Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > VI liga (Kraków)
Dżoker jubilat w 90 minucie

Bronowianka Kraków - Wawel Kraków 2-1 (0-1)

0-1 Terczyński 44
1-1 Białko 55
2-1 Frankowski 90

Sędziowali Bartłomiej Zaręba oraz Artur Karasiewicz i Daria Listwa. Żółte kartki: Małodobry - Kaczmarczyk. Widzów 50.
BRONOWIANKA: Wiecheta - Walczak, Białko, A. Kubik (Wójcikowski), Allen - Mazur (46 Jóźwik), Małodobry, Ł. Kubik (46 Gilarski), Piwowarski - Zegarek, Kolański.
WAWEL: Mrowiec - Pauli, Terczyński, Nowak, Brodowski - Kurowski, Kolasa, Wójtowicz, Walaszczyk, Kawski - Kaczmarczyk (82 Wiśniewski).

 

 

Tuż przed ostatnim gwizdkiem Bronowianka dzięki rezerwowemu Pawłowi Frankowskiemu sięgnęła po komplet punktów. Był na boisku pięć minut i nim zdobył zwycięskiego gola zdążył się już narazić trenerowi Januszowi Spucie, nie wykorzystując znakomitej szansy z 86 min. Gdyby nie wykazał się też przytomnością w 90 minucie, chyba nie byłoby po meczu chóralnego 100 lat z okazji urodzin strzelca... A tak rozbrzmiewało z szatni Bronowianki, której radości nie psuła taka mała wątpliwość, czy decydujące trafienie nie padło po spalonym. Inna rzecz, że z kolei Bronowianka mogła mieć zastrzeżenia do decyzji sędziego z pierwszej połowy, który na wskazanie asystentki uznał, że w 26 min Zegarek posłał piłkę do siatki ze spalonego.  A nam się wydawało, że  ten akurat gol był prawidłowy.

 

Co ciekawe piłka trzy razy wpadała do siatki w pierwszej połowie, ale tylko raz - zdaniem arbitra - prawidłowo. Wawel też bowiem zaliczył trafienie ze spalonego w 38 min. Tylko to z 44 min - byłego gracza Bronowianki - Terczyńskiego nie budziło wątpliwości. Bramkarz Bronowianki brzydko zaklął, za co arbiter ukarał zespół rzutem wolnym pośrednim z 14 metrów. Lekko trąconą z niego piłkę obrońca Wawelu posłał znakomitym strzałem do celu i goście niespodziewanie prowadzili w Bronowicach.

Grano w trudnych warunkach, na boisku, na którym już przed meczem stały kałuże wody, a z każdą minutą błotna bryja robiła się coraz bardziej nieprzyjazna piłkarzom. W tych to okolicznościach przyrody pomysły Bronowianki z pierwszej połowy, w której lider tabeli chciał pograć piłką, były z założenia nietrafione. Kilka razy futbolówka stawała bowiem w połowie drogi do adresata podania i tyle było z całego ambitnego pomysłu.

 

Wawel lepiej się do tych warunków przystosował. Wybierał prostsze środki, próbował strzałów z dystansu (w 14 min spod poprzeczki wypiąstkował taki Wiecheta, wcześniej Kawski strzelał tuż obok spojenia). Pierwszy celny strzał Bronowianki - w wykonaniu Amerykanina Allena - był banalnie łatwy do obrony. Po drugim celnym strzale gospodarzy Zegarka (z 26 min po podaniu Piwowarskiego) między nogami Mrowca (z 26 min po podaniu Piwowarskiego) sędzia gola nie uznał.

Trzech zmian dokonał trener Sputo w przerwie (w tym jednej wymuszonej) i gospodarze ruszyli do odrabiania straty. W 55 min po rzucie rożnym (sporo ich w tej części było) bitym przez Zegarka, obrońca Wawelu właściwie zgrał piłkę głową pod nogi stojącego metr przed bramką przy dalszym słupku Białki, który przytomnie wepchął futbolówkę do bramki.


Gospodarze produkowali kolejne sytuacje podbramkowe, nie potrafił się w doskonałych odnaleźć Piwowarski. W 57 min po podaniu Kolańskiego zamiast płasko strzelać, posłał piłkę nad bramkę. W 62 min pomocnik Bronowianki znów wybrał gorsze rozwiązanie, zamiast decydować się na spotkanie sam na sam z bramkarzem, chciał oddać odpowiedzialność za zakończenie akcji Kolańskiemu. Podanie przecięli obrońcy.

 

Bramki mogły paść w kolejnych minutach - w 70 min, gdy Kolański (po wrzutce Piwowarskiego) główkował w słupek albo w 86 min, gdy Zegarek skorzystał z błędu obrońców i strzelał mocno. Piłkę wybił bramkarz, ale tak że trafiła do Frankowskiego (wszedł minutę wcześniej), który przestrzelił fatalnie.


Wawel z nadzieją przyjął podejście do rzutu wolnego Terczyńskiego w 88 min. Dobry strzał zmusił bramkarza Bronowianki do dużego wysiłku, ale nie zaskoczył. Inaczej było w 90 min po drugiej stronie. Frankowski wyrwał się obrońcom na linii pola karnego, strzelał na raty z prawej strony, za drugim razem  celnie. Koledzy omal nie zadusili swojego dżokera ze szczęścia...

MAS

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty