Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowe Podkarpacie
Rafał Dobrucki: Żużel to nie Formuła 12015-04-08 18:18:00

- Kwestie finansowe to dzisiaj główny problem polskiego żużla. Ten sport nigdy nie będzie Formułą 1 i nigdy nie będzie generował podobnych zysków – podkreśla Rafał Dobrucki, wielokrotny medalista mistrzostw Polski, a obecnie trener.


- Jak ocenia pan ruchy kadrowe, do których doszło przed sezonem w poszczególnych klubach ekstraligi?

- Nie brakowało ciekawych roszad. Sprawiają one, że o ile faworyci od kilku sezonów pozostają ci sami, o tyle ciężko teraz typować zespoły, które miałyby odstawać od reszty stawki. Ani Rzeszów, ani Grudziądz, ani Wrocław tanio skóry nie sprzedadzą i z pewnością stać te ekipy na dobre wyniki. A to oznacza, że w tabeli może się wydarzyć dosłownie wszystko. Do najgłośniejszych transferów należy bez wątpienia przejście Emila Sajfutdinowa z Torunia do Leszna. 25-letni zawodnik z powodu kontuzji obojczyka nie pojedzie wprawdzie na inaugurację sezonu, ale w dalszej części zmagań powinien być ogromnym wzmocnieniem dla wicemistrzów Polski. Na miano hitów transferów zasługuje także zakontraktowanie przez działaczy z Rzeszowa Grega Hancocka i Petera Kildemanda. No i pojawienie się w Grudziądzu Tomasza Golloba, czyli legendy polskiego speedwaya. Jego angaż w GKM-ie oznacza zresztą podwójną korzyść: stanowi dodatkowy magnes dla kibiców i zapewnia fachowość tego doświadczonego zawodnika. Mam nadzieję, że rozmaite kłopoty są już za nim i będzie to bardzo ważne ogniwo grudziądzkiego zespołu.


- Czy PGE Ekstraliga to nadal najlepsza żużlowa liga świata?

- Oczywiście. I nie ma co tego ukrywać. To najlepsza i jednocześnie najbardziej kosztowna żużlowa liga na świecie. Nic się w tej kwestii nie zmienia i zapewne jeszcze długo się nie zmieni.


- Na jakie spotkanie w pierwszej kolejce, która odbędzie się już w ten weekend, czeka pan z największą niecierpliwością?

- Wszystkie mecze zapowiadają się ciekawie, ale chyba najbardziej interesująca będzie konfrontacja ekip z Zielonej Góry i Rzeszowa; będzie też ciekawie w Tarnowie ze Stalą Gorzów. Pierwsze kolejki co roku mają to do siebie, że zawsze są nadzwyczaj atrakcyjne dla kibiców. Dopiero wtedy wychodzi na wierzch cała siła i potencjał każdej z drużyn. Słabości zostają wówczas obnażone, a atuty potwierdzone. Przedsezonowe sparingi, podobnie jak w innych sportach, nigdy nie dają stuprocentowego obrazu aktualnych możliwości zawodników. W ciągu dwóch-trzech kolejek wykrystalizuje się wstępny układ sił i będzie można powiedzieć coś więcej o dyspozycji drużyn i zawodników. W tej chwili przy wszystkich można postawić mniejszy lub większy znak zapytania. Wiadomo, że znane firmy nigdy nie spadają poniżej określonego poziomu, ale zawsze może też ktoś niespodziewanie wyskoczyć z formą.


- Unia Leszno, Falubaz Zielona Góra, Stal Gorzów – taką kolejność na koniec sezonu przewiduje firma bukmacherska Fortuna. Zgadza się pan z takim typowaniem?

- Wypada się zgodzić z powyższą prognozą. Z tym zastrzeżeniem, że jestem jak najdalszy od wydawania na ten moment jakichkolwiek wyroków odnośnie medali i spadków. Na konkretniejsze analizy dam się namówić nie wcześniej niż po trzeciej kolejce.


- Kto może być „czarnym koniem” rozgrywek?

- Nie wiem, czy takie określenie będzie właściwe wobec GKM-u Grudziądz, który ma dobrych zawodników, w tym Tomasza Golloba i ciekawy tor. Może zatem Stal Rzeszów, skazywana przez wielu na niepowodzenie? Rzeszowianie doczekali się zawodników naprawdę dobrej marki i mogą sprawić wiele niespodzianek.


- Jak wyobraża pan sobie żużlowe rozgrywki ligowe w Polsce bez zespołu z Częstochowy?

- Słabo. Ale cóż, może dzięki temu prezesi w końcu otrzeźwieją i zaczną odpowiadać za to, co robią i co podpisują? I może wreszcie to wszystko będzie miało jakąś normalną formę. Kwestie finansowe to dzisiaj główny problem polskiego żużla. Ten sport nigdy nie będzie Formułą 1 i nigdy nie będzie generował podobnych zysków. A kiedy czasem czytam kwoty, jakie padają w polskim żużlu, to mam wrażenie, że niektórzy uważają właśnie w ten sposób.


- Marek Cieślak, trener reprezentacji Polski, stwierdził niedawno, że żużel w Polsce czekają trudne czasy. Podpisuje się pan pod tym stwierdzeniem?

- Nie znam treści całej rozmowy, ale zakładam, że trener nie miał na myśli względów sportowych, a finansowe. Dlatego oczy wszystkich powinny być skierowane nie na zawodników, a właśnie na prezesów. Aby ich poczynania w końcu były zupełnie racjonalne. W żużlu już nie ma więcej miejsca na hurraoptymizm i wirtualne budżety. Zamiast tego muszą być realne i rozsądne umowy, za którymi będą stały ciekawe widowiska sportowe. Z tego, co obserwuję, dopiero zaczyna iść to u nas w dobrym kierunku. Wreszcie kluby są coraz mądrzej zarządzane przez osoby z tzw. chłodnymi głowami, a nie oszołomów i karierowiczów. To bardzo pozytywne zjawisko.


- Skoro mówimy o różnych rozwiązaniach – czy 5-zespołowa druga liga ma w ogóle sens? Czy nie lepiej było połączyć ją z pierwszą ligą?

- Od samego początku byłem zwolennikiem ich połączenia. Musimy w końcu przestać myśleć o rozgrywkach pierwszoligowych jako o suwerennym temacie. Najwyższa pora zacząć je traktować jako zaplecze ekstraligi.

 

- Indywidualnie, do kogo ten sezon może należeć w pierwszej kolejności?

- Mam w głowie kilku zawodników, którzy w tym roku naprawdę mogą zadziwić polską publiczność. Nie będę podawał nazwisk, ale powiem, że mam na myśli przede wszystkim żużlowców młodzieżowych. Mamy naprawdę świetną falę młodzieżowców, którzy stają się filarami zespołów ekstraligowych lub już nawet nimi są. Sportowo nie powinniśmy się zatem obawiać o przyszłość polskiego żużla, a kwestie organizacyjne wcześniej czy później się dotrą i nie będzie już podobnych wpadek, jakich świadkami byliśmy choćby w poprzednim sezonie.


www.arskomgroup.pl




2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty