Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > VI liga (Kraków)
Od spania do truchtu

Wieczysta Kraków - Bieżanowianka Kraków 5-2 (2-1)

0-1 T. Liszka 15 (samob.)
1-1 Paliwoda 25
2-1 Fromont 32
3-1 Ścigalski 50
3-2 Woźniak 52
4-2 Suchan 75
5-2 Rojek 88

Sędziował Bartłomiej Zaręba.
WIECZYSTA: Szewczyk - Bartosik, Fromont, Podsiadły, T. Liszka - Paliwoda, Pytel, Podlewski, Michno - Suchan, Ścigalski (72 Rojek).
BIEŻANOWIANKA: Banasik - Wiewióra (46 Nawratil), Kukla, Woźniak, Spolitakiewicz - Moroński, Mac, Grochola, Boratyński (75 Źróbek) - Szumny (46 Łukawski), Sosnowski.

Wieczysta - po kolejnym zwycięstwie - ucieka ze strefy spadkowej, ale do pełnego bezpieczeństwa jeszcze brakuje trochę punktów, zwłaszcza że nieznana jest liczba spadkowiczów.

Mecz z Bieżanowianką zaczął się dla gospodarzy źle - od straty bramki po strzale samobójczym T. Liszki. Po kolejnym kwadransie wszystko wróciło do normy, ale gra Wieczystej pozostawiała wiele do życzenia.

- Na początku było spanie i przegrywaliśmy 0-1, potem zaczął się spacer i objęliśmy prowadzenie 2-1, truchtem skończyliśmy mecz wynikiem 5-2 - obrazowo komentuje przebieg spotkania Grzegorz Plata, trener Wieczystej.
- Samobójczy gol nas obudził, zaczęliśmy grać z większą agresywnością - kontynuuje trener Plata. - W przerwie nastąpiła ostra rozmowa i zawodnicy wzięli sobie do serca moje słowa. Od stanu 3-2 tempo było jednak ospałe, sami sobie fundowaliśmy nerwówkę. Ożywienie wniósł junior Rojek, przy jego udziale padły dwa gole, które przesądziły o naszej wygranej.

Pięć goli zdobyła Wieczysta grając bez swego najlepszego snajpera Dawida Lachowicza. - Ma lekką kontuzję, wolałem go oszczędzić na kolejne ważne mecze tego ciężkiego finiszu rozgrywek - wyjaśnia szkoleniowiec drużyny gospodarzy.

- Tyle nerwów tracę przez te nasze porażki! - mówi po meczu zły i rozgoryczony Artur Banasik, bramkarz Bieżanowianki, a zarazem prezes klubu. - Konsekwentnie powielamy te same błędy w obronie, niczego się na nich nie uczymy, a są to podstawowe, niemal trampkarskie błędy... Z samej gry na przykład dzisiaj należał się nam remis, ale sprezentowaliśmy rywalom bramki i jak zwykle w naszym wykonaniu koniec był bez happy endu. Nie musieliśmy dziś wcale przegrać! Inna sprawa, że - jeśli się przyjrzeć temu tak dokładnie - my tak naprawdę nie mamy wykonawców do takiej gry w defensywie czy ataku, która dawałaby nam szanse na zwycięstwa w lidze...


- Powiedziałbym krótko tak: jednym się nie chciało grać, a drugim (czyli nam) jeszcze bardziej - skwitował sobotni mecz Tomasz Polak, trener Bieżanowianki.

Jak padły bramki

0-1
Goście zacentrowali w pole karne "na aferę", bez konkretnego adresata, a obrońca Wieczystej T. Liszka przeciął podanie i kolanem wpakował piłkę do własnej bramki

1-1
Podlewski odebrał w środku pola piłkę zawodnikowi gości, minął dwóch następnych i z ok. 16 m oddał strzał; bramkarz Bieżanowianki odbił futbolówkę, a Paliwoda pospieszył z dobitką

2-1
Michno dośrodkował z kornera idealnie na głowę do Fromonta, który uderzył celnie po "długim"

3-1
Ścigalski, nie niepokojony przez obronę rywali, oddał spoza narożnika szesnastki tzw. centrostrzał; piłka przelobowała bramkarza i wpadła w samo "okienko"

3-2
Po rzucie rożnym obrońcy gospodarzy nie przeszkodzili Woźniakowi w oddaniu celnego strzału

4-2

Junior Rojek zabrał piłkę obrońcy Bieżanowianki, stracił ją, ale po chwili zawalczył i odzyskał, a następnie dograł na czystą pozycję do Suchana

5-2
Podlewski przeprowadził indywidualną akcję, ale w sytuacji "sam na sam" jego strzał obronił Banasik; odbił piłkę do boku, gdzie z dobitką czyhał Rojek

 

RK

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty