby umysłowej polegającej na rozpalaniu ambicji zbudowania na siłę mocarstwa futbolowego. Zaczęli z dupy strony, wznosząc najpierw 15-tysięczny stadion, na który nawet ekstraklasowe mecze pobliskiego Górnika Łęczna nie były w stanie zgromadzić czwartej części widowni. W drugiej kolejności przystąpili do rychtowania drużyny wysokiego wyczynu, najmując do roli wykonawców najrozmaitszych speców od futbolu. Jeden z nich w roli trenera, dał się poznać jako przekraczający wszelkie granice megalomanii fikcjonalista. Na pomeczowych konferencjach rugał kolegów po fachu, pouczał trenerów, przypinał łatki nieswoim zawodnikom, narzekał na fatalne murawy, które okazywały się powodem kopania się w czoło jego podopiecznym. Dostawał małpiego rozumu zwłaszcza kiedy dostawał łupnia w galicyjskich zahumeniach typu Wólka Pełkińska, koło Przeworska… W potyczce z Jaśkowicami już go nie było, bo dostał kopa i wrócił na swój warszawski przestwór, ustępując miejsca kolejnemu zbawcy wielkiego Motoru. Także i tu doszło do twardej konfrontacji z drużyną sołectwa zamieszkałego przez 1-tysięczną liczbę mieszkańców, czyli 350 razy mniejszego od historycznego i uniwersyteckiego Lublina! Dla jasności: Wiślanie grają i trenują w Skawinie, co od paru sezonów skłania twórców tego niecodziennego, futbolowego projektu-braci Morawskich do lansowania idei połączenia Wiślan ze Skawinką. Sprawa prosta nie jest, zwłaszcza że cały w tym ambaras, aby dwoje chciało na raz. Nad ideą fuzji unosi się imperatyw zbudowania nowego stadionu, zgodnego z kompletem wskazań licencyjnych. Wiele do sprawy wniesie zapewne samorządowa kampania  wyborcza, a w niej objawione przez kandydatów na fotel burmistrza Skawiny programy na następną kadencję.


• Tymczasem w Rzeszowie dokonuje się widoczna zmiana preferencji społecznych wobec walczących w III lidze klubów piłkarskich: Stali i Resovii. Mająca za sobą dekadę stażu w ekstraklasie i start w europejskim Pucharze Zdobywców Pucharu drużyna fabryki silników lotniczych Stal, od zarania PRL korzystała z protekcyjnych przywilejów, płynących od wszelkiego rodzaju władzy wojewódzkiej i miejskiej. W swoim czasie doszło nawet do administracyjnego, siłowego, wzmocnienia kadrowego drużyny Stali zawodnikami Resovii (Matysiak, Szalacha, Kwiatkowski), co stało się kamieniem założycielskim trwającego po dziś dzień międzyklubowego antagonizmu, kultywowanego w ostrych formach konfrontacji kibolskich. Tęsknota za powrotem rzeszowskiego piłkarstwa na ogólnopolski poziom tym się różni od gorączki lubelskiej, że nad Wisłokiem mają nie jeden Motor, ale Stal i Resovię… Sprawia to prezydentowi Ferencowi o wiele większy dylemat aniżeli jego odpowiednikowi znad Bystrzycy -dr. Żukowi… Przed sezonem rzeszowski ratusz dał jasno do zrozumienia, że nie poskąpi kasy temu klubowi, który na półmetku będzie bliżej awansu do II ligi. Beneficjentem kazała sie Stal, aliści nie zdołała kilkusettysięcznej (600-800) kwoty złotówek zamienić na efektywną rywalizację z Motorem - etatowym aspirantem do triumfu w III lidze. Ponieważ oczekiwania miasta zaczęła spełniać Resovia, klub zacny i historyczny, prezydent zmienił opcję i rzucił 100 baniek na spotęgowanie woli walki u graczy Resovii, ogłaszając, że w razie jej awansu dotacja ekstra wyniesie jeden milion złotych! Patrząc na lubelsko-rzeszowskie wydatki propiłkarskie z perspektywy krakowskiej, można popaść we frustracje totalną: speckomisja, przyznająca organizacjom sportowym 150-tysięczne premie za promocję miasta, skreśliła zarówno Wisłę i Cracovię, a zabiedzonej Garbarni nie wzięła pod uwagę!


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty