Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > Ekstraklasa
Niespodzianka we Wrocławiu: Śląsk pokonał Wisłę

Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2-0 (1-0)

1-0 Radosław Sobolewski 2, samob.
2-0 Łukasz Gikiewicz 64
Sędziował Paweł Gil (Lublin). Żółte kartki: Pawelec, Mila
ŚLĄSK: Marian Kelemen - Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Amir Spahić (59 Łukasz Gikiewicz) - Tadeusz Socha, Antoni Łukasiewicz, Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila, Marek Gancarczyk (85 Łukasz Madej) - Piotr Ćwielong (84 Waldemar Sobota)
WISŁA: Sergei Pareiko - Erik Cikos (69 Andres Rios), Osman Chavez, Kew Jaliens, Dragan Paljić - Radosław Sobolewski, Michaił Siwakow (46 Maciej Żurawski), Tomas Jirsak (69 Łukasz Garguła) - Andraż Kirm, Maor Melikson, Patryk Małecki

Niespełna 180 sekund po pierwszym gwizdku Pawła Gila wrocławianie pojawili się po raz pierwszy w polu karnym Wisły. Kew Jaliens wybił piłkę w głąb boiska i wydawało się, że zażegnał niebezpieczeństwo. Cały blok defensywny zaczął wybiegać do przodu, tymczasem odwrócony Antoni Łukasiewicz zagrał wysokim lobem piłkę za siebie, a ta spadła pod nogi Przemysława Kaźmierczaka. Pomocnik wyszedł w tempo, unikając spalonego, ale nieczysto uderzył. Przewidzieć tego nie mógł Sobolewski. Sunąc wślizgiem zmylił Sergeia Pareikę i dał prowadzenie gospodarzom.

Ci mogli pójść za ciosem, gdyż wkrótce wymarzoną okazję zmarnował Piotr Ćwielong. W trakcie inauguracyjnego kwadransa gra toczyła się po myśli Śląska. Udawało się mu uzyskiwać stałe fragmenty, będące jego mocną stroną, a zarazem największą bolączką krakowian.

Podopieczni Roberta Maaskanta przebudzili się jeszcze w pierwszej połowie. W 25. minucie byli o krok od wyrównania, kiedy główką uderzał Andraż Kirm. Przeszkodził im w tym ustawiony na linii Jarosław Fojut. W 32. minucie z dystansu przymierzył zaś Tomas Jirsak. Kelemen obserwował lot piłki i spokojnie odbił ją do boku. Wobec tego Śląsk schodził do szatni ze szczęśliwym prowadzeniem.

 

Od początku drugiej połowy w składzie Wisły pojawił się Maciej Żurawski. Doświadczony napastnik nie odmienił gry zespołu, podobnie jak wprowadzeni kilkanaście minut później Andres Rios i Łukasz Garguła. Owszem, Wisła dłużej utrzymywała się przy piłce, ale nie stwarzała zagrożenia pod bramką rywali.

Taktyka Śląska była prosta: dokonać przechwytu i skontrować. Sztuka ta udała się mu przynajmniej kilka razy, a w 64. minucie perfekcyjnie. Po nieudanym rzucie rożnym krakowian piłka została dostarczona do Sebastiana Mili. On pociągnął z nią w okolice środka boiska i wypuścił na wolne pole Marka Gancarczyka. Ten dograł do Gikiewicza, któremu pozostawało dołożyć nogę.

Kolejne gole wydawały się być kwestią czasu. Sam na sam zmarnował Piotr Ćwielong, potem pomylił się sędzia liniowy i niesłusznie zasygnalizował spalonego w wymarzonej sytuacji dla wrocławian. Najlepszą okazję do kontaktowego trafienia dla Wisły miał Kirm, lecz jego uderzenie było zbyt sygnalizowane. W ciągu ostatnich pięciu minut grała w przewadze (Gikiewicz został zniesiony z boiska z podejrzeniem złamania nogi w okolicach kostki), ale defensywa gospodarzy poradziła sobie z oblężeniem.

rb

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty