Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > V liga (Stalowa Wola)
Zenona Krówki droga z nieba do piekła2009-12-31 12:32:00

Dzisiaj mija 35 lat odkąd z Gorzycami związany jest Zenon Krówka. Zaczynał jako piłkarz, drugi trener oraz kierownik miejscowej Stali, obecnie Tłoków. Dobrze pamięta jeszcze czasy drugoligowe i o tym opowiada w rozmowie z portalem sportowetempo.pl.


Rozmowa z Zenonem Krówką kierownikiem Tłoków Gorzyce

- Od ilu lat jest Pan kierownikiem Tłoków Gorzyce?
- W 1987 roku skończyłem grać w piłkę i najpierw byłem asystentem u Krzysztofa Szeli, Stanisława Gielarka oraz Piotra Kuszłyka. Później dopiero zostałem kierownikiem drużyny i tak jest po dzień dzisiejszy. Ciągle nie brak mi chęci, aby pracować w tym klubie.

- Pamięta Pan jeszcze, jak to było w II lidze?
- Oczywiście, że tak. Takich rzeczy się nie zapomina. Szczególnie nasz drugi sezon był bardzo dobry pod wodzą Jacka Zielińskiego, który następnie odszedł do Bełchatowa. Później przez pewien czas zespół prowadził Franciszek Krótki, a po nim przyszedł Piotr Wojdyga. Po trzecim sezonie zajęliśmy miejsce spadkowe, ale, że Pogoń Szczecin nie dostała licencji mogliśmy wciąż grać w II lidze. Zaczęliśmy kolejny sezon nawet nieźle, ale wiosna w naszym wykonaniu była fatalna, wygraliśmy tylko z Cracovią i musieliśmy grać baraże z Radomiakiem Radom. Te przegraliśmy, co oznaczało nasz spadek do III ligi. Po roku znów czekały nas baraże i ponownie ulegliśmy Radomiakowi.

- Od tego czasu zaczął się szybki upadek klubu...
- Wycofała się przede wszystkim firma Federal Mogul i nie było kogoś, kto mógłby ją zastąpić. Gorzyce są niewielką gminą i tylko dzięki tej firmie mogliśmy tak wysoko zaistnieć. Dla mnie jest to ogrom wspomnień. Objeździłem w końcu całą Polskę, zaliczyłem kilka obozów przygotowawczych i zobaczyłem wiele ciekawych miejsc.

- Można więc powiedzieć, że przebył Pan drogę z nieba do piekła...
- Ja z Gorzycami jestem związany dokładnie od 31 grudnia 1974 roku. Najpierw jako piłkarz, później asystent trenera i w końcu kierownik drużyny. Pamiętam dokładnie jak zaczynaliśmy od zera, czyli podobnie jak jest teraz. Udało nam się jednak w tamtych czasach odbudować obiekty, z czasem pojawiły się pieniądze i małymi kroczkami pięliśmy się w górę. Dopiero po 11 sezonach w III lidze udało nam się wywalczyć awans. Także w tym czasie przeżyłem sporo dobrych, ale również gorszych momentów.

- Przez te wszystkie lata w klubie pracowało wielu trenerów oraz zawodników. Mógłby Pan przypomnieć młodszym kibicom z kim miał okazję współpracować?
- Dużo się ich przewinęło w tym czasie. Spory zaciąg ze Stalowej Woli, czyli Krystian Lebioda, Wojciech Fabianowski, czy Paweł Wtorek, piłkarze z Mielca Daniel Konopelski, Krzysztof Petrykowski i Tomasz Tułacz. Byli również Piotr Plewnia, Maciej Michniewicz, Krzysztof Pyskaty, Robert Bilski. Na pewno dużo dobrych piłkarzy grało w tamtych czasach w Tłokach. Z trenerów natomiast to był oczywiście Jacek Zieliński, który teraz pracuje w Lechu Poznań, był Marek Motyk do niedawna trener Korony Kielce. Współpracowałem również z Józefem Antoniakiem, czy Piotrem Wojdygą. Żadnego z nich nie chciałbym jakoś szczególnie wyróżniać. Każdy miał dobry warsztat i można powiedzieć o nich sporo dobrego.

- Liczy pan, że jeszcze będzie mu dane popracować w wyższych ligach i pojeździ po lepszych stadionach?
- Na dzień dzisiejszy jest to mało prawdopodobne. Może już nie liczę na II ligę, ale na taką IV na pewno nas stać. Ja natomiast często prywatnie wybieram się na mecze do Stalowej Woli i do Kielc, żeby zobaczyć trochę wyższy poziom.

- Przez te wszystkie lata miał Pan taki moment, że sobie pomyślał "na co mi to"?
- Jestem człowiekiem z charakterem i nie zrażały mnie żadne kłopoty. Kiedyś ludzie mówili, że jestem przy klubie, bo są pieniądze i na tym korzystam. Okazało się jednak, ze to nie prawda i teraz niektórzy dopiero otworzyli oczy. Widzą, że z klubem jestem na dobre i na złe.

- Obecnie w Gorzycach wszyscy otwarcie przyznają, że celem jest awans do 4 ligi...
- Będzie trudno, bo taki sam cel ma Stal Nowa Dęba, ale póki piłka w grze to wszystko jest możliwe. Uznaliśmy jednak, że jesteśmy już gotowi na podjęcie tej walki. W końcu obiekt mamy bardzo fajny, dobre zaplecze, więc najwyższy czas wrócić do wyższej ligi. Jak się nie uda teraz, to spróbujemy za rok.

- Od rundy jesiennej oczekiwaliście pewnie trochę więcej, tym bardziej, że sezon zaczęliście bardzo dobrze?
- Przespaliśmy mecze w samej końcówce. W dwóch ostatnich spotkaniach zdobyliśmy tylko punkt, a powinniśmy oba wygrać. Zabrakło jednak determinacji i woli walki. W meczach z drużynami z dołu tabeli trzeba włożyć więcej serca, bo boiska są trochę gorsze, a i rywal jakby bardziej walczył. Nam tego zabrakło w niektórych meczach. Szkoda, bo strata byłaby wtedy zdecydowanie mniejsza.

- Wzmocnienia przed rundą wiosenną wydają się koniecznością. Kibice mogą się tego spodziewać?
- Przede wszystkim chcemy utrzymać kadrę, którą obecnie posiadamy i już wtedy nie powinno być źle. Może jednak ktoś do nas dołączy, ale teraz jest zbyt wcześnie, aby o tym mówić.

- Tłoki awansują do IV ligi?
- Będą chciały awansować...


zenon_krowka.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty