Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Podział punktów w szlagierze

Wisła Kraków – Lech Poznań 0-0

Sędziował: Robert Małek (Zabrze). Żółte kartki: Gancarczyk, Lewandowski. Widzów 6000.
WISŁA: Pawełek – Alvarez, Jop, Marcelo, Piotr Brożek – Łobodziński (83 Kirm), Sobolewski, Diaz, Małecki – Paweł Brożek (78 Jirsak), Boguski
LECH: Kotorowski – Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda, Gancarczyk – Bandrowski, Injac – Peszko (89 Chrapek), Stilić (80 Mikołajczak), Krivets – Lewandowski

Hit rundy wiosennej rozczarował. Wisła Kraków bezbramkowo zremisowała z Lechem Poznań, ale w wyścigu o mistrzowski tytuł utrzymała przewagę nad swoim najgroźniejszym rywalem.

W wyjściowym składzie pauzującego za kartki Arkadiusza Głowackiego zastąpił Mariusz Jop, który dużo wcześniej powrócił do treningów niż będący alternatywą Cleber. Do środka pola powędrowali – podobnie jak u trenera Macieja Skorży – Radosław Sobolewski i Junior Diaz. Również wśród rywali nie obyło się bez wymuszonych zmian. Między słupkami stanął Krzysztof Kotorowski, a kontuzjowany Jasmin Burić nawet nie przybył do Krakowa.

Na boisku dawało się zauważyć wagę konfrontacji przewodzących w ligowej tabeli. Jako pierwsza zagroziła Wisła za sprawą Sobolewskiego, który odebrał piłkę niezdecydowanemu Tomaszowi Bandrowskiemu. Pomknął z nią kilka metrów, a następnie huknął lewą nogą wprost w Krzysztofa Kotorowskiego. W 27. minucie wyciągnął się jak struna przy piąstkowaniu podobnego, acz lecącego bliżej słupka, uderzeniu Wojciecha Łobodzińskiego.

Przyjezdni stwarzali sobie okazje, ale mimo tego ich postawa rozczarowywała. Najbliżej powodzenia był Robert Lewandowski, który po przyjęciu w polu karnym zszedł do prawej strony i przerzucił nad poprzeczką. Nie miał jednak łatwego zadania, bowiem ściśle pokrywali go na zmianę Marcelo z Jopem. Cały zespół bez zarzutów wywiązywał się z zadań defensywnych, neutralizując prostopadłe podania od kreatywnych lechitów.

Po przerwie brakowało płynnej gry. Obydwie drużyny ustawiały się wysoko, a skoncentrowana walka na wysokości środka boiska obfitowała w faule. Sędzia Robert Małek momentami miał problemy z zachowaniem dyscypliny wśród piłkarzy. Atmosferę zaogniło przewinienie Seweryna Gancarczyka (obejrzał za nie żółtą kartę), po którym gospodarze mogli znaleźć się w liczebnej przewadze na połowie przeciwnika.

Na 20 minut przed końcem lewym skrzydłem pociągnął Marcelo i udanie posłał futbolówkę w kierunku długiego słupka. Nieco zaskoczony Wojciech Łobodziński zdołał ją jeszcze co prawda „dziubnąć”, ale poważnego zagrożenia nie sprokurował.

Trenerzy długo zwlekali ze zmianami. W końcu zgodnie zdecydowali się ściągnąć zawodzących Pawła Brożka i Semira Stilica, ale nie miało to wielkiego wpływu na obraz gry. W końcówce drużyny nie były skore do podejmowania ryzyka, a nieśmiałe indywidualne próby dochodziły jedynie do granicy 16 metra. W doliczonym czasie wiślacy wypracowali sobie po jednym rzucie wolnym i rożnym, ale ich wykonanie pozostawiło wiele do życzenia.

Robert Błaszczyk

 

Trenerzy powiedzieli

Henryk Kasperczak (trener Wisły Kraków):
-
Jak nie można wygrać, to trzeba zremisować. Obie drużyny chciały wygrać, szczególnie w pierwszej połowie mieliśmy sytuacje. Jednocześnie grały bardzo taktycznie, stąd wynikało wiele walki w środku boiska. Udało się wyeliminować najważniejsze ogniwa Lecha, mimo tego przeciwnik był wymagający. Jestem zadowolony z występu Mariusza Jopa. Zagrał bezbłędnie, a do tego mógł zdobyć zwycięską bramkę. Godnie zastąpił Arkadiusza Głowackiego.
Nie mogę powiedzieć, że jestem w pełni usatysfakcjonowany, bo myśleliśmy o zwycięstwie. Wynik można natomiast uznać za sprawiedliwy.

Jacek Zieliński (trener Lecha Poznań):
- Z dużej chmury mały deszcz, oglądaliśmy wyrachowaną walkę a nie finezyjny futbol. Padł remis, który w na razie niczego nam nie daje. Zobaczymy, jaka będzie jego wartość w perspektywie pozostałych kolejek. Trzeba wziąć ten remis, chociaż mieliśmy tę jedną sytuację, którą powinniśmy wykorzystać. Oba zespoły panicznie bały się przegrać, bo miało by to poważne skutki. Wierzę, że Wisła może się jeszcze potknąć. My nie możemy także już popełnić błędu. Zobaczymy 15. maja, jak to będzie wyglądało. Piłka widziała już różne historie.

rb

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty