Beskid Andrychów - Garbarnia Kraków 0-5 (0-2)

0-1 Kawaler 23
0-2 Stolarski 37
0-3 Kawaler 70
0-4 Kasprzak 76
0-5 Kawaler 88
Sędziowali: Ireneusz Warchał oraz Robert Grzywa i Bartłomiej Noga z Wadowic. Mecz bez kartek.
BESKID: Kurzyniec – Kuźma, Zając (80 Lechowicz), Lewandowski (46 Matusiak), Galos - Kozłowski, Sobala, Kubik (27 Strzeżoń), Łysoń – Adamus, Zwińczak (75 Gaszman).
GARBARNIA: Kościelnik – Bajołek (85 Rojek), Noworolnik, Piechówka, Malarz – Kwit (77 Dudzicki), Stolarski (73 Żur), Kuśmierczyk, Mirończuk (65 Mrożek) – Kasprzak (89 Pytel), Kawaler.

Bohaterem pojedynku był Paweł Kawaler, który trzykrotnie trafił do andrychowskiej siatki. – Jest chyba katem tego zespołu – śmiał się po meczu Robert Włodarz, trener Garbarni. – Jesienią zaaplikował andrychowianom dwa gole. Ten zawodnik jest jak pistolet maszynowy, jak trafia, to seriami, ale bywa, że się zatnie – dodał żartobliwie krakowski szkoleniowiec.

Goście w pierwszej połowie grali pod wiatr, a – mimo to – strzelili dwa gole, ustawiające mecz. To dlatego, że grali piłką, głównie po ziemi, unikając złośliwości natury.

Okoliczności strzelenia kolejnych goli przez Garbarnię przedstawia kierownik drużyny, Jerzy Wojciechowski. - Przy pierwszym golu asystował Kasprzak, który prostopadle podał do Kawalera, a ten po ograniu bramkarza skierował piłkę do pustej siatki. Na 2-0 podwyższył Stolarski, po kapitalnej akcji czterech zawodników: Mirończuka, Kasprzaka, Kuśmierczyka i właśnie Stolarskiego, który uderzył z 20 metrów. Po zmianie stron znów wpisał się na listę Kawaler, po błędach dwóch obrońców Beskidu strzelił po tzw. krótkim rogu. Z kolei Kasprzak sfinalizował akcję Kawalera z Kwitem. Ostatnie owo należało do Kawalera, który po wymianie podań z Kasprzakiem ustalił rozmiary efektownego zwycięstwa naszego zespołu.

kamil, cst