Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0-0

Sędziował Mirosław Górecki (Katowice). Żółta kartka - Wołczek.
ŚLĄSK:
Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Spahić, Pawelec - M. Gancarczyk, Łukasiewicz, Ulatowski, Dudek, J. Gancarczyk (71 Mila).

LEGIA: Mucha - Szala, Astiz, Choto, Kiełbowicz - Radović, Giza, Iwański, Borysiuk (90 Smoliński), Rybus - Mięciel (46 Chinyama).

Maciej Rybus, pomocnik Legii, był jednym z najlepszych zawodników na boisku w tym niezbyt atrakcyjnym meczu. Jeszcze w pierwszej połowie obrońcy w ostatniej chwili zablokowali jego uderzenie, a w 70 minucie efektownie minął Marka Gancarczyka, co niemal skończyło się golem dla warszawian.
Gospodarze mieli okazję w 44 minucie; niespodziewanie z dystansu uderzył Krzysztof Ulatowski, jednak jego strzał na rzut rożny zdołał sparować Jan Mucha.

Łukasiewicz: Legia wiedziała, że jesteśmy silni

Pomocnik Śląska Wrocław, Antoni Łukasiewicz przyznał, że kluczem do dobrego wyniku była neutralizacja środkowych pomocników Legii.
- Wszyscy sobie zdawaliśmy sprawę, że druga linia Legii Warszawa jest bardzo ofensywna. Takich zawodników jak Giza czy Iwański nikomu nie trzeba przedstawiać. Są to bardzo kreatywni piłkarze, grający bardzo dobrze w ofensywie, kombinacyjnie, natomiast mają problem z bronieniem. Dziś założenie było takie, by grać bardzo agresywnie, nie pozwolić im się rozbujać i szukać penetrujących podań za tę linię czterech pomocników. Nasza postawa, jako całego zespołu czy środkowych pomocników, była naprawdę dobra - stwierdził.
Środkowego pomocnika Śląska zaskoczyło nieco ustawienie rywala. - Nastawiliśmy się na to, że Legia wyjdzie w ustawieniu 4-4-2, a zagrała 4-5-1. Myślę, że to też świadczy o tym, jak Legia podchodziła do nas. Zdaje sobie sprawę, że jesteśmy silnym zespołem, z którym trzeba się liczyć i nie można grać aż tak ofensywnie - wyjaśnił.

Pawelec: Powinniśmy być zadowoleni

Obrońca Śląska Wrocław, Mariusz Pawelec był zadowolony z osiągniętego wyniku z Legią Warszawa.
- Przed meczem chcieliśmy zdobyć trzy punkty i zwyciężyć, tak jak i Legia. To był dobry mecz w naszym wykonaniu, stworzyliśmy kilka dogodnych sytuacji, by zdobyć bramkę. Przez większą część meczu prowadziliśmy grę, staraliśmy się grać w piłkę. Dużo było niedokładnych piłek, ale z tego punktu powinniśmy być zadowoleni - wyjaśnił.
W poprzednich spotkaniach mogliśmy oglądać wiele ofensywnych wejść defensora Śląska. W meczu z Legią Pawelec skupił się przede wszystkim na wypełnieniu zadań obronnych. - Ciężko się było włączać do akcji ofensywnych. W każdym meczu chce się grać coraz lepiej, robić postępy, ale wiadomo, jak szybkiego miałem pomocnika do pilnowania (Radović - przyp. red.). Chciałem się skoncentrować na tym, by zablokować moją strefę i tych pojedynków nie przegrywać - oświadczył.

Tarasiewicz: Szybko odzyskiwaliśmy piłkę

Po bezbramkowym remisie z Legią Warszawa, trener Śląska Wrocław, Ryszard Tarasiewicz, chwalił swój zespół. Ciepłe słowa skierował również w stronę przeciwnika.
- Uważam, że Śląsk zagrał dobre spotkanie. Wyjątkowo popełniliśmy dzisiaj dużo błędów technicznych. Uważam, że wynikało to z nerwowości i z nazwy przeciwnika. Jedno, co można powiedzieć i co jest budujące, że przy stracie piłki w niektórych momentach szybko ją odzyskiwaliśmy. Jeżeli Legia trafiłaby dziś na zespół, który nie byłby tak zorganizowany i tak zdeterminowany oraz przygotowany motorycznie, to na pewno by to spotkanie wygrała. Muszę powiedzieć, że z wyniku, mimo, iż każdy cieszyłby się ze zwycięstwa, jestem zadowolony - wyjaśnił.
W wyjściowym składzie zabrakło Sebastiana Mili oraz Łukasza Madeja. Obaj gracze nie są jeszcze w pełni sił "Roger" z powodu kontuzji, a Madej z powodu braku treningów w okresie przygotowawczym. - Jeden i drugi, jak i większość zawodników, są to inteligentni chłopcy. Oni sami widzą, poprzez zajęcia w tygodniu, że na tę chwilę odbiegają od zawodników, którzy występują w pierwszym składzie. Nie muszę z nimi rozmawiać, bo to jest widoczne i odczuwalne fizycznie na zajęciach. Mają te przewagę nad niektórymi zawodnikami, że poprzez swoje umiejętności techniczne, szybsze czytanie gry, potrafią zrekompensować tę różnicę w przygotowaniu. Oni sami czują, że nie są jeszcze gotowi wejść od początku i orać na boisku - stwierdził.

Urban: Śląsk grał "na wydrę"

Szkoleniowiec legionistów, Jan Urban narzekał na skuteczność swojej drużyny w sobotnim meczu ze Śląskiem Wrocław. Kluczem do zdobywania goli mają być nie treningi strzeleckie, a kolejne spotkania, w których jego podopieczni poczują się pewniej pod bramką przeciwnika.
- Pierwsza połowa była dosyć bezbarwna. Nie spodziewałem się, że Śląsk będzie szukał kontrataku "na wydrę". Boisko było bardzo szybkie, polane wodą. Wiedzieli, że gramy dużo piłką w środku pola, a tam jest łatwo o stratę, więc przechwyt tej piłki spowoduje okazję do ataku. Wydaje mi się, że ustrzegliśmy się tego w pierwszej połowie, dlatego było niewiele sytuacji podbramkowych - analizował po spotkaniu Urban.
- Oczywiście, my nie mogliśmy zadowolić się remisem, dlatego w drugiej połowie zagraliśmy dużo bardziej agresywnie, bliżej przeciwnika, w wielu momentach prowokując Śląsk, by się pogubił. Mieliśmy więcej sytuacji, choć nie tak dużo. Mecz stał się bardziej otwarty, ale w dalszym ciągu mamy problemy ze strzelaniem bramek i nad tym musimy pracować. To nie jest łatwa sprawa - poprawić skuteczność. Najlepszym lekarstwem jest strzelanie bramek i uwierzenie we własne siły. Wtedy na pewno każdy zawodnik jest pewniejszy i zachowuje się zupełnie inaczej w tych sytuacjach podbramkowych. Na pewno pozostał niedosyt, bo wydaje mi się, że w drugiej połowie zrobiliśmy więcej niż Śląsk, by wywieźć stąd trzy punkty. Dopiero w trakcie sezonu okaże się, czy ten punkt jest dobry, czy też straciliśmy dwa "oczka". Śląsk na własnym terenie nikomu łatwo punktów nie odda - dodał.
W meczu ze Śląskiem do warszawskiej drużyny wrócił Takesure Chinyama. Król strzelców poprzedniego sezonu był dużo groźniejszy niż Marcin Mięciel, którego zmienił na początku drugiej połowy. - Chinyama nie grał oficjalnego meczu od 30 maja. Trenuje z nami dopiero trzy tygodnie, przeszedł operację i na pewno nie wytrzymałby całego spotkania, stąd decyzja, by zagrał w drugiej połowie, na bardziej zmęczonych zawodników Śląska - tłumaczył swoje ruchy personalne Urban.
Antoni Łukasiewicz był jednym z kilku graczy Śląska, których zaskoczyło ustawienie legionistów (4-5-1). Trener Jan Urban, na pomeczowej konferencji prasowej, był równie zaskoczony wypowiedziami piłkarzy WKS-u. - Kto tak mówił? Zawodnicy Śląska? To znaczy, że nie śledzą ligi. Legia zawsze gra systemem 4-5-1, więc tutaj żadnej zmiany nie było. Nie wiem, skąd wyciągnęli takie wnioski.
W spotkaniu ze Śląskiem na boisku zabrakło Jakuba Rzeźniczaka oraz Marcina Komorowskiego. Obaj uczestniczyli w zgrupowaniu reprezentacji Polski, dlatego trener Jan Urban dał im odpocząć. - Nie wiedziałem, w jakiej są dyspozycji, nie trenowali z nami. Mogłem sobie na to pozwolić, bo akurat na tych pozycjach mam Kiełbowicza i Szalę. W pierwszej połowie nie byłem zadowolony nie tylko z ich postawy. Nasi dwaj środkowi obrońcy (Choto i Astiz - przyp. red.) zagrali prawie bezbłędnie, ale brakowało nam tej agresywności, którą pokazaliśmy w drugiej połowie.
Legia już po kilku kolejkach ma sporą stratę do Wisły. Jan Urban nie załamuje rąk, gdyż do zakończenia sezonu pozostało wiele spotkań. - Jest za szybko, żeby się bać. Zobaczymy, co Wisła zrobi w Gdańsku. Byliśmy w podobnej sytuacji w tamtym roku, mieliśmy po dwóch kolejkach pięć punktów straty. W ciągu całego sezonu odrobiliśmy dziewięć, w końcówce mieliśmy cztery punkty przewagi nad Wisłą i dopiero remis na własnym boisku z Lechem Poznań i porażka w Krakowie spowodowały, że Wisła nas wyprzedziła. Zostało do końca dużo spotkań i to jest do odrobienia. Tylko i wyłącznie wtedy, gdy poprawimy naszą skuteczność, bo bez strzelania bramek nie będzie to łatwa sprawa - zakończył Urban.

ASInfo

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty