Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowa Małopolska
RYSZARD NIEMIEC: Za sprawą komisji sportu Rady Miasta Krakowa pojawiło się światełko w tunelu dla klubów dzielnicowych2016-11-26 18:06:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (372)

Dla seniorów - szlaban w górę!


W schyłkowym okresie Polski zwanej niesłusznie Ludową, wyczyn sportowy pod względem organizacyjnym był mocno zbiurokratyzowany. Miało to swoje dobre i złe strony, z tym jednak, że tych drugich było mniej. Niezwykle pozytywne wspomnienia działaczy klubowych obejmują najczęściej zjawisko mecenatu państwowego, zakładowego, federacyjnego. Im ważniejszy na mapie gospodarczej kraju zakład opiekuńczy, tym klub z większą możliwością robienia wyczynu. Im federacja branżowa oparta o ważniejszy dział gospodarki, tym klub o większym rozmachu. Na końcu łańcucha pokarmowego stał Wojewódzki Urząd Kultury Fizycznej, zatwierdzający budżety klubowe, gwarantujący środki na płace kadry instruktorsko-trenerskiej, koszty uczestnictwa w systemie współzawodnictwa sportowego, a więc przejazdy, hotele, diety zawodnicze, a także stypendia dla zawodników wysokiego wyczynu, a nawet obozy kondycyjne…


Wraz definitywnym końcem półwiecza budowy systemu realnego socjalizmu, III Rzeczpospolita ochoczo odcięła się od finansowania wyczynu. Ustanowiona została proteza w postaci samorządowych dotacji, uwzględniających przede wszystkim potrzeby sportu dzieci i młodzieży. Mimo całej sympatii, jaką jest obdarzany prof. Leszek Balcerowicz za przeprowadzenie trudnej reformy gospodarczej, wprowadzającej nas w obręb gospodarki wolnorynkowej, jedno należy wskazać jako pomysł niewydolny. Zakładał on mianowicie, że mecenat państwowy i zakładowy nad wyczynem zostanie efektywnie zastąpiony mecenatem prywatnym. Stało się tak w bardzo ograniczonym wymiarze, ze skutkiem rozmaitym, niestety…


W moim przekonaniu zawiedli nie tylko polscy kapitaliści, nastawieni w pierwszym rzędzie na zbudowanie własnego blichtru i ostentacyjnego bogactwa. Zawiedli też organizatorzy życia gospodarczego, ostentacyjnie uchylający się od wspierania wyczynu. Na placu boju pozostały samorządy, niestety, petryfikujące zastany po PRL układ rankingu klubów, a ponadto w kółko powtarzające narzuconą z zewnątrz zasadę umywania rąk od losów sportowców-seniorów. Nie muszę udowadniać, jak bardzo to podcięło ambicje klubów, które weszły w epokę ze statusem drugiego, trzeciego sortu… One mogły jedynie wegetować, pełniąc rolę dostarczyciela mięsa armatniego dla sprofesjonalizowanej konkurencji.


Klinicznym przykładem takiej chorej sytuacji są kluby dzielnicowe Krakowa. Jest ich pół setki i wszystkie one przez blisko trzy dekady nowej rzeczywistości „umacniają” swój status biednego krewnego, którego los pozostaje obojętny dla władzy szeroko rozumianej. Ich sportowe działania szkoleniowe przypominają poniekąd perpetuum mobile. Zadekretowane jako „specjalizujące” się w pracy z dziećmi i młodzieżą, od czasu do czasu osiągają na tym polu sukces. Co z tego sukcesu, kiedy zdolna drużyna młodzieżowa dorastając do wieku seniorskiego we własnym klubie nie ma żadnych perspektyw!!! Co bardziej cyniczni szefowie klubów dawno temu położyli laskę na ambicje w piłce dla dorosłych, kitwasząc się z grupami dziecięcymi i młodzieżowymi, którym nawet nie próbują wmawiać, że w macierzystym klubie mają szanse rozwoju. Gdyby miasto nie cedziło środków na ten infantylny segment klubowy, a naiwni w swym rojeniu o posiadaniu syna-następcy Lewandowskiego, obiekty klubów dzielnicowych definitywnie by opustoszały! Apatia i brak rozmachu, zgoda na marginalizację w peryferyjnych klasach rozgrywkowych znajduje odbicie w niechęci do jakichkolwiek awansów i brak wyrzutów przy okazji degradacji. To, co kiedyś było niewyobrażalne, dziś ma miejsce: kluby własnowolnie rezygnują z awansów, bądź spadają do niższej klasy z własnej inicjatywy. Motyw zawsze ten sam: brak środków! Wspomniany już w tej rubryce przykład Płaszowianki, która parę lat temu skasowała drużyny seniorskie, niech będzie projekcją stanu świadomości wielu prezesów, których tylko tradycja i presja środowiskowa powstrzymuje od podobnego kroku.


Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu, za sprawą komisji sportu Rady Miasta Krakowa. Zdołała ona przepchać na sesji uchwałę, która nosi charakter przełomu w opisywanej sprawie. Po raz pierwszy podstawą do przyznawania dotacji samorządowej dla klubu będą także wyniki w sporcie seniorskim! Nie są one jeszcze czynnikiem równoważnym przy obliczaniu podstawy wyjściowej dotacji, aliści dają sygnał, że zdrowa tendencja zaistniała, podany został sygnał o tym, że Wieczysta, Podgórze, Bieżanowianka mają podstawę, by roić sen o potędze równej Wiśle czy Cracovii…


Jeśli zatem dysponenci samorządowej kasy otworzyli perspektywę, będą musieli sprawdzać efekty innowacyjnego podejścia do tematu. Cudów nie będzie, mimo że wreszcie poległy w dostępie do dotacji rozmaite, tworzone ad hoc fundacje i „akademie” - twory iście potiomkinowskie, nastawione wyłącznie na dojenie kasy miejskiej, co obiektywnie zwiększyło pulę środków do wzięcia. Dobrze jednak, że został zrobiony ważny krok w dobrą stronę. Przed klubami, o których mowa, rysuje się w końcu perspektywa, by batalia o radykalne zwiększenie strumienia pieniędzy, adekwatnych do rosnącego w szybkim tempie budżetu miasta, nabrała charakteru realnego, a nie walki z wiatrakami…


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty