Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > VI liga (Kraków)
Historyczny awans Zieleńczanki!

Zieleńczanka Zielonki - Pcimianka Pcim 2-0 (0-0)

1-0 Szumiec 60
2-0 Dudek 68

Sędziowali: Magdalena Syta oraz Michał Wiecheta i Dariusz Szustowicz. Widzów 150.
ZIELEŃCZANKA: Łysoń - Bulak, Baran, Duda (82 Dragosz), Krzysztonek (46 T. Kawa) - Szumiec, Słota, Katarzyński, Dudek, Kubiak (72 Węgrzyn) - Pogan (90 Zębala).
PCIMIANKA: Kipek - Pandyra, Moskal, Mackiewicz, Ignyś - Kuboń (46 Salawa), Chmiel, Wolski, Marszalik, Burtan - P. Muniak.

Dla Zieleńczanki, posługując się filmowym cytatem, "nadejszła wiekopomna chwila". Po raz pierwszy w historii klubu drużyna "Koniczynek" zawitała do IV ligi. Mistrzostwo krakowskiej okręgówki było w tym roku wyjątkowo cenne, bo - w związku z reorganizacją rozgrywek - oznaczało awans aż o dwa szczeble.

Gospodarze musieli ten mecz wygrać, remis dawał bowiem promocję jedynemu konkurentowi na finiszu ligi - Wiślanom. Wygrać - łatwo powiedzieć, ale przy takiej presji z jaką grali miejscowi, trudniej zrobić. Cała pierwsza połowa w ich wykonaniu była bardzo nerwowa, choć sytuacji, i to stuprocentowych, nie brakowało.

W 5. minucie Szumiec podał na głowę do Kubiaka, ale piłka minęła słupek o pół metra. Po chwili w sytuacji sam na sam znalazł się Pogan, lecz bramkarz gości zdołał go zablokować przy próbie strzału. Grający z ogromną determinacją w obronie pcimianie mogli sprawić Zieleńczance psikusa w ataku. W 14. minucie wyszli z kontrą, Burtan po rajdzie lewą stroną zacentrował idealnie na głowę do P. Muniaka, ten przymierzył w samo "okienko", ale kapitalną obroną popisał się Łysoń. To była najlepsza okazja Pcimianki w całym meczu.

W 18. minucie powinno być 1-0. Do długiego podania za obrońców wyszedł Pogan, uprzedził głową bramkarza, minął go schodząc z piłką na lewą stronę, po czym z wysokości "piątki" zamiast do pustej bramki trafił w boczną siatkę... Cztery minuty później Pogan znów miał przed sobą tylko Kipka, podał obok niego wzdłuż pola karnego do Szumca, ale bardzo nieprecyzyjnie i szansa przepadła, tym bardziej, że gra została przerwana z powodu urazu jakiego doznał podczas interwencji golkiper Pcimianki.

Później, już do końca I połowy, gospodarze mieli ewidentny problem ze sforsowaniem szczelnej obrony rywali. Jedyne zagrożenie stworzył tuż przed przerwą Szumiec, który dostał długie, krosowe podanie od Kubiaka i nie zastanawiając się ani chwili uderzył z 18 m z woleja, minimalnie niecelnie.

W II połowie Zieleńczanka nie miała innego wyjścia - musiała zaatakować. W realizacji tego planu taktycznego miała pomóc zmiana dokonana w przerwie - za obrońcę Krzysztonka wszedł ofensywny T. Kawa. Faktycznie, pomogła, bo młody zawodnik "Koniczynek" swoimi szybkimi rajdami lewym skrzydłem wpłynął zasadniczo na jakość gry w ataku.

Ale do poczynań ofensywnych włączali się też obrońcy. W 52. minucie początek nawałnicy gospodarzy dał Bulak, który jednak - spychany przez dwóch obrońców - strzelił z 10 m obok słupka. Po chwili Szumiec doskonale dograł z prawej flanki, ale T. Kawa rozminął się z piłką mając przed sobą tylko bramkarza. W 55. minucie grający trener Zieleńczanki trafił z wolnego z lewej strony w poprzeczkę. Kontynuując bombardowanie bramki pcimian T. Kawa, po długim podaniu z własnej połowy, uderzył błyskawicznie, ale w boczną siatkę.

W 60. minucie skończyła się męka Zieleńczanki. Pogan został podcięty przez Mackiewicza i pani arbiter podyktowała karnego. Kipek wyczuł intencję Szumca, ale wybił piłkę pod jego nogi i dobitka okazała się już skuteczna.

Osiem minut później gospodarze przypieczętowali sukces po "telewizyjnej" akcji. T. Kawa kolejny raz zademonstrował swą szybkość, po pięknym rajdzie lewą stroną dograł w pole karne na 10. metr do Dudka, a grający prezes teamu z Zielonek wspaniale złożył się do strzału i uderzył z woleja lewą nogą w "długi" róg. Kapitalny gol godzien "stadionów świata".

Niewiele brakowało, aby w 75. minucie znów zrobiło się na boisku nerwowo. Goście zaatakowali, przed szansą stanął Ignyś, ale uderzona przez niego z 10 m piłka po nodze obrońcy przeszła nad poprzeczką. Pcimianie mieli jeszcze jedną okazję 6 minut później, gdy P. Muniak uprzedził bramkarza, ale strzelając niemal z pozycji leżącej podniósł futbolówkę, która poszybowała nad bramką.

Gospodarze mieli w ostatnim kwadransie dużo więcej sytuacji bramkowych, co najmniej pięć. W 76. minucie uciekł obrońcom rywali Słota, ale będąc faulowany strzelił obok słupka, a z wolnego T. Kawa nieznacznie spudłował. Za chwilę bardzo kąśliwie z dystansu uderzył Duda, bramkarz obronił, podobnie jak dobitkę Szumca. Grający trener Zieleńczanki w 85. minucie znalazł się sam na sam z Kipkiem, próbował go przelobować, ale ten rękami zdołał przykryć piłkę. Z wysokości trybun wydawało się, że uczynił to poza szesnastką, ale gwizdka nie było. Dwie minuty później Pogan miał przed sobą pustą bramkę, lecz nie zachował się jak rutyniarz, w efekcie nadbiegający Moskal wybił futbolówkę. Wreszcie w doliczonym czasie sytuacji "sam na sam" nie wykorzystał Katarzyński...

Tych straconych szans na kolejne gole za chwilę już nikt nie rozpamiętywał, bo strzeliły korki od szampanów i rozpoczęło się na boisku Zieleńczanki historyczne świętowanie...

Komentuje grający trener Zieleńczanki, Krzysztof Szumiec:

- Wiedzieliśmy, że rywale nie odpuszczą i będziemy musieli walczyć o ten awans. Byliśmy przygotowani na to, że nam się uda, ale mimo ten historyczny dla Zieleńczanki sukces sprawił, że poczuliśmy wielką radość. Niektórzy w szatni po meczu to się nawet popłakali. A na boisku było nerwowo, co zresztą sam odczułem na własnej skórze, wykonując karnego. W takich sytuacjach nie mylę się, na szczęście bramkarz tak odbił piłkę, że mogłem ją dobić. To była dla nas długa i bardzo ciężka runda. Najpierw musieliśmy gonić lidera, a w końcówce uciekać przed nim, bronić pierwszej pozycji. Nie było dla nas wiosną anie jednego meczu na luzie, wszystkie miały stawkę, a zacięta rywalizacja toczyła się do samego końca. Cieszy mnie niezmiernie fakt, że w takich okolicznościach nasza młoda drużyna zdała egzamin.
To wyjątkowy awans dla nas wszystkich, ale dla mnie szczególnie. Przeżyłem w swojej karierze parę awansów, ale po raz pierwszy w podwójnej roli - zawodnika i trenera.

 

rk

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty