Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Piwem uczcili zwycięstwo…

 

WISŁA Kraków – RUCH Chorzów 2-0 (2-0)

1-0 Głowacki 20
2-0 Łobodziński 24
Sędziowali: Hubert Siejewicz (Białystok) oraz Konrad Sapela i Radosław Siejka (obaj Łódź). Żółta kartka: Głowacki (45, za faul na Niedzielanie). Widzów 1800.
WISŁA:
Pawełek – Alvarez (70 Jirsak), Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek – Łobodziński (74 Ćwielong), Sobolewski, Diaz, Kirm – Małecki (87 Cantoro), Paweł Brożek.
RUCH: Pilarz – Nykiel, Grodzicki, Sadlok, Brzyski – Grzyb, Pulkowski, Baran, Balaz (46 Sobiech) – Janoszka (69 Nowacki), Niedzielan (85 Fabusz).

Krakowianie wreszcie mogli się cieszyć z wygranej w nowym sezonie. Po „estońskiej plamie” jaką dali w eliminacjach Ligi Mistrzów w potyczkach z Levadią i przegranym Superpucharze Polski, w dobrym stylu pokonali 2-0 chorzowski Ruch. 3 punkty i 21. urodziny Patryka Małeckiego zawodnicy uczcili w szatni jasnym z pianką. Dodatkowym pretekstem do wypicia piwa był prawie 30-stopniowy upał w Sosnowcu…
Przed meczem rozdarte serce miał osobisty doradca właściciela Wisły, Bogusława Cupiała, Krystian Rogala, który przez 11 lat był prezesem chorzowskiego Ruchu. – Dla mnie to trochę głupia sytuacja, bo przecież teraz jestem związany z Wisłą. Ruchowi życzę dobrze, ale teraz liczy się krakowski klub – mówił nam Rogala, który wspólnie z prezesem Wisły Markiem Wilczkiem witał przed meczem na Stadionie Ludowym zaproszonych gości. Rogala wyglądał na mocno zmęczonego, gdyż praktycznie nie spał przez dwie noce, załatwiając wiele spraw organizacyjnych. Na zmęczonych nie wyglądali natomiast gracze „Białej Gwiazdy”, którzy zagrali bardzo agresywnie, zwłaszcza w I połowie, wytrącając Ruchowi z rąk wszelkie atuty. O ile Niebiescy mieli jakiekolwiek atuty, gdyż ich gra obliczona była na przypadek i… wysokie dośrodkowania. – Przegraliśmy ten mecz w powietrzu – przyznał później obrońca gości Rafał Grodzicki. A tak na marginesie, to w niektórych momentach chorzowscy defensorzy zachowywali się jak „pijane dzieci” we mgle. Kryli na radar, pozwalając niemal na wszystko rozpędzonym pomocnikom i napastnikom Wisły. Napis na transparencie: „Ale każdy ma prawo żądać od Was ambitnej i nieustępliwej walki – wywieszony na początku spotkania przez fanów krakowskiej drużyny nie był więc specjalnie potrzebny i szybko został zwinięty.
Bardzo aktywny od pierwszego gwizdka był Małecki, który sosnowiecki stadion zna najlepiej z całej Wisły. – Grałem na nim wiosną 2008 roku, w trakcie wypożyczenia z Wisły. To był dla mnie dobry okres – przyznaje popularny „Mały”, który dla sosnowiczan strzelił wówczas dwa gole. Na Stadionie Ludowym miał chrapkę na trzecie trafienie, ale ze skutecznością był na bakier. Musiał się zadowolić udziałem przy obu bramkach. Szczególnie piękna była akcja, po której do siatki precyzyjnym strzałem w róg trafił Wojciech Łobodziński. Zaczął ją właśnie Małecki, zaś po podaniu Pawła Brożka całość zakończył wspomniany Łobodziński. Być może to dobra gra „Łobo” spowodowała, że jednym z graczy, który musiał się poddać kontroli antydopingowej był prawoskrzydłowy Wisły. Z kolei pierwsze trafienie krakowian to było muśnięcie piłki głową przez ich kapitana, Arkadiusza Głowackiego. Nie byłoby tej bramki, gdyby nie kapitalny rzut wolny Małeckiego. – To był bardzo dobry stały fragment gry – pochwalił „Małego” trener Maciej Skorża.
Na komplementy nie zasłużył z kolei Mariusz Pawełek. Kontrowersyjny bramkarz Wisły odnotował kolejną wpadkę, z której wybawił go arbiter. W drugiej połowie, próbujący rozpocząć akcję swojej drużyny od wybicia piłki Pawełek, nabił piłką Artura Sobiecha, który posłał ją następnie do siatki, między nogami bramkarza. – Wiedziałem jednak, że to był faul - próbował robić dobrą minę do złej gry Pawełek.
Po protestach krakowian i konsultacji Huberta Siejewicza z asystentem, sędzia z Białegostoku anulował uznanego wcześniej gola. Zachowanie Sobiecha, który w sposób niedozwolony utrudnił Pawełkowi rozpoczęcie gry, było niezgodne z przepisami. Na koniec o Pawle Brożku, który w tygodniu walczył z przeziębieniem i przez 3 dni nie trenował normalnie. Był niewidoczny, zaś w drugiej części, co jest zrozumiałe, zaczęło brakować mu sił. – Paweł szybko wróci do wysokiej formy – prorokował kierownik Wisły Ryszard Czerwiec, który na dobrze sobie znanym Stadionie Ludowym (w sosnowieckim Zagłębiu grał przez 3 lata) czuł się jak ryba w wodzie…
JEM


Zdaniem trenerów

Maciej Skorża, Wisła:
- Bardzo nam zależało na tym, by odnieść pierwsze zwycięstwo w sezonie. Szczególnie ucieszył mnie gol Wojtka Łobodzińskiego. Mówi się o nim, że to zawodnik treningowy, ale w tym meczu pozytywnie mnie zaskoczył. Zresztą na treningach widać było, że jest w dobrej dyspozycji. Takiego Wojtka Łobodzińskiego chcę widzieć na co dzień. Liczę także na ofensywną grę Pablo Alvareza, który debiutował w polskiej lidze. W drugiej połowie obie drużyny gasły, co było związane z wysoką temperaturą. Momentem zwrotnym mógł być ostatecznie nieuznany gol dla Ruchu. Moi zawodnicy twierdzili w szatni, że sędzia nie miał prawa uznać tego gola. Z Mariuszem Pawełkiem odprawę pomeczową będzie miał trener Jacek Kazimierski. Zawsze z naszym bramkarzem rozmawiamy o jego interwencjach. Jego obowiązkiem jest mieć pewność w takich sytuacjach, jak ta, gdy padła nieuznana zresztą bramka. Mariusz nie miał kontroli nad sytuacją. Na własną prośbę zagrał Paweł Brożek, który zrobił swoje – miał asystę. Na pewno z utęsknieniem czekamy na powrót Rafała Boguskiego. Gdzieś za sześć tygodni dojdzie do nas.


Waldemar Fornalik, Ruch:
- Wygrała na pewno drużyna lepsza. Wisła miała już wcześniej trzy mecze o stawkę, my żadnego. Dopiero zaczęliśmy sezon. Gdy przegrywa się do przerwy 0-2 z Wisłą, to później ciężko jest odrabiać straty. No i to się potwierdziło. Nie komentuję sytuacji, po której sędzia nie uznał nam gola. Bramka na 1-2 mogła jednak odmienić losy spotkania. Agresywna gra krakowian spowodowała, że trzeba było grać wysokimi piłkami. Andrzej Niedzielan? Widać było u niego olbrzymie chęci. Potrzebna jest jednak taka sytuacja, by drużyna potrafiła go dobrze obsłużyć.


Bohater meczu – Patryk Małecki: Grubej imprezy nie będzie…

W dniu meczu w Sosnowcu Patryk Małecki akurat kończył 21 lat. Jako pierwsi o urodzinach „Małego” przypomnieli sobie kibice krakowskiej drużyny, którzy chóralnie odśpiewali mu „sto lat”, gdy piłkarz pod koniec spotkania udawał się na ławkę rezerwowych. Na widowni słychać było nie tylko śpiewy, ale także zachętę do okolicznościowych toastów…
- Grubej imprezy nie będzie, jedynie kameralna kolacja z kolegami z drużyny – asekurował się po końcowym gwizdku Małecki, który znany był wcześniej z tego, że za kołnierz nie zwykł wylewać. Ale to już historia. – Ustatkowałem się, koniec z dyskotekami i nocnymi imprezami. Jestem teraz innym, bardziej odpowiedzialnym człowiekiem – przekonuje skrzydłowy Wisły, który – co prawda – gola nie strzelił, ale miał udział w obu bramkach swojej drużyny.
- Nie jest ważne to, kto strzelił bramkę, ale to, by ona padła – przekonywał nas „Mały”. – Najważniejsze, że w meczu z Ruchem koledzy trafiali do siatki i mieliśmy trzy punkty. A są nam one bardzo potrzebne, o czym nie muszę chyba nikogo przekonywać. Ostatnie tygodnie były dla nas bardzo ciężkie, zwłaszcza odpadnięcie z Ligi Mistrzów bardzo nas przygnębiło. Ale potrafiliśmy się szybko zmobilizować i już w meczu o Superpuchar z Lechem było to widoczne. Pewnie wygraliśmy z Ruchem, więc trzeba się cieszyć z takiego początku sezonu. Dwa ostatnie tygodnie to była bardzo ciężka praca, niektórzy z nas jeszcze dochodzą do siebie.
Małecki jest teraz ulubieńcem kibiców, których nie chciałby zawieść jakimś nieodpowiedzialnym zachowaniem. – Bardzo im dziękuję za te „sto lat” i w ogóle za doping i ciepłe słowa – uśmiecha się zawodnik. – Do Sosnowca nie przyjechało ich zbyt wielu, ale byli ci najwierniejsi. Na nich zawsze można liczyć. Ale jak będziemy wygrywać kolejne mecze to do Sosnowca zacznie przyjeżdżać coraz więcej naszych fanów. Na pewno nie będą żałowali przejechanych kilometrów…
JEM

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty