Orlicz Suchedniów - Beskid Andrychów 0-1 (0-1)

0-1 Karcz 21

Sędziował Koper (Świętokrzyski ZPN). Żółte kartki: Kaczmarek, Kozyra - Panek, Kliber. Czerwona kartka Panek (80, druga żółta). Widzów 250.

ORLICZ: Bilski - Jaworek, Kubiec (46 Taler), Czerkaszyn, Nowocień - Kaczmarek, Witkowski (60 Rogala, 85 Matla), Hajduk, Babyn (60 Kozyra) - Rabenda, Gil.

Orlicz mógł zdobyć prowadzenie, piłka wprawdzie wpadła do siatki, lecz został odgwizdany faul na Jarosławie Cecudze. Zdeterminowani andrychowianie zdołali skutecznie zaatakować, a później dzielnie bronić się. Uczynili to w osłabieniu liczebnym, ponieważ naprawiając błąd Adamusa otrzymał Panek drugą żółtą kartkę.

- Odnieśliśmy wymęczone zwycięstwo. Pytam się: jak tu spokojnie szkolić, jak uczyć, skoro ciąży tak ogromna presja wyniku? Nie da się ukryć, piękna dziś nie było. Dominowała twarda walka drużyn, które miały na koncie zaledwie po trzy punkty. Bardzo cieszę się, że to dorobek Beskidu został pomnożony. Jedyny gol padł w 23. minucie, po jednej z nielicznych składnych akcji. A wręcz była to nawet koronkowa akcja. Kaczmarczyk podał do mnie, ja do Cecugi, który prostopadle uruchomił Karcza. Ten położył bramkarza i pewnie trafił do siatki. Po pauzie też mieliśmy okazje. Knapik znalazł Karcza na 5. metrze od bramki, ale strzelcowi jedynego gola chyba podskoczyła piłka na jakiejś nierówności murawy, bo nie padła następna bramka. Z kolei ja dośrodkowałem na głowę Knapika, ten zgrał piłkę do Frysia, centralnie ustawionego kilka metrów od bramki Orlicza. Bramkarz wydawał się być bez szans, ale Darek trafił akurat w nogi golkipera. Tak czy inaczej wracamy z Suchedniowa na tarczy, a to najważniejsze - skomentował grający trener Beskidu, Mirosław Kmieć.

JC