Sandecja Nowy Sącz - Okocimski Brzesko 0-0

SANDECJA: Bieniek - Baran, Kulpa, Zinyak, Solarz - Młynarczyk, Wilk, Konstanty (46 Szczepański), Nowak - Zawiślan, Fałowski.
OKOCIMSKI: Mieczkowski - Zachara, Curyło, Ostrowski, Żak - Wójtowicz (60 Multan), Mirski, Słomka (80 Wyczesany), Bieniek - K. Kania (35 Ważydrąg), F. Kania.

- Biorąc pod uwagę posiadanie piłki mieliśmy bardzo dużą przewagę, ale wypracowaliśmy tylko trzy "setki" podczas gdy Okocimski żadnej - mówi Janusz Świerad, trener Sandecji. - Rywale bardzo mądrze sie bronili na 25., 30. metrze i wyprowadzali kontry. My zaś biliśmy głową w mur. Myślę, że zawodnicy nie zagrali dziś na sto procent, co wytknąłem im po meczu...

Sytuację jaką miała Sandecja w I połowie trener Świerad określił nie jako stu, ale... dwustuprocentową. Po akcji z Fałowskim Zawiślan znalazł się sam na sam z bramkarzem, lecz trafił akurat w niego, a dobitka Fałowskiego do pustej bramki była... niecelna.

Po przerwie sądeczanie mogli zdobyć zwycięskiego gola po podaniu Młynarczyka wzdłuż bramki, Fałowski jednak przyjął piłkę i wycofał zamiast strzelać samemu. Dobrą okazję miał ponadto Zawiślan.

- Graliśmy wreszcie w pełnym składzie i okazało się, że możemy powalczyć z każdym - uważa Marek Małysa, trener Okocimskiego. - Nastawiliśmy się na defensywę i na kontry. Staraliśmy się grać agresywnie na własnej połowie. Sandecja na pewno prezentowała ładniejszy futbol, ale nasza obrona była dziś zaporą nie do przebycia. Świetnie spisywał się w bramce Mieczkowski, który obronił trzy, cztery beznadziejne sytuacje. Cieszymy się z tego punktu, ale przy innej pracy sędziego mogliśmy mieć trzy. Arbiter nie odgwizdał ewidentnych dwóch karnych dla nas. W pierwszym przypadku obrońca trzymał Bieńka za koszulkę, a w drugim piłka spadła na rękę zawodnika Sandecji. Sędzia stał dziesięć metrów dalej, ale tego nie widział...

rst