Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > Ekstraklasa
Śląsk może mieć żal do sędziego Małka

Jagiellonia BIałystok - Śląsk Wrocław 1-1 (0-1)

0-1 Kaźmierczak 38
1-1 Frankowski 62, karny

Sędziował Robert Małek (Zabrze). Żółte kartki: Kijanskas - Fojut, Ł. Gikiewicz, Sobota. Widzów 6000.

JAGIELLONIA: Sandomierski – Norambuena, Skerla, Kijanskas, Pejović – Kupisz, Hermes, Grzyb, Essomba (46 Seratlić) – Burkhardt (69 Lato) – Frankowski (86 Pawłowski).
ŚLĄSK: Kelemen – Socha, Celeban, Fojut, Pawelec – Sobota (83 Diaz), Sztylka, Kaźmierczak, Mila, Ćwielong (70 Gancarczyk) – Ł. Gikiewicz (66 Jezierski).

Jagiellonia Białystok tylko zremisowała ze Śląskiem Wrocław 1-1 w zaległym meczu 16. kolejki ekstraklasy. Śląsk prowadził po pięknym trafieniu Przemysława Kaźmierczaka. Jagiellonia wyrównała po trafieniu Tomasza Frankowskiego z kontrowersyjnego rzutu karnego.

 

Śląsk grał w Białysmtoku odważnie i może nawet zasłużył na więcej niż punkt. W żywym od początku meczu goście prowadzili od 38 min. Piotr Ćwielong z lewej strony dograł piłkę przed pole karne. Nadbiegający Kaźmierczak kapitalnie przymierzył lewą nogą i posłał rotowaną piłkę w górne okienko. Grzegorz Sandomierski, najmocniejszy punkt swojego zespołu, tym razem nie miał szans na skuteczną interwencję.

Gospodarze nie mogli otrząsnąć się po dość niespodziewanej utracie bramki, a Śląsk robił swoje. W 43 min mocno po ziemi z rzutu wolnego uderzał strzelec bramki, ale futbolówka minęła o prawie metr lewy słupek bramki Sandomierskiego. Jaga chciała doprowadzić do remisu jeszcze przed przerwą. Okazja nadarzyła się w 44 min, gdy z rzutu wolnego z lewej strony boiska dośrodkowywał Grzyb, ale bez efektu. Tuż przed zejściem piłkarzy do szatni goście przeprowadzili niemal bliźniaczą akcję do tej z 37. minuty, gdy gola zdobył Kazimierczak. Różnica polegała tylko na tym, że Mila uderzał bez przyjęcia niecały metr obok lewego słupka bramki gospodarzy.

Od początku drugiej połowy Śląsk pokazywał, że walczy o komplet punktów. Po akcji prawym skrzydłem Sochy i podaniu w środkową strefę boiska na strzał zdecydował się Sztylka, ale piłka poszybowała „Panu Bogu w okno”. W 49 min Mila  dostał piłkę w polu karnym, przełożył ją na swoją słabszą prawą nogę i gdy trzeba było już tylko huknąć na bramkę Sandomierskiego, nie trafił w piłkę.

W 55. minucie uśpione nieco trybuny podniosły się po rajdzie Burkhardta. Kibice zaczęli domagać się co raz śmielszych ataków swoich pupili, ale piłkarze Śląska jak na złość odbierali wszystkie piłki w defensywnie i grali bardzo mądrze w ofensywie, gdzie długo przetrzymywali ją m.in. Kaźmierczak, Mila i grający wyjątkowo dobre zawody Waldemar Sobota.

W 61. minucie zdarzyła się kontrowersyjna sytuacja, która zaowocowała wyrównującą bramką. W polu karnym upadł Kupisz, z którym walczył o piłkę Pawelec. Piłkarz Jagiellonii efektownie wyleciał w górę, jakby wykatapultowany przez rywala, ale nawet powtórki nie potwierdzały winy wrocławianina. Na wskazanie sędziego bocznego Robert Małek odgwizdał karnego.  - Nie było żadnego kontaktu między nami. Kupisz śmiał mi się w twarz po gwizdku sędziego - mówił po meczu rzekomy winowajca Pawelec. Dyskusje graczy Śląska na nic się zdały, do piłki podszedł Frankowski i potężnym strzałem w lewy róg bramki Kelemena doprowadził do wyrównania.

W 71. minucie Waldemar Sobota postanowił odgryźć się atakującym gospodarzom, ładnie łamiąc akcję do środka i uderzając mocno w krótki róg, ale Sandomierski nie dał się zaskoczyć. Śląsk, po przetrzymaniu trudnego okresu po utracie bramki, nie ustawał w walce o 3 punkty. W 73. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zupełnie niepilnowany Kaźmierczak nie potrafił skierować futbolówki do bramki.

Przez kolejne 10 minut gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Piłkarze Śląska kilka razy ładnie atakowali skrzydłami, ale brakowało im dokładnych dośrodkowań w pole karne. Z kolei podopieczni Michała Probierza często próbowali się przedostać pod „16” gości lewą stroną boiska i albo tracili futbolówkę, albo kończyli akcję fatalnymi wrzutkami na nadbiegających napastników.

Wprowadzony w 83. minucie Diaz główkując po dośrodkowaniu Gancarczyka mógł rozstrzygnąć losy meczu, ale kapitalnie wybronił Sandomierski. W ostatnich minutach meczu to Śląsk miał lepsze okazje do zdobycia zwycięskiego gola. W 87. minucie po raz kolejny z fantastyczniej strony pokazał się Sandomierski broniąc uderzenie głową Kaźmierczaka, którego idealnym podaniem obsłużył Pawelec.

ST/slaskwroclaw.pl/ekstraklasa.net

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty