Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Matusiak, Goliński, Klich, Cracovia pokonuje Piasta Gliwice

Cracovia - Piast Gliwice 3-2 (2-1)

1-0 Matusiak 4
1-1 Łudziński 13
2-1 Goliński 32
3-1 Klich 72
3-2 Kowalski 90+2

Sędziowali: Marcin Borski oraz Rafał Rostkowski i Tomasz Listkiewicz (wszyscy Warszawa). Żółte kartki: Klich (63, faul na Gamli), Baran (65, faul na Gliku), Matusiak (85, próba wymuszenia rzutu karnego) oraz Biskup (45, faul na Sasze). Widzów: 400
CRACOVIA:
Cabaj – Mierzejewski (88 Derbich) Polczak, Wasiluk – Sacha, Szeliga, Baran, Klich, Goliński, Pawlusiński (71 Cebula) – Matusiak (86 Kaszuba).
PIAST:
Kwapisz – Michniewicz, Glik, Kowalski, Szary – Biskup, Gamla, Muszalik, Łudziński (77 Iwan), Chylaszek (58 Maciejak) – Smektała.

Krakowianie wygrali trzecie spotkanie ligowe z rzędu, pokonując w Sosnowcu po żywym, momentami szybkim meczu, Piasta Gliwice. Cracovia jest na fali, natomiast gliwiczanie nie wygrali już sześciu meczów z rzędu. Najbardziej z tej wygranej cieszył się drugi trener „Pasów”, Marek Wleciałowski, którego w mało elegancki sposób pożegnano swego czasu właśnie w Piaście.

Krakowianie obawiali się nie tylko tych graczy Piasta, którzy wybiegli na boisko, ale także rekonwalescenta Marcina Bojarskiego. To właśnie popularny „Bojar”, przed laty podpora Cracovii, robił za bank informacji, przekazując sztabowi trenerskiemu Piasta największe sekrety „Pasów”. – Bardzo silne punkty Cracovii to Marcin Cabaj i Darek Pawlusiński. A jest jeszcze bardzo dobrze ostatnio dysponowany Michał Goliński, który jednym podaniem potrafi uruchomić napastników – ostrzegał swoich kolegów przed „Goliną” Bojarski.


Tak naprawdę to gliwiczanie powinni się obawiać Radosława Matusiaka, który już w 4. minucie pokonał Rafała Kwapisza w sytuacji „sam na sam”. Po prostopadłym podaniu Mateusza Klicha, Kwapisz mógł jeszcze zapobiec nieszczęściu, ale miał „dziurawe ręce”. Niezbyt mocno uderzona piłka przez Matusiaka wyślizgnęła się z rąk bramkarza Piasta i między jego nogami wtoczyła się do bramki. – To był mój błąd, po prostu nie przyłożyłem się do tej interwencji – przyznał później bramkarz gości. Obserwujący mecz z trybuny honorowej Franciszek Smuda był równie zaskoczony tym golem, co Kwapisz. – Takie rzeczy zdarzają się w piłce – skomentował krótko całe zdarzenie szkoleniowiec reprezentacji Polski, który prosto z Sosnowca pognał do Chorzowa, by obejrzeć w akcji piłkarzy Ruchu i Korony. A kogo „Franz” obserwował na Stadionie Ludowym? – Szukam młodych zawodników do kadry – wykpił się dyplomatycznie.


Nie było już żadnego przypadku 10 minut później, gdy Przemysław Łudziński popisał się efektownym uderzeniem pod poprzeczkę, po dokładnym dośrodkowaniu Sławomira Szarego. Dodajmy, że wspomniany Łudziński ma w grudniu wrócić po okresie wypożyczenia do Śląska Wrocław, jednak działacze Piasta Gliwice będą chcieli skorzystać z prawa pierwokupu. - Po takiej bramce cena za Przemka może jednak wzrosnąć – martwili się na zapas szefowie „Piastunek”.


W pierwszej połowie, która zadowoliła zarówno „Franza” Smudę, jak i nieliczne grono kibiców, sporo było ciekawych i szybkich akcji z obu stron. Cabaja straszyli przede wszystkim wspomniany Łudziński i szybki Jakub Smektała, natomiast po drugiej stronie bardzo niebezpieczne były dynamiczne rajdy Dariusza Pawlusińskiego, który rządził i dzielił po lewej stronie boiska. To właśnie po dokładnej centrze „Plastyka” w 32 minucie, piłkę do Golińskiego sprytnie odegrał Matusiak. Goliński bez namysłu, strzałem z pierwszej piłki, z bliska posłał futbolówkę do siatki. Cała akcja i gol – palce lizać!


W drugiej połowie emocje były stonowane, sytuacji strzeleckich i dynamicznych akcji było jak na lekarstwo. Piast starał się atakować, ale trafiał na dobrze dysponowanych obrońców Cracovii, którzy nie popełniali poważniejszych błędów. Z kolei kontrataki krakowian, inicjowane przez Golińskiego, nie zawsze były finalizowane strzałami. Ale w 73. minucie Mateusz Klich zdecydował się na uderzenie z odległości ponad 20. metrów, kompletnie zaskakując Kwapisza. Na usprawiedliwienie bramkarza gości trzeba dodać, że został on przelobowany. Piłka trafiła po drodze w nogę Mateusza Kowalskiego i całkowicie zmieniła tor lotu. – Orest Lenczyk, Orest Lenczyk! – skandowano w tym momencie nazwisko trenera „Pasów”, który mógł odetchnąć z ulgą. Nawet bramka Mateusza Kowalskiego w doliczonym czasie gry, uzyskana w zamieszaniu podbramkowym, nie zepsuła humoru Lenczykowi.

Jerzy Mucha

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty