Beskid Andrychów - Hutnik Kraków 2-6 (1-3)

0-1 Cyganek 20
1-1 Adamus 25
1-2 Cyganek 40
1-3 Buras 45
1-4 Sierakowski 47
2-4 Kozłowski 50
2-5 Buras 82 (karny)
2-6 Sierakowski 89

Sędziował Łukasz Borgosz z Wadowic. Żółte kartki: Galos, Lewandowski, Gajczak, Zając (B).
BESKID: Syty - Łysoń, Galos, Zając (62 Gaszman), Gajczak (65 Wandzel) - Kozłowski, Słupski, Sobala, Łuczak (20 Kadela) - Adamus, Strzeżoń (46 Lewandowski).
HUTNIK: Jasowicz - Lampart, Jaskólski (18 Mzyk), Antoniak, Bienias - Murzyn (73 Nawrot), Sierakowski, Buras, Cyganek (85 Orłowski) - Kowalczyk (55 Krawczyk), Tyrka (63 Leksander).

Gospodarze dwa razy wracali do gry, ale byli skazani na porażkę. - Przede wszystkim dlatego, że rozdajemy rywalom prezenty, ale do grudniowych "mikołajków" wciąż jeszcze daleko - mówił po meczu z uśmiechem Jan Witkowski, kierownik Beskidu, ale był to raczej śmiech przez łzy. - Słabi z nas "zbóje" z gór, bo janosikowe przynajmniej łupiły bogatych, a my im oddajemy punkty za darmo.

Przy pierwszej bramce Gajczak nie wyskoczył do główki, więc piłka spadła pod nogi Cyganka, którego strzał był już tylko formalnością.

Miejscowi po raz pierwszy wrócili do gry za sprawą Adamusa, któremu udało się skończyć akcję Kozłowskiego, jednak kolejny prezent, bo Syty, na co dzień pierwszy bramkarz pierwszego zespołu występującego w III lidze, nie zdołał opanować piłki, więc Cyganek wepchnął ją do siatki.

Z kolei po Kiksie Galosa, w środkowej strefie boiska, Buras od 40. metra biegł na samotne spotkanie z Sytym i szansy nie zmarnował.

Po raz drugi miejscowi mieli nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone, zaraz po zmianie stron, kiedy po indywidualnej akcji trafił Kozłowski. Jednak lepszą "solówką" wcześniej popisał się Sierakowski, mijając kilku andrychowian niczym slalomowe tyczki.

Goście w końcówce mieli karnego, a wynik strzałem do pustej bramki ustalił Sierakowski.

Krakowianie po meczu podkreślili, że andrychowian i tak spotkał najniższy wymiar kary.

mateo