Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Juniorzy starsi > II liga (Kraków B) JS
Bandycki wybryk piłkarza-juniora na boisku w Słomnikach2011-05-07 23:35:00

Tragiczny w skutkach był epilog meczu piłkarskiego krakowskiej II ligi juniorów pomiędzy Słomniczanką a Pogonią Miechów (0-3). Już po zakończeniu spotkania jeden z zawodników gospodarzy (tak twierdzą świadkowie) uderzył z całej siły pięścią nie spodziewającego się ataku zawodnika Pogoni Rafała Makowskiego. 18-letni piłkarz z Miechowa doznał poważnych obrażeń i grozi mu utrata oka.


Karetka pogotowia odwiozła go do szpitala w Miechowie, a następnie - po stwierdzeniu pęknięcia w trzech miejscach kości jarzmowej twarzoczaszki i zagrożenia utraty oka - przewieziono zawodnika do szpitala im. Rydygiera w Krakowie.

O dramatycznych scenach jakie rozegrały się na stadionie w Słomnikach opowiada Mariusz Malicki, prezes Pogoni Miechów i trener drużyny juniorów:

- Mecz toczył się pod nasze dyktando, nic nie wskazywało, że dojdzie do takiego dramatu. Pierwsza bójka nastąpiła około 80. minuty, gdy nasz zawodnik Rafał Dudek sfaulował zawodnika gospodarzy, a ten zaraz podbiegł do niego i popchnął. Po chwili zaczęli się okładać pięściami, doskoczyła reszta piłkarzy. Całe zajście sędzia skwitował dwoma czerwonymi kartkami dla Słomniczanki i jedną dla Pogoni.

Już wtedy, razem z działaczem klubu Krzysztofem Porębskim czuliśmy, że może dojść do poważniejszych ekscesów. Widzieliśmy co się dzieje na boisku i na trybunach. Zadzwoniliśmy więc po raz pierwszy na policję z prośbą, by przyjechała, bo baliśmy się o własne bezpieczeństwo.

Kiedy mecz się zakończył i zawodnicy schodzili z płyty wywiązała się szamotanina. Z relacji bezpośrednich świadków wynika, że piłkarz Słomniczanki z numerem 17 na koszulce nagle, z wyskoku, uderzył z całej siły pięścią w głowę Rafała Makowskiego. Nie miał do niego nic, bo Rafał przez cały mecz zachowywał się bardzo spokojnie. Po prostu szedł pierwszy...

Wezwaliśmy natychmiast pogotowie, które przyjechało po kwadransie. Wydzwanialiśmy też kilka razy na policję, ale ta zjawiła się po około 45 minutach! Ponoć funkcjonariusze byli zajęci przeszukaniem jakiegoś domu w innym miejscu. Po przyjeździe ich interwencja ograniczyła się do zebrania kilku numerów telefonicznych, po czym odjechali. A sprawca tego bandyckiego czynu spokojnie sobie poszedł do domu, jeszcze poklepywany przez kolegów, którzy mu gratulowali takiego zachowania!

Najgorsze jest to, że w tej bójce po meczu brali też udział starsi ludzie ze Słomnik. A powinni przecież powstrzymać swoich zawodników. Sam grałem w piłkę trochę lat, także po różnych wioskach. Słyszało się wyzwiska, ale takiego bicia jak dzisiaj nigdy nie było. Człowiekowi odechciewa się działać w futbolu. Który rodzic zgodzi się, by jego dziecko grało w piłkę, jeśli usłyszy co może je spotkać na meczu?

- Jeżdżę na mecze od wielu, wielu lat, ale na takim "meczu" jeszcze nigdy nie byłem. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem... - dodaje Zbigniew Piwowarski, wiceprezes Pogoni.

 

W załączniku do protokołu meczu prowadzący zawody sędzia Kamil Sikora opisał to co widział. A widział przede wszystkim to co działo jeszcze na boisku, pod koniec spotkania. Wg jego relacji, w 85. minucie, po faulu na zawodniku Słomniczanki Ciałowiczu (nr 5) poszkodowany uderzył pięścią w twarz faulującego R. Dudka z Pogoni (nr 13). Po tej sytuacji wywiązała się bójka na boisku, po której ukaranych czerwonymi kartkami zostało trzech zawodników - Ciałowicz i Strona (za uderzenie przeciwnika bez piłki) ze Słomniczanki oraz R. Dudek z Pogoni. Na boisko - jak opisuje sędzia - wtargnęli kibice Słomniczanki, prowokując do awantury. Mecz został dokończony po zejściu z boiska kibiców i ukaranych piłkarzy.
Zajścia, w którym poszkodowany został junior Pogoni Rafał Makowski sędzia nie widział, gdyż w tym czasie przebywał już w szatni. W załączniku mogło się więc znaleźć jedynie stwierdzenie, że zawodnik Pogoni z numerem 17 został pobity i odwieziony karetką do szpitala; a także, że na stadion przybyła policja.

W załączniku znalazła się też wersja wydarzeń wpisana na żądanie trenera juniorów Słomniczanki, Andrzeja Kurczycha. Wg niego cała sytuacja została sprowokowana tym, że zawodnik Pogoni R. Dudek zaczął bić zawodnika Słomniczanki. A Rafał Makowski, którego odwiozła karetka do szpitala, został pobity przez kibiców po wzajemnych przepychankach.

 

- To kłamstwo w żywe oczy - mówi wiceprezes Pogoni, Zbigniew Piwowarski. - Rafał Makowski przez cały mecz chyba ani razu nikogo nie sfaulował, był najspokojniejszym zawodnikiem na boisku. Są świadkowie, że pobił go zawodnik Słomniczanki, a nie kibice. Trener Słomniczanki wpisując swoją wersję do załącznika skłamał. Po meczu, gdy już byłem w domu, trzy razy do mnie dzwonił, byśmy nie nagłaśniali tej sprawy. Zatelefonowałem do wiceprezesa Podokręgu, pana Dańdy, opowiedziałem mu co się stało. Tyle lat jeżdżę na mecze jako działacz czy kierownik drużyn, ale nigdy takiego bandytyzmu nie widziałem - zakończył wiceprezes Piwowarski.

Andrzej Kurczych, trener Słomniczanki, przedstawił nam swój punkt widzenia:
- Ubolewam bardzo nad zdrowiem tego chłopca z Miechowa, sam mam syna i wiem jak bym się czuł jako ojciec w podobnej sytuacji. Ubolewam też, że doszło do tej sytuacji, bo nie powinno do niej nigdy dojść. Rozmawiałem później, już wieczorem, z czterema chłopcami, którzy uczestniczyli w tej bójce. Nie ma dwóch zdań, że rzeczywiście uderzył nasz zawodnik z numerem 17 i na pewno poniesie konsekwencje swego czynu. Kiedy był dokonywany wpis do załącznika ja nie wiedziałem dokładnie co się stało, bo mnie przy tym nie było. Nie chciałem tylko, żeby wpisano, że uderzył zawodnik skoro w tamtym momencie nie było to oczywiste.
Co do telefonów do pana Piwowarskiego, to dzwoniłem tylko dwa razy i wyłącznie po to, by zapytać o stan zdrowia chłopca, a także o numer telefonu do prezesa, żebyśmy mogli wyjaśnić tę sytuację, zwłaszcza że za parę dni odbędą się mecze między naszymi drużynami trampkarzy, które mogłyby znowu stać się powodem do konfliktu. Przeprosiłem też w imieniu swoim i drużyny za zaistniałą sytuację.
Staram się zawsze działać uczciwie, w życiu i w sporcie, w którym przez dwanaście lat pracowałem z trampkarzami. Nie bronię wcale winnych w tej sprawie i bardzo mnie boli, że uczestniczyła w niej młodzież. To nie jest oczywiście usprawiedliwienie dla winnych, ale też nie wzięło się to wszystko z niczego. Chłopcy z Miechowa przyjechali do Słomnik nabuzowani, odbierałem to tak, jakby oni przyjechali tutaj na wojnę. Przed meczem nie podali rąk naszym zawodnikom, a w trakcie gry, w pierwszej połowie, głównie przerywali nasze akcje faulami taktycznymi. Jak się później dowiedziałem, jeden z naszych zawodników był w trakcie spotkania ciągle obrażany przez zawodnika Pogoni, obelgi były kierowane pod jego adresem i rodziców. Ta atmosfera wzajemnych animozji gęstniała aż w końcu znalazła tak fatalny finał.

 

RST

Aktualizacja 8.05.2011 9:15, 11:25


sp13a.jpg
sp6a.jpg
sp9a.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty