Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Seniorzy > V liga (Nowy Sącz)

KS Zakopane - Dobrzanka Dobra 3-0 walkower

 

Sobotni mecz pierwszej kolejki V ligi nowosądeckiej pomiędzy KS Zakopane i Dobrzanką Dobra zakończył się po pierwszej połowie. W 43 minucie zawodnik gości ostro zaatakował piłkarza KS Zakopane - Bernarda Wszołka. To była iskra zapalna i rozpoczęła się regularna bitwa na pięści. Najbardziej ucierpiał gracz przyjezdnych, który mocno trafiony w twarz (nazwisk nie podajemy, bo to z pewnością będzie oficjalnie potwierdzone) stracił przytomność i został przewieziony do szpiala. Po tym wydarzeniu goście postanowili nie wychodzić na drugą połowę i w tej sytuacji odgwizdany został walkower. Ostateczna decyzja będzie należeć do OZPN w Nowym Sączu, który zapewne powoła specjalną komisję do wyjaśnienia bulwersujących wydarzeń na murawie.

Do chwili przerwania potyczki KS Zakopane prowadziło 1-0 po golu Bolesława Wesołowskiego w 5. minucie.

ST

 

Na stronie Dobrzanki ukazał się tekst o niecodziennych wydarzeniach w Zakopanem. Zamieszczamy głos jednej ze stron w wersji oryginalnej i bez skrótów.

Bitwa pod Giewontem

Do niecodziennych i „arcyciekawych” zdarzeń doszło wczoraj w stolicy Tatr, a mianowicie w Zakopanem, gdzie tamtejszy Klub Sportowy inaugurował sezon meczem z drużyną LKS Dobrzanki Dobra. Zacznijmy od początku, bo już od początku było coś nie tak. Wiem, że dla niektórych może to nawet nie mieć związku z meczem, ale podróż była bardzo długa i męcząca. Wyjechaliśmy o godzinie 14:30, a dotarliśmy dopiero na godzinę 17:10. Od rana rozgłośnie radiowe trąbiły o „nieludzkich” korkach na słynnej Zakopiance. Wjazd do Mszany Dolnej kosztował nas prawie godzinę czasu, podobnie lecz dużo krócej było przed Rabką. Wstęp mamy już za sobą. Teraz przejdźmy do piłki nożnej, na boks, MMA, zapasy i inne tego typu sztuki walki będzie czas później.


Obie drużyny rozpoczęły zachowawczo, używając przy tym prostych i skutecznych środków. W tym momencie należy wspomnieć o bardzo dobrze przygotowanej murawie, piłka chodziła jak po dywanie. Aż przyjemnie się gra na takim boisku. Pierwszy kwadrans ze wskazaniem na gospodarzy, przede wszystkim ze względu na to, iż stworzyli sobie jedyną dogodną sytuację bramkową i ją wykorzystali. Wesołowski wykorzystał niefrasobliwość i nieporozumienie w centrum dowodzenia i w sytuacji jeden na jeden pokonał Łazarczyka strzałem w krótki róg. Jak zwykle robimy głupi błąd w Zakopanem i tracimy bramkę. Jednakże ta sytuacja była swego rodzaju bodźcem dla gości, którzy dostali „kopa” i zaczęli napierać na bramkę rywala. W 22 minucie z rzutu wolnego z okolic 25m uderzył Adam Palka, a po jego strzale bramkarz z zakopiańskiej bramki wybija piłkę na rzut rożny. Następnie kilka stałych fragmentów i wymiana ciosów z obu stron. Dużo kontrataków, mnóstwo crossów szukających napastników, ale mało celnych strzałów z dystansu. W międzyczasie łapiemy żółte kartki za „gadanie”. Martwi fakt, że arbiter zwracał uwagę tylko na uwagi naszych zawodników. Od początku nie panował nad meczem, co się uwidoczniło w 44 minucie. Dopuszczał do zbyt ostrej gry, momentalnie wręcz brutalnej. Oczywiście z obu stron mieliśmy do czynienia z taką grą, jednak niektóre wślizgi bloku defensywnego gospodarzy krótko mówiąc mijały się z celem, i zamiast trafiając w piłkę, trafiały w nogi i ochraniacze. Czego wynikiem była sytuacja z 31 minuty gdy to góralski stoper złamał ochraniacza jednemu z naszych piłkarzy. A mawiają że sport to zdrowie. Najlepszą okazję do strzelenia gola Dobrzanka stworzyła sobie w 37 minucie. Maciek Gąsior krótko rozegrał stały fragment z Karolem Dziadoniem ten dostał piłkę na 14 metrze i w sytuacji niemalże stuprocentowej jego intencje wyczuwa golkiper gospodarzy parując piłkę przed siebie, a dobitka okazuje się niecelna. Chwilę potem jeszcze raz ten sam zawodnik po przedrylowaniu trzech graczy w środka pola próbował strzału z dystansu, jednak znowu minimalnie niecelnie. Ostatnie minuty pierwszej połowy i jak się potem okazało całego meczu „należały” do Zakopiańczyków.


A teraz czas na gwóźdź programu.

W 44 minucie w prawym sektorze dochodzi do ostrego starcia, nie pierwszego już w tym meczu. Pewnie gdyby wcześniej arbiter w podobny starciu ukarał zawodników z Zakopanego żółtą kartką w ogóle by do tego nie doszło, ale Pan Opaliński po raz kolejny dopuszcza do bardzo ostrej gry. Nasz prawy obrońca Michał Joniec fauluje lewoskrzydłowego gospodarzy. Zdaniem miejscowych brutalnie. Ale ja się teraz pytam, skoro aż ta brutalnie to dlaczego sam „poszkodowany” natychmiastowo, jakby wystrzelony z procy wstaje z murawy, nabuzowany, niemalże z pianą na ustach doskakuje do Michała odpychając go. Dochodzi do przepychanek, w których uczestniczy około 20 zawodników. A w tle wyłania się rozpędzony niczym Superman pędzącej sprintem niczym Usain Bolt od własnej bramki – główny bohater bramkarz KSZ – Pan Kożuch. Ma jeden cel, wziąć sprawy w swoje ręce i wymierzyć sprawiedliwość. Udaje mu się to, atakując z pełnym impetem dwoma pięściami naszego zawodnika. Michał pada na boisko nieprzytomny, z całą zakrwawioną twarzą. Krew leje się strumieniami z ust i nosa. Michał po chwili, odzyskuje przytomność, jednak ciężko nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Dzwonimy na karetkę i na policję. Kilkanaście minut potem wracamy na boisko na 15s i schodzimy do szatni. Drużyna podejmuje decyzję że w związku z tak chuligańskim zachowaniem nie będziemy kontynuować meczu. Meczu w którym mieliśmy więcej okazji bramkowych. Mało tego drugą połowę gralibyśmy w przewadze. Decyzję piłkarzy należy uszanować, zdrowie jest najważniejsze. W piłkę nożną się bawimy jak przystało na amatorski klub z małej wioski.


Nie chciałbym w moim newsie atakować drużyny KSZ, sztabu szkoleniowego, kierownictwa. Nie odbierajcie w ten sposób mojej wypowiedzi. Starałem się obiektywnie opisać wydarzenia boiskowe. Nic nie usprawiedliwia wybryku waszego bramkarza i powinien za to zostać surowo ukarany.

dobrzanka.pl

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty