Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > IV liga Małopolska

Karpaty Siepraw - Limanovia Szubryt 0-2 (0-1)

0-1 Kiwacki 29

0-2 Kociołek 82
Sędziował Rafał Pąchalski (Kraków). Żółte kartki: Sikora, M. Suder, Szablowski – Banaszkiewicz, Wszołek, Wardęga. Czerwona kartka: Szablowski (druga żółta w 84 min).
KARPATY: Zachariasz - Morawiec, Szablowski, Sikora (88 Cichoń), M. Suder - Stolarski (46 Szych), Kubera, Szczytyński, Rapacz (46 Kwater) – Szymoniak, Komperda (78 Płachta).
LIMANOVIA SZUBRYT: Pyskaty – Wszołek, Górski, Banaszkiewicz, Kulewicz – Wańczyk, Ślazyk, Wardęga (70 Kociołek), Kiwacki – Gadzina (66 Miśkowiec), Basta (89 Kępa).

 

Karpaty chciały sprawić następną niespodziankę (przed tygodniem pokonały Orła Balin) i pierwsze stworzyły dogodną okazję do zdobycia gola. W 25 min Kulewicz zbyt lekko zagrał do własnego bramkarza i piłkę przejął Komperda, jednak przegrał pojedynek z Pyskatym, który obronił strzał nogami. Futbolówkę jeszcze przejął Szymoniak, ale uderzył z 16 m nad poprzeczką. Niewykorzystana sytuacja szybko się zemściła. W 29 min z rogu dośrodkował Gadzina, a piłka, mimo otarcia się o rękę jednego z zawodników gospodarzy, dotarła do Kiwackiego, który z bliska pokonał Zachariasza. W 35 min miejscowi znowu mieli wyborną okazję i byli bliscy doprowadzenia do remisu. Po prostopadłym podaniu Szczytyńskiego w sytuacji sam na sam znalazł się Stolarski, ale i tym razem Pyskaty był górą. Po jego interwencji futbolówka spadła 5 m przed bramką, ponownie dopadł do niej Szymoniak i uderzył z półwoleja... znowu nad poprzeczką.piłka, mimo otarcia się o rękę jednego z zawodników gospodarzy, dotarła do Kiwackiego, który z bliska pokonał Zachariasza. W 35 min miejscowi znowu mieli wyborną okazję i byli bliscy doprowadzenia do remisu. Po prostopadłym podaniu Szczytyńskiego w sytuacji sam na sam znalazł się Stolarski, ale i tym razem Pyskaty był górą. Po jego interwencji futbolówka spadła 5 m przed bramką, ponownie dopadł do niej Szymoniak i uderzył z półwoleja... znowu nad poprzeczką.

Po zmianie stron goście grali konsekwentnie, czekając na okazje do kontr. Jedną z nich przeprowadził Basta. Minął trzech rywali, ale nie trafił w światło bramki. W 74 min Limanovia podwyższyła prowadzenie, chociaż zdaniem gospodarzy w kontrowersyjnych okolicznościach. Po dalekim wybiciu przez gości o piłkę walczyli Morawiec z Kociołkiem i zdaniem miejscowych ten pierwszy został odepchnięty. Kociołek stoczył jeszcze jeden pojedynek, z Zachariaszem, i ponownie był lepszy, umieszczając futbolówkę w siatce.okazje do kontr. Jedną z nich przeprowadził Basta. Minął trzech rywali, ale nie trafił w światło bramki. W 74 min Limanovia podwyższyła prowadzenie, chociaż zdaniem gospodarzy w kontrowersyjnych okolicznościach. Po dalekim wybiciu przez gości o piłkę walczyli Morawiec z Kociołkiem i zdaniem miejscowych ten pierwszy został odepchnięty. Kociołek stoczył jeszcze jeden pojedynek, z Zachariaszem, i ponownie był lepszy, umieszczając futbolówkę w siatce.

- To była twarda rywalizacja i ambitny Kociołek wyszedł z niej zwycięsko – powiedział Antoni Mizgała, kierownik ekipy z Limanowej. - W pierwszej połowie mieliśmy lekką przewagę, w drugiej staraliśmy się kontrolować grę. Naszym celem było zainkasowanie kompletu i punktów i zadanie zostało zrealizowane.

- Mamy pewne zastrzeżenia przy stracie drugiego gola, kiedy moim zdaniem nasz zawodnik był zaatakowany nieprzepisowo – stwierdził Michał Wiącek, asystent trenera Tadeusza Piotrowskiego. - Szkoda, że nie wykorzystaliśmy naszych okazji, a goście grali mądrze taktycznie i nie pozwolili wydrzeć sobie zwycięstwa. Niestety, nasza passa została przerwana, ale sezon jeszcze trwa.
TOR

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty