Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > B klasa (Myślenice)
Piłka wyczyniała cuda

Staw Polanka – Jawor Jawornik 0-0

Sędziowali: G. Mróz – M. Święch, M. Wróbel. Żółte kartki: M. Podoba – Wierzbicki.
STAW: Wojtyca – Opydo, Jawor, K. Kochan, Serafin – Fijał, Wierzbicki, Świątek, Tekieli – Dziedzic, Motyka oraz Chwaja, Marzec, Leśniak, J. Kochan.
JAWOR: Ocetkiewicz – J. Cudak, Piskorz, M. Łapa II, Pilch – Cebula, Bartosz, Węgrzyn, M. Podoba – Alama (60 J. Podoba), D. Cudak.

Wydarzenia boiskowe w dużej mierze zostały zdeterminowane przez fatalne boisko w Polance, o jego specyfice boleśnie przekonało się Grodzisko Raciechowice dwa tygodnie temu przegrywając niespodziewanie 1-2. Boisko jest bardzo krótkie i wąskie, a do tego niesamowicie nierówne. Stan murawy uniemożliwiał jakąkolwiek grę kombinacyjną, piłka wyczyniała na niej prawdziwe cuda, więc oba zespoły grały najprostszymi z możliwych środków - długimi podaniami. W związku z tym długimi momentami gra przypominała raczej tenis, piłka fruwała z jednej strony na drugą na wysokości trzeciego piętra.

Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy mając przewagę fizyczną zdominowali środek pola, jednak ich ataki pewnie rozbijała kierowana przez Piskorza defensywa. Najbliżej powodzenia Staw był w 25. minucie gdy szarża Fijała na lewej stronie zakończyła się podaniem w pole karne, ale tam w ostatniej chwili składającego się do strzału Motykę ubiegł M. Łapa. Chwilę wcześniej po kontrataku i przerzucie z lewej strony w wykonaniu Cebuli, idealną okazję miał dla Jaworu nie pilnowany w polu karnym Bartosz, ale piłka po jego strzale z woleja z 14 metrów poszybowała daleko od bramki. To by było wszystko jeżeli chodzi o aktywa w ofensywie gości, bo nie można do nich zaliczyć zablokowanych strzałów Bartosza czy Cebuli, ani strzałów z rzutów wolnych z 30-40 metrów, które bez trudu wyłapywał Wojtyca. Gospodarze uderzali w stronę bramki Jaworu znacznie częściej, ale z precyzją tych strzałów nie było najlepiej. Najgroźniej było w 43. minucie, gdy strata w środku pola Cebuli zakończyła się szybką kontrą, po której wypuszczonego w "uliczkę" Motykę w ostatniej chwili ubiegł rzutem pod nogi Ocetkiewicz.

Druga połowa miała trochę inny przebieg. Przez 35 minut gra toczyła się głównie na połowie gospodarzy, tyle tylko, że niewiele z tego wynikało. Jedynie dwa razy Wojtycy mocniej zabiło serce. Najpierw w 60. minucie, gdy podanie z głębi pola od Pilcha kąśliwym wolejem wykończył Cebula – golkiper Stawu sparował jednak piłkę nogami. Najlepszą okazję Jawor miał w 70. minucie, gdy po rzucie wolnym M. Łapa trafił w wewnętrzną stronę słupka – piłka ku rozpaczy przyjezdnych wyszła jednak w pole. Jeszcze kilka razy strzałów z dystansu próbował Piskorz, ale mimo zamieszania w polu karnym piłka zawsze padała łupem bramkarza. Jeszcze w 80. minucie futbolówka po zamieszaniu spadła pod nogi Cebuli 10 m od bramki, ale naciskany pomocnik Jaworu strzelił Panu Bogu w okno. Staw w tym okresie gry próbował kontratakować, lecz wypychani przez obrońców gracze gospodarzy zmuszeni do strzałów z dystansu z reguły pudłowali albo gdy już trafili w bramkę, pewnie bronił doświadczony bramkarz Jaworu.

W 75. minucie gospodarze byli najbliżej powodzenia, najpierw strzał Wierzbickiego z 20 metrów w prawy róg z najwyższym trudem sparował Ocetkiewicz, by po chwili w równie dobrym stylu wybronić zmierzającą w ten sam róg dobitkę Leśniaka. Ostatnie 10 minut to już dominacja gospodarzy, graczom Jaworu zabrakło chyba w końcówce sił – dała znać o sobie krótka ławka rezerwowych, na której zasiadł tylko J. Podoba. Dużo „wiatru” na lewej stronie robił Fijał, groźnie uderzał zza pola karnego Wierzbicki, ale mimo dużego zamieszania w polu karnym i momentami desperackiej obrony gości piłkarzom Stawu nie udało się wykorzystać przewagi. Tuż przed ostatnim gwizdkiem miejscowi mieli piłkę meczową, pierwszy błąd na stoperze popełnił po profesorku grający do tej pory Piskorz, zgasił on piłkę klatką piersiową wprost na nogę wbiegającego Leśniaka, na szczęście dla Jaworu napastnik Stawu zbyt daleko wypuścił sobie piłkę i wpadł z nią w Ocetkiewicza, a nadbiegającemu Motyce zabrakło centymetrów, żeby dobić ją do pustej bramki. Tuż po tej sytuacji sędzia zakończył to stojące na słabym poziomie spotkanie.

globusnc

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty