Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > VI liga (Kraków)
Mecz o specyficznym posmaku

Garbarnia II Kraków - Czarni Staniątki 1-3 (0-1)

0-1 Gawlik 3
0-2 Misiewicz 52
0-2 Piech 76
1-3 Machno 85

Sędziowali: Jarosław Lizak oraz Piotr Nowak, Grzegorz Mikuła (Kraków). Żółte kartki: Antas - Drobniak. Widzów 100.
GARBARNIA II:
Kwiatkowski - Lelek (78 Kaim), Irzyk, Juraszek, Dygas (86 Malarz) - Machno, Kalemba (46 Nakończy), Przeniosło (46 Lompczyk), Krawiec - Dobrucki, Antas.
CZARNI: Machlowski - Iwański, Mięso, Wolas, Błachacz - Sośnicki, Rożek, Sikora, Drobniak - Misiewicz (74 Piech), Gawlik (82 Jach).

Po wczorajszym meczu juniorów Garbarni zażartowałem sobie ze Stanisława Krasnego, iż nazajutrz powinien pojawić się na Rydlówce z dużym workiem na bramki. Krasny był przez wiele lat zawodnikiem, a następnie trenerem „Brązowych”. Teraz zaś szkoli Czarnych Staniątki, w gronie których aż roi się od byłych graczy Garbarni. Są to: Jakub Machlowski, Tomasz Wolas, Piotr Błachacz, Grzegorz Rożek i  Sebastian Sikora. Dzisiejsze spotkanie miało zatem specyficzny smaczek. Dobę przed meczem Staszek wolał nie odnosić się do mej prowokacji. - Zobaczymy... - dyplomatycznie odpowiedział z uśmiechem. 

Z ekipą ze Staniątek przyjechał zasłużony działacz Czarnych i Podokręgu Piłki Nożnej w Wieliczce, Stanisław Iwański. Sam gra pięknie na akordeonie, zaś na prawej stronie obrony gra jego syn, Tomasz. Z grą Czarnych też było dzisiaj jak najbardziej w porządku. Krótko po rozpoczęciu meczu wrzut z autu wykonał Błachacz, to jego popisowy „numer”. Piłka spadła tuż przed bramkę Garbarni i po muśnięciu przez Michała Gawlika wpadła do siatki. Konsternacja w szeregach gospodarzy była powiązana z szukaniem winnego. Skłaniam się ku wersji obciążającej konto Bartosza Kwiatkowskiego, najbliższe sąsiedztwo bramki powinno być nade wszystko domeną golkipera.  

„Garbarze” odpowiedzieli obronionym przez Machlowskiego strzałem Piotra Antasa i zmarnowaniem okazji przez Łukasza Machnę. W 24. minucie Kwiatkowski zbyt ryzykownie i daleko opuścił posterunek, co omal spożytkował Łukasz Sośnicki, lecz piłka minimalnie minęła cel. Nie odniosło skutku kolosalne zamieszanie na przedpolu Machlowskiego. Także obok bramki przeszła futbolówka po chytrej „wrzutce” Krzysztofa Kalemby z wolnego. Natomiast na szczęście niegroźną kontuzją głowy Rożka zakończyło się jego zderzenie z Michałem Lelkiem. Rożek sięgnął po mineralną stojącą tuż za linią autową. - Oszczędzaj wodę, chłopie. To ostatnia butelka... - zaapelowali do Rożka przecież życzliwi mu kibice ze Staniątek. Istotnie, im też bardzo chciało się pić. 

Drugą połowę opuścili Kalemba i Adam Przeniosło, bo pierwsza drużyna seniorów Garbarni właśnie odjeżdżała na mecz do Połańca. Mecz lepiej wznowili goście, w 48. minucie Kwiatkowski z trudem obronił przyziemny strzał Gawlika. Za moment zaś skuteczniejszy był Sebastian Misiewicz i zrobiło się 0-2. Od tego stanu Garbarnia zabrała się ostro do roboty. Po centrze Antasa z wolnego Michał Lompczyk z najbliższej odległości nie pokonał Machlowskiego. Chwilę później pięknie wypalił z półobrotu Jakub Juraszek, ale Machlowski kapitalnie przerzucił piłkę nad poprzeczką. Z kolei Antas z 15 metrów uderzył za wysoko, zaś Lelek „główkował” z bliska obok słupka. W 70. minucie fantastycznie złożył się do strzału Machno, ale minimalnie chybił. Bramkę Machlowskiego znów zaatakował Antas, golkiper Czarnych był dzisiaj w świetnej formie.  

Trener Krasny zresztą też. Kilkadziesiąt sekund po zastąpieniu Misiewicza przez Adriana Piecha zmiennik od razu wpisał się na listę po asyście Gawlika, którego wkrótce przy schodzeniu z boiska pożegnały głośne brawa przyjezdnych kibiców. Zanim to nastąpiło, właśnie szarżę Gawlika skutecznie powstrzymał Kwiatkowski. Zaś sposób na pokonanie Machlowskiego w końcu znalazł Machno, po ładnej asyście Lompczyka, ale była to tylko kosmetyczna zmiana wyniku.  

I jeszcze jedno. Bezpośrednio po utracie trzeciego gola piłkarze Garbarni mieli duże pretensje do arbitra, który - ich zdaniem - nie odgwizdał we wcześniejszej fazie akcji popełnienia faulu na Oskarze Dygasie. Nie podzielam tych obiekcji, zresztą Dygas przede wszystkim nie powinien ryzykować podania w centralne rejony boiska, skąd zaczęło się całe nieszczęście. Ponadto warto pamiętać, że w już opisanej sytuacji Gawlika w 48. minucie także Dygas sprokurował bardzo groźną sytuację. Tylko, że dzięki Kwiatkowskiemu jeszcze nie skończyło się to katastrofą...
Jerzy Cierpiatka

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty