Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > Ekstraklasa

 

Zagłębie Lubin - Lech Poznań 1-0 (0-0)

1-0 Traore 79

Sędziował Marcin Borski z Warszawy; po jego kontuzji od 13 min Tomasz Grabowski z Opola. Żółte kartki: Plizga, Reina - Henriquez, Wołąkiewicz. Widzów 12 155 (w tym 2500 z Poznania).

ZAGŁĘBIE: Isailović - Rymaniak, Horvath, Reina, Kocot (84 Dinis) - Osmanagić (72 Pawłowski), Dąbrowski, Plizga, Hanzel, Abwo, Traore.

LECH: Kotorowski - Wojtkowiak (86 Ubiparip), Bosacki, Wołąkiewicz, Henriquez - Injac, Murawski, Kiełb (74 Kriwiec), Stilić - Ślusarski (63 Wilk), Rudnevs.

 

Choć w piątkowy wieczór do Lubina zawitał naszpikowany reprezentantami różnych krajów mistrz Polski, to Miedziowi nie musieli się bać. Lech Poznań to już nie ta sama drużyna, która w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu z łatwością pokonywała kolejnych przeciwników.

 

Poza tym z obozu Zagłębia w ostatnich dniach płynęły dobre wiadomości. Do składu wrócili bowiem kartkowicze - Damian Dąbrowski i Przemysław Kocot, a kontuzję wyleczył Szymon Pawłowski. Nadzieję na dobry wynik potęgowały miłe wspomnienia z jesiennego spotkania obu drużyn. Przypomnijmy, że lubinianie wygrali w stolicy Wielkopolski 1:0 po fantastycznym golu Mateusza Bartczaka.

Piłkarzy obu drużyn na Dialog Arenie przywitała rekordowa w tym sezonie publiczność w liczbie 12 155. Duży odsetek fanatyków stanowili goście z Poznania, których przybyło ponad dwa tysiące. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego rozpoczęła się bitwa - ta na głosy toczyła się na trybunach, a ta o trzy punkty na murawie. Obie stały na równym i wysokim poziomie.

Nim jednak piłkarze weszli na najwyższe obroty, boisko musiał opuścić… sędzia główny, Marcin Borski. Arbiter doznał kontuzji i konieczna była zmiana. Jego miejsce zajął techniczny - Tomasz Grabowski z Opola.

 

Wymianę ciosów rozpoczął Łukasz Hanzel, który jednak słabym uderzeniem nie zrobił nawet najmniejszej krzywdy Krzysztofowi Kotorowskiemu. Bramkarza Lecha próbowali pokonać także Mouhamadou Traore i Dawid Plizga. Swoje szanse mieli również goście. Najwięcej zamieszania wśród lubińskich szeregów defensywnych siał Artjoms Rudnevs. Za każdym razem efekt był jednak taki sam - albo dobrze interweniował Bojan Isailović albo Łotysz miał problemy z celnością.

Lechici najbliżej szczęścia byli w 41 min. Po dośrodkowaniu Grzegorza Wojtkowiaka z piłką minęli się wszyscy obrońcy Zagłębia, na szczęście zamykający akcję Rudnevs trafił tylko w boczną siatkę. Już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy mocniej musiało zabić serce trenera gości Jose Marii Bakero. Po strzale Amera Osmanagicia piłkę wypluł przed siebie Kotorowski, ale nadbiegający z dobitką Łukasz Hanzel nie potrafił jej opanować.

 

Szybkie tempo gry utrzymywało się także po zmianie stron, a z upływem minut coraz bardziej uwidoczniała się przewaga gospodarzy. Kotorowski uwijał się jak w ukropie i, choć miewał niepewne interwencje, to błędów nie popełniał. Impas trwał do 79 minuty.  Wtedy to w pole karne do Mouhamadou Traore podał Dawid Plizga, a senegalski napastnik Miedziowych z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki. To był nokautujący cios, po którym Lech już się nie podniósł.

Przy odrobienie szczęścia i zachowaniu zimnej krwi rozmiary zwycięstwa lubinian mogły być większe, ale i tak należy się cieszyć z trzech punktów. W tym, stojącym na naprawdę dobrym poziomie meczu, Zagłębie było po prostu lepsze.

 

PAW, Paweł Kucharski/Gazeta Wrocławska

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty