Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > Ekstraklasa

Jagiellonia Białystok - Cracovia 4-2 (3-0)

1-0 Grosicki 18

2-0 Grosicki 39

3-0 Kupisz 41

3-1 Ntibazonkiza 48

4-1 Burkhardt 63

4-2 Ntibazonkiza 71

Sędziował Radosław Trochimiuk (Ciechanów). Żółta kartka: Kascelan - Pawlusiński.
JAGIELLONIA: Sandomierski - Norambuena, Skerla, Cionek, Lato - Kupisz (73 Makuszewski), Kascelan, Hermes, Grosicki - Burkhardt (82 Grzyb) - Frankowski (72 Essomba).
CRACOVIA: Cabaj - Janus, Polczak, Kosanović, Moskała - Ntibazonkiza, Szeliga, Łuczak (46 Suworow), Pawlusiński - Ślusarski (46 Ślusarski) - Matusiak (66 Suart).

Cracovia nie sprawiła niespodzianki w Białymstoku. Lider Ekstraklasy pokonał ją 4-2, do przerwy prowadząc już 3-0. Po fatalnej pierwszej połowie, Pasy podjęły walkę w drugiej, ale zdołały tylko postraszyć Jagiellonię. To 11. porażka krakowian w tym sezonie.

Przed meczem nagrodę dla najlepszego piłkarza października odebrał Tomasz Frankowski. To on musiał się znaleźć w centrum uwagi krakowskiej defensywy, podobnie jak Kamil Grosicki. I właśnie młodszy z napastników Jagiellonii mógł szybko podciąć skrzydła Cracovii. W 5 min uciekł lewym skrzydłem, nie dał się dopędzić obrońcy i strzelał z ostrego kąta w kierunku dalszego słupka. Trafił w słupek właśnie...

 

W 10 min Cracovia pokazała czym może zaskakiwać faworyta. Z rzutu wolnego ostro wbił piłkę w pole karne Pawlusiński, zgrał ją Szeliga, a na bramkę uderzał Polczak, Sandomierski instynktownie wybił piłkę. Mógł być gol.

Przez następne minuty krakowianie nie mogli wyjść z własnej połowy, co miało łatwe do przewidzenia skutek. W 18 min strata w środku boiska Łuczaka była początkiem bramkowej akcji Jagiellonia. Piłkę przejął Burkhardt, zagrał na lewo do Grosickiego, ten podciągnął do środka i z 12 metrów pięknie strzelił na wysokości Cabaja, ale nie do obrony dla niego.

 

W 26 min Pasy znów miały okazję bramkową po groźnej wrzutce Pawlusińskiego. Sandomierski minął się z piłką po dośrodkowaniu, doszedł do niej Matusiak, ale z 5 metrów posłał piłkę nad poprzeczkę. Nie upiekło się jednak Cracovii. W 39 min znów strata Cracovii w środku boiska miała fatalne skutki. Przejęta tam piłka i od razu świetnie zagrana przez Burkhardta trafiła do Grosickiego, tym razem ustawionego po prawej stronie, Nie zatrzymał go Janus, napastnik Jagiellonii wyciągnął z bramki i ominął Cabaja i z ostrego kąta posłał piłkę do siatki. Nie zdążył jej zatrzymać Polczak.

 

Nie zdążyła się jeszcze ekipa Jurija Szatałowa otrząsnąć, a było już 3-0. Trzeci cios zadał Kupisz, wieńcząc znów szybką akcję zespołu, strzałem z 10 metrów. Jeszcze nie minęła pierwsza połowa, a Cracovia już była na kolanach... - Przed meczem mówiłem mojej dziewczynie i chłopakom z zespołu, że chodzi mi hat-trick po głowie, na razie jestem na dobrej drodze - straszył w przerwie Kamil Grosicki. - Cracovia wyszła ofensywnie na nas i za to płaci - podsumowywał.

 

Co mógł Szatałow wymyślić w przerwie? Jeśli by zachęcał zespół do podjęcia walki i postawienia na ofensywę, to mogło to mieć złe skutki. Można było postawić na skrajną defensywę, ale ta też mogła mieć zgubne skutki, bo jego podopieczni nie nadążali za rywalami... Szkoleniowiec Cracovii postawił na ofensywę, na drugą połowę wyszli Bartłomiej Dudzic i Aleksandru Suworow. I Cracovia zaczęła zaskakująco. W 48 min Ntibazonkiza zdecydował się na mocny strzał z 20 metrów, mocno uderzona piłka trafiła w górny róg bramki Jagiellonii. Było 3-1. Przez parę chwil po golu Cracovia dotrzymywała kroku Jagiellonii, ale z czasem ta znów zaczęła dochodzić do groźnych sytuacji. W dwóch strzały Frankowskiego zostały zablokowane. Jednak w 63 min gospodarze dopięli swego. Burkhardt przypieczętował dobrą grę strzałem z 17 metrów, po którym lot piłki jeszcze zmienił rykoszet od Szeligi, to całkiem zmyliło Cabaja. Było 4-1.

Jagiellonii nie służyły jednak trafienia w drugiej połowie, tak się po nich rozkojarzała, że traciła gole, drugiego znów po świetnym strzale Ntibazonkizy. Przymierzył mocno i płasko po ziemi, tuż przy słupku z 15 metrów.

 

Cracovia miała wielką szansę poważnie przestraszyć lidera. W 80 min Dudzic przepchał się lewą stroną i idealnie dograł piłkę Ntibazonkizie na 5. metr, ten jednak fatalnie przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Mogło być 4-3...

W doliczonym czasie Cabaj wybił jeszcze piłkę po znakomitym strzale Essomby w górny, lewy róg.

 

- Jeśli traci się trzy bramki do przerwy trudno pokusić się o dobry wynik - mówił po meczu obrońca Cracovii Piotr Polczak.

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty