Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > IV liga Małopolska

Hutnik Nowa Huta - Karpaty Siepraw 2-1 (1-0)

1-0 Cichy 9

1-1 Komperda 55

2-1 Jarosz 90+4

 

Sędziowali: Paweł Folwarski (Rokiciny Podhalańskie) - Marek Ciężobka i Łukasz Królczyk (obaj Nowy Targ). Żółte kartki: Lipowiecki, Szewcyzk - Szablowski. Widzów 700 (447 sprzedanych biletów).

HUTNIK: Stępniowski - Jarosz, Jurkowski, Urbaniec, Nosek - Nawrot, Dudziński (63 Stanek), Lipowiecki, Buras (84 Kozak) - Cichy, Białkowski (72 Szewczyk).

KARPATY: Zachariasz - Morawiec, Cichoń (46 Sikora), Szablowski, Turcza - Kubera, Szymoniak (66 Stolarski), Szczytyński, Kaczor (46 Galas) - Komperda, Szych (46 Stryszowski).

 

Hutnicy rozpoczęli z dużym rozmachem i wydawało się, że łatwo wygrają spotkanie. Zwłaszcza, że już w 9 minucie objęli prowadzenie. Goście wyprowadzali piłkę spod własnej bramki; Szablowski zagrał do Cichonia, ten chciał przedłużyć do bocznego obrońcy, ale uczynił to fatalnie i podał pod nogi rywala. Z prezentu skorzystał Łukasz Cichy, który z linii pola karnego trafił w dłuższy róg. Miejscowi poszli za ciosem i bliski szczęścia był Stanisław Dudziński, lecz po jego uderzeniu nie dał się zaskoczyć Jan Zachariasz.

W 16 minucie Karpaty przeprowadziły składną akcję lewą stroną. Damian Kubera obsłużył Konrada Komperdę, jednak ten fatalnie uderzył z zaledwie 6-7 metrów i futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Od tej chwili niewiele działo się na murawie, bowiem hutnicy nie forsowali tempa, a że i przyjezdni nie mieli atutów, więc piłkarze nie rozpieszczali kibiców. I dopiero przed gwizdkiem arbitra na przerwę zrobiło się gorąco pod bramką Karpat. Po wrzutce z prawej strony Jarosława Urbańca w idealnej sytuacji znalazł się Łukasz Cichy, jednak nie trafił czysto głową w piłkę.

 

W przerwie trener gości - Tadeusz Piotrowski - dokonał trzech zmian i szybko przyniosło to efekt. W 55 minucie nieporozumienie stoperów Hutnika wykorzystał Komperda i w sytuacji jeden na jeden dopełnił formalności. W ten sposób szybki napastnik zrehabilitował się za sytuację z 16 minuty. Miejscowi musieli zatem ruszyć do ataku i z upływem minut osiągnęli sporą przewagę. Strzelali m.in. Kamil Białkowski i Adrian Jurkowski, lecz obrońcy wybijali futbolówkę z linii bramkowej. W 65 minucie Damian Buras minął bramkarza  i z ostrego kąta trafił w słupek. Z kolei w 79 minucie - po składnej akcji Mateusza Noska i Cichego - Mateusz Stanek znalazł się sam przed zachariaszem i przymierzył wprost w niego. W końcówce przewaga była już bardzo duża, lecz nic nie wskazywało na to, że padnie bramka. A jednak... W czwartej minucie doliczonego czasu gry rzut wolny z lewej strony egzekwował Michał Nawrot i po jego wrzutce  Radosław Jarosz głową umieścił piłkę w siatce. To już jego drugi gol w tym sezonie - w doliczonym czasie gry - który dał trzy punkty Hutnikowi. Poprzednio uczynił to w Przeciszowie.

Andrzej Godny

Zdaniem trenerów:

Tadeusz Piotrowski (Karpaty):

- Mecz dostosował się do pogody, bo też był piękny. Na dodatek z mnóstwem sytuacji bramkowych, więc kibice mieli co oglądać. Dramaturgii również nie brakowało. Moi chłopcy walczyli i starali się jak mogli. Na pewno pod wzgledem technicznym ustępowali, ale ambicją nadrabiali braki. Wydaje mi się, że remis, choć Hutnik miał więcej sytuacji, podbudowałby mój zespół. A tak jest małe załamanie i spuszczone głowy, bo jak się przegrywa w doliczonym czasie doliczonego czasu gry to boli. Hutnicy mogli wcześniej spokojnie strzelić dwie bramki i wówczas nie mielibyśmy nic do powiedzenia.

 

Krzysztof Przytuła (Hutnik):

- Radek Jarosz jest specjalistą od bramek w 90 minutach. Mecz chcieliśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść i nie ulega to wątpliwości. Mogę być zadowolony z gry do pierwszej bramki i sporą część drugiej połowy, natomiast przespaliśmy 25 minut pierwszej części gry. Wynik 1-0, co powtarzam chłopakom od pół roku, to żaden wynik. Jest ciężej grać niż przy stanie 0-0, dlatego uczulałem w przerwie, aby strzelić drugą i może trzecią bramkę i wtedy grałoby się łatwiej. A tak widzieliśmy błąd, a można powiedzieć że wielbłąd, który zadecydował o tym, że straciliśmy gola na 1-1. No i zaczęła się nerwówka. Na pewno byliśmy drużyną lepszą, natomiast remis też mógł paść.

(AnGo)

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty