Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowe Podkarpacie
RYSZARD NIEMIEC o wybiórczej pamięci organizatorów 70-lecia podkarpackiej piłki2016-02-07 15:03:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (329)

San i Wisłok w jednym zlewisku!


Mówiąc pół żartem, pół serio, Rzeszów to największy beneficjent europejskiego ładu pojałtańskiego spośród miast Rzeczpospolitej! Oddając Stalinowi 100 tysięcy kilometrów kwadratowych wschodniej Polski, Roosevelt z Churchillem przepołowili województwo lwowskie, zostawiając jego zachodnią część bez miasta metropolitarnego, godnego pełnienia funkcji stolicy regionu. Przemyśl, trzeci po Lwowie i Krakowie, gród galicyjski, znalazł się na peryferiach powojennej Polski i jako przycupnięty przy granicy, nie nadawał się do tej roli. Nawiasem mówiąc, aż do spotkania w Poczdamie nie było jasne, czy nadsańskie miasto powróci w całości do polskiej Macierzy. Włączona do ZSRR po agresji 17 września 1939 jego główna, prawobrzeżna część, tak bardzo się sowieckim najeźdźcom podobała, że za ich okupacji powstała rozczulająca opinia o Peremyszlu jako nawiązującym swą urodą do miast… nadreńskich. Jeszcze do spotkania tzw. Wielkiej Trójki w Poczdamie w lipcu 1945 r. mieszkańcy nie mieli definitywnej pewności, czy Sowiety nie będą miały nad Sanem zachodniej rubieży…


W tej sytuacji, jedynym kandydatem, położonym centralnie i posiadającym minimum infrastruktury kubaturowej do pełnienia roli województwa - okazał się Rzeszów. Z tego powodu musiał zlokalizować wiele urzędów szczebla wojewódzkiego właśnie w Przemyślu (np. Sąd Wojewódzki). Problemem, który podzielił nowo powstałe województwo na dwie niezależne od siebie części, okazała się organizacja, odradzającego się życia sportowego. 30-tysięczny Rzeszów nie dysponując kadrą działaczy, nie był w stanie podołać nowym dla siebie wyzwaniom. Z tego głównie powodu kilka dyscyplin ustanowiło swoje związki wojewódzkie w Przemyślu, że wspomnę lekkoatletyczny, siatkarski, koszykarski, ręczno-piłkarski, szachowy… Koszykarski dotrwał z przemyskim meldunkiem aż do połowy lat 50-tych! Salomonowe rozstrzygnięcie miało miejsce w najpopularniejszej dyscyplinie, czyli w piłce nożnej. Rutynowani działacze przemyscy, zaprawieni w bojach, toczonych przed wojną, w ramach Lwowskiego Związku Piłki Nożnej, o utworzenie odrębnego okręgu piłkarskiego w swoim mieście, przekonali władze PZPN o konieczności stworzenia na terenie Rzeszowszczyzny… 2 okręgów! Poszło oczywiście o prestiżową rozgrywkę z rzeszowiakami, którym zwyczajnie odmówiono kompetencji. A że piłkarski ośrodek przemyski w II Rzeczpospolitej sportowo i organizacyjnie bił na głowę rzeszowski, doszło do podziału województwa na całe pięciolecie.


Następstwem takiego stanu rzeczy było podwojenie klubowych reprezentantów województwa rzeszowskiego w stawce drużyn ubiegających się o mistrzostwo Polski w latach 1946 i 1947 oraz w eliminacjach o wejście do I i II lig(Orzeł Gorlice, Legia Krosno, Resovia - Jarosławski KS, Polonia i Czuwaj Przemyśl). Ten oryginalny, aliści realny, epizod w historii piłkarstwa podkarpackiego i polskiego, jest systematycznie wymazywany ze zbiorowej pamięci środowiska. Nawet w latach 1975-1999, kiedy Przemyśl stał się samodzielnym województwem, w następstwie „gierkowskiej” reformy administracyjnej kraju, zapomniano o czasie heroicznym, zresztą, nie dziwota, bo prezesem OZPN Przemyśl został, rzucony służbowo na nowe województwo, oficer Służby Bezpieczeństwa.


Charakterystyczne, że w 1995 roku obchodzono 20. rocznicę powstania Przemyskiego OZPN, zamiast rocznicy… 40-tej! Zamazywanie podmiotowości piłkarstwa przemyskiego zrozumiałe (choć nie do końca) w latach budowy silnych klubów w Rzeszowie, Stalowej Woli, Mielcu, Tarnobrzegu, Dębicy, przestało mieć sens, kiedy wspomniane ośrodki nie tylko prześcignęły przemyskie osiągnięcia, ale absolutnie je zdominowały, wchodząc na pułap piłki stricte zawodowej.


Dziś, kiedy miasto Rzeszów dopracowało się w imponującym stylu metropolitarnego statusu, wychodząc nawet na poziom wysoko rozwiniętego ośrodka akademickiego, nie ma powodu do opisywanej małostkowości i pożałowania godnej niepamięci. Wydawał się podzielać tę refleksję sprawujący od 2004 roku funkcję prezesa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej - Kazimierz Greń. Wprowadziłem go w niuanse powojennych czasów, których znać nie musiał jako urodzony w latach 60-tych, w mieście siedzibie drużyny ekstraklasowej (Stal). Obiecał uwzględnić oczywiste fakty historyczne, sprowadzające się do tezy o dwu nurtach organizacyjnych, w tym przemyskiego, składających się na planowane 70-lecie Podkarpackiego ZPN. Niestety, na pół roku przed uroczystościami, ślepa Temida centrali piłkarskiej, w ramach swoistego pokazu siły, zdyskwalifikowała Grenia na 4 lata, obciążając go winą za tzw. aferę biletową. Ze sprawy natury ewidentnie etycznej zrobiono karno-dyscyplinarną, na co w wymowny sposób zwrócili uwagę delegaci na sprawozdawczym zjeździe PZPN. Najbliżsi współpracownicy zdyskwalifikowanego, o których myśleliśmy całe lata, że „za Kazkiem pójdą w ogień”, postarali się o podwójną porcję amnezji. Nie wspomnieli jednym słowem o tym, że Przemyśl jest poważnym antenatem dumy i chwały podkarpackiego związku, co być może wynika z czystej niewiedzy.


Na jubileuszowej akademii, przemawiając w imieniu prezesów wojewódzkich związków, zwróciłem uwagę na ten feler narracji uroczystości, za co działacze z Przemyśla, Lubaczowa, Przeworska, Leżajska mi dziękowali. O wybiórczej pamięci organizatorów 70-lecia podkarpackiej piłki, świadczy, niestety, drugie zaniechanie: wyparowanie z faktografii najnowszej historii Jubilata, z górą dekady rządów właśnie Grenia. Nie moja rzecz oceniać, kim on był dla rzeszowskiej piłki: skutecznym liderem, czy jej zamordystycznym destruktorem, ale ci, których prowadził na wyżyny salonów krajowego futbolu, mogliby rzucić bodaj zimny komunikat o najdłużej „panującym” na Podkarpaciu szefie piłkarskiego związku.


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty