Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Seniorzy > IV liga (Kraków-Wadowice)

Karpaty Siepraw - Sokół Przytkowice 2-1 (2-1)

1-0 Grzegorz Stokłosa 10 (samob.)

1-1 Dawid Rzeszutko 31

2-1 Krzysztof Zając 36

 

Sędziowali: Jan Chlipała - Roman Baran, Marcin Tesarski (Nowy Targ). Żółte kartki: Kubera, K. Zając, Sikora - G. Stokłosa. Widzów 120.

KARPATY: Zachariasz - Morawiec, Szablowski, Cichoń, Suder - Galas (72 Sikora), Szymoniak (76 Staśko), Szczytyński, Kubera - Stolarski (87 Łapa), K. Zając.

SOKÓŁ: K. Żak - M. Zając, Skowronek (56 Barcik), G. Stokłosa, Jurzak - Lelek, Paśnik, W. Stokłosa, Smajek (76 Czara) - A. Pacułt (61 Monica), D. Rzeszutko.

 

Takiego meczu dawno w Sieprawiu nie oglądano. Karpaty wygrały czwartoligowy mecz z Sokołem Przytkowice tylko 2-1, choć powinny strzelić jeszcze kilka bramek. Nie wykorzystali m.in. rzutu karnego! Goście rozegrali najsłabsze spotkanie od bardzo dawna, a pewnym usprawiedliwieniem mogą być kłopoty zdrowotne, m.in. grającego trenera Romana Skowronka, który tuż po przerwie musiał opuścić plac gry. Do ostatniej chwili pozostawało w protokole wolne miejsce i dopiero po rozgrzewce kierownik drużyny wpisał do niego Adriana Pacułta.

 

Gospodarzom znakomicie ułożyła się potyczka, bowiem już w 10 minucie objęli prowadzenie. Lewą stroną przedarł się Damian Stolarski i wrzucił piłkę w pole karne. Grzegorz Stokłosa z woleja chciał ją wybić, ale uczynił to tak nieszczęśliwie, że nie trafił czysto i wpakował ją przy słupku do własnej bramki!

Karpaty atakowały, miały przewagę i wydawało się, że kolejne gole są kwestią czasu. Zwłaszcza, że w 18 minucie Krzysztof Zając ograł Grzegorza Stokłosę i mając przed sobą tylko Krzysztofa Żaka strzelił obok słupka. To się zemściło; na środku murawy nie została przerwana kontra Sokoła i Dawid Rzeszutko wprost ośmieszył defensywę miejscowych. Minął trzech piłkarzy i znalazł się przed Janem Zachariaszem pewnie lokując futbolówkę w siatce. W tym momencie ożywiła się liczna grupa przyjezdnych kibiców, choć nie wiedziała, że ich ulubieńcy będą przeżywać trudne chwile. W 36 minucie spod prawej chorągiewki dośrodkował Damian Kubera, a osamotniony Krzysztof Zając miał sporo czasu, aby głową skierować piłkę do siatki.

 

Po przerwie mieliśmy festiwal zaprzepaszczonych przez sieprawian okazji. Oto ich zapis:

49 minuta - po akcji Krzysztofa Zająca z 7 metrów nie trafił do pustej bramki Szczepan Galas

50 minuta - Damian Stolarski lobował bramkarza i przymierzył w poprzeczkę

65 minuta - Grzegorz Stokłosa faulował w lewym narożniku pola karnego Krzysztofa Zająca. Nikt nie miał wątpliwości, także arbiter i do podyktowanej "jedenastki" podszedł Tomasz Szablowski. Strzelił bardzo mocno i trafił w poprzeczkę!

66 minuta - Krzysztof Zając wybiegł sam na Krysztofa Żaka i miał mnóstwo czasu, aby wybrać odpowiedni wariant. Zdecydował się na minięcie golkipera i ten złapał piłkę

68 minuta - Krzysztof Zając i po chwili Szczepan Galas znów stanęli sami przed bramkarzem i ponownie nic z tego

75 minuta - Marcin Szymoniak ograł dwóch graczy Sokoła, ale zabrakło celnego uderzenia

89 minuta - Krzysztof Zając nie po raz pierwszy w dziecinny sposób poradził sobie z Grzegorzem Stokłosą, położył go na murawie i w idealnej sytuacji spudłował.

 

Goście byli bezradni i nie potrafili zagrozić bramce Jana Zachariasza. I dopiero w trzeciej minucie doliczonego czasu gry stanęli przed szansą. - Panie sędzio, już po czasie - krzyczał do arbitra bocznego trener Tadeusz Piotrowski. - Jeśli teraz Sokół strzeli bramkę, to nie ma sprawiedliwości na tym świecie - dodał. Tymczasem Łukasz Lelek ustawił futbolówkę na 30. metrze, a przecież z tej odległości zdobywał już ładne gole. Huknął mocno i precyzyjnie przy słupku, ale miejscowy golkiper zdołał efektowną paradą sparować piłkę. Po chwili sędzia z Nowego Targu zakończył zawody.

 

- To był dobry i szybki mecz, który z pewnością zadowolił kibiców. Moja drużyna zagrała ambitnie i muszę pochwalić chłopaków za świetną grę i stworzenie wielu sytuacji bramkowych. Zaraz po przerwie powinniśmy wysoko prowadzić i wówczas gralibyśmy spokojnie, a tak w końcówce niepotrzebnie zrobiłosię nerwowo. Trzeba się cieszyć z punktów, bo te w wyrównanej lidze będą na wagę złota - podsumował szkoleniowiec Karpat, Tadeusz Piotrowski.

 

Andrzej Godny, Siepraw

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty