Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Pewne zwycięstwo Wisły nad Odrą, filmowy gol Andraża Kirma

Odra Wodzisław - Wisła Kraków 1-3 (0-3)

0-1 Kirm 25

0-2 Małecki 28

0-3 Kirm 37

1-3 Radzinevicius 87

Sędziowali: Tomasz Mikulski oraz Piotr Sadczuk, Andrzej Głowacki (Lublin). Żółte kartki: Kwiek (63) - Jop (35), Marcelo (59).  Widzów 4 000.

ODRA: Buchalik - Kłos, Dymkowski, Malinowski, Pielorz - Woś, Kuranty, Jary (46 Piechniak), Kwiek (72 Markowski), Wodecki (64 Radzinevicius) - Bueno.

WISŁA: Pawełek - Alvarez, Jop, Marcelo, Piotr Brożek (59 Boguski) - Kirm, Cantoro, Jirsak, Diaz (73 Burliga) - Małecki (80 Leszczak) - Ćwielong.

Po zdobyciu aż trzech bramek do pauzy w Wodzisławiu Wisła wyraźnie pokonała tamtejszą Odrę 3-1. Piłkarze „Białej Gwiazdy” z przewagą trzech punktów nad Legią Warszawa i pięciu nad Ruchem Chorzów zostali mistrzami jesieni.

 

Przed rokiem „Biała Gwiazda” wywiozła z trudnego terenu Wodzisławia zwycięstwo, na które jednak musiała ciężko zapracować. Dopiero w przedłużonym czasie meczu Paweł Brożek celnie uderzył piłkę głową, zaś chwilę później Patryk Małecki skutecznie sfinalizował pierwszorzędnie wyprowadzoną kontrakcję. Dziś, w kontekście niedawnych porażek z Legią i Cracovią, powtórzenie tamtego sukcesu mogłoby dać odrobinę spokoju, który w Wiśle stał się ostatnio towarem bardzo reglamentowanym. Maciej Skorża i jego piłkarze znajdują się pod dużą presją. To samo zresztą odnosi się do szkoleniowca Odry, Roberta Moskala wraz z podopiecznymi. Nie da się ukryć, że pod murawą stadionu w Wodzisławiu schowano dziś dwie beczki prochu. Po jednej dla każdej ze stron.


Pod nieobecność kontuzjowanego Pawła Brożka zawodnikiem najbardziej wysuniętym w kierunku bramki Michała Buchalika był Piotr Ćwielong, za którego plecami operował Patryk Małecki. W centrum pola znalazł się Mauro Cantoro, który przywdział opaskę kapitańską. Skład Odry w stosunku do ostatnich gier? Wobec nieustannych roszad w wyjściowej „jedenastce” orientację stracił nawet taki rutyniarz jak Jan Woś, który jeszcze w 1996 uczestniczył w pierwszej konfrontacji obu zespołów w ekstraklasie.


Krótko po rozpoczęciu meczu Mariusz Pawełek po raz n-ty udowodnił, że nie ma kleju w rękach. Z rzutu wolnego uderzał Aleksander Kwiek, golkiper Wiślaków wypuścił piłkę i z natychmiastową dobitką podążył Marcin Wodecki. W tej drugiej fazie akcji Pawełek  naprawił swój błąd  i po natychmiastowym skróceniu kąta strzału interweniował jak się patrzy. I tak jednak Wodecki znajdował się na ofsajdzie. Jeszcze w pierwszym kwadransie Odra ponownie zagroziła bramce lidera tabeli. Z lewej flanki centrował Łukasz Pielorz i zrobił to pierwszorzędnie, idealnie na pierś Wosia. Ten jednak nie wykazał się należytą techniką strzału i piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką.


Wisła potraktowała wstępną fazę meczu najwyraźniej rozpoznawczo. Bramce Buchalika nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo, bo przecież słabej „główki” Tomasa Jirsaka nie sposób potraktować w poważnych kategoriach. Że jednak grał lider tabeli z jej outsiderem i że o równowadze sił nie  powinno być mowy, pokazały wydarzenia jakie nastąpiły wkrótce. W 25. minucie zmienił się wynik. Powiedzmy od razu, że za sprawą dużego przypadku. Mariusz Jop bez wątpienia starał się w podbramkowym tłoku dać zatrudnienie Buchalikowi. Zamiast jednak strzału z lewej nogi doczekaliśmy się ... podania do Andraża Kirma. Co ważniejsze, było to podanie idealnie zaadresowane, choć Jop absolutnie nie miał takich intencji. Stojący trochę z boku bramki Odry Słoweniec miał do wykonania treningową lekcję i było to dla niego dziecinnie łatwe zadanie.


Chwilę później Buchalik znów był bez szans. Małecki podjął błyskawiczną decyzję przeprowadzenia długiego rajdu i był to doskonały pomysł. Wiślak łatwo minął Jacka Kurantego, następnie ograł Marcina Dymkowskiego i zaskoczył Buchalika strzałem z lewej nogi. Precyzując, był to strzał z tzw. dużego palca. Ale najważniejsze, że wpadło... A ponadto ucieczka Małeckiego naprawdę była godna dużego uznania. W 35. minucie Jop brzydko sfaulował Daniela Bueno i miał dużo szczęścia, że to przewinienie miało miejsce w bocznej strefie boiska. Popełnienie faulu w centrum pola mogłoby bowiem spowodować znacznie surowsze restrykcje dla Jopa.


O tym incydencie błyskawicznie jednak zapomniano. Postarał się o to Kirm, który oddał na bramkę Buchalika fantastyczny strzał pod poprzeczkę. Był to gol bez wątpienia filmowej urody, po piekielnym a zarazem jakże precyzyjnym uderzeniu. Pierwsza połowa już dobiegała końca, gdy Kirm był niezmiernie bliski ustrzelenia hat tricku. Buchalik jakoś sparował piłkę, a dobitka nadbiegającego Małeckiego wylądowała na słupku. I tak jednak mina Buchalika, szczerze zrozpaczonego po utracie gola na 0-3, mówiła wszystko. Resztę dopowiedział stoper Malinowski, który przed kamerami Cyfry+ całkiem szczerze rozejrzał się za saperką, którą on i koledzy powinni zakopać się w ziemi...


Wydarzeniem pierwszego kwadransa po zmianie stron wcale nie było ukaranie Marcelo żółtą kartką. Ani nie pojawienie się Rafała Boguskiego na boisku, tylko okoliczności temu towarzyszące. Otóż po kiksie popełnionym przez Piotra Brożka trener Skorża zwrócił uwagę lewemu obrońcy. Ku osłupieniu widzów, a szkoleniowca jeszcze bardziej, Piotr Brożek coś odburknął. Stało się oczywiste, że był to zarazem ostatni przejaw jego „aktywności” w Wodzisławiu. A ciąg dalszy, już w Krakowie, niewątpliwie nastąpi...


Całkowicie pewna swego Wisła już nie była zbytnio pazerna na gole. Ale i tak powinny one paść. Dwukrotnie, w trakcie wyprowadzania kontrakcji, nie potrafił stanąć na wysokości zadania Ćwielong. Groźny, choć minimalnie niecelny strzał po ziemi, oddał krótko przed końcem meczu Cantoro. Po Argentyńczyku zagrożenie stworzył Boguski. Bez wątpienia najbliższy ponownego wpisania się na listę był Małecki, ale jego strzał z lewej nogi zneutralizował Buchalik. Z kolei Pawełek poradził sobie z uderzeniem oddanym przez Piotra Piechniaka. Inaczej jednak było w 87. minucie. Woś z prawego skrzydła precyzyjnie dośrodkował na głowę Bueno, Pawełek wybronił się w bardzo trudnej sytuacji, ale dobitka Tomasa Radzineviciusa była nieuchronna.


Trzy punkty w Wodzisławiu zostały zdobyte przez Wisłę w okolicznościach nie budzących żadnych wątpliwości. Zahamowanie kryzysu też niewątpliwie cieszy. Szkoda tylko, że w drugiej połowie meczu zabrakło pójścia za ciosem. Gdyby bowiem to nastąpiło, ciężki nokaut gospodarzy byłby nieuchronny.


JC

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty