Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna
Michał Pazdan, czyli kiedy byłem… małym chłopcem2016-01-07 12:36:00

- Czy kiedy byłeś małym chłopcem… faktycznie byłeś mały? 

- No, byłem faktycznie naprawdę niski. Nie da się ukryć. Byłem najniższym chłopakiem, to widać do dziś (śmiech).


- Kto kupił ci pierwszą piłkę? 

- Oj… tego nie pamiętam, podejrzewam, że rodzice albo brat. Muszę strzelać. Postawmy na rodziców.


- Jak wyglądało twoje pierwsze boisko? 

- Pod blokiem. Bramki z jednej strony zrobione z kosza na śmieci i z drzewa. Na drugiej połowie z lampy i też z jakiegoś drobnego pnia.


- Czy grałeś w coś innego niż piłka nożna? 

- Nie, nigdy na poważnie. Wiadomo, że się czasem z kolegami w coś grywało. Przypomina mi się od razu ping-pong, ale to były tylko epizody. Liczyła się piłka.


- Kiedy strzelałeś bramki na podwórku, którym piłkarzem wyobrażałeś sobie, że jesteś?

- Ciężko powiedzieć! Było ich kilku, ale postawię na Roberto Baggio.


- Jakie koszulki piłkarskie miałeś w szafie?

- W moich czasach wszyscy chodzili w jakichś koszulkach. Moja pierwsza to Davor Šuker z Realu Madryt, druga to Marc Overmars z Arsenalu.  Trzecia – wiadomo, musze powtórzyć – Baggio! Pomagała strzelać te bramki.


- Najlepszy kolega z szatni lub ławki? 

- Wciąż mam z tymi ludźmi kontakt, ale nie było jednej konkretnej osoby, z którą bym się trzymał. Było ich kilka. Nie mieszkałem nigdzie w internacie, wiec to też pewnie sprawia, że nie idzie wskazać tylko jednego nazwiska. Do 20. roku życia mieszkałem w Krakowie i tam miałem paczkę trzech-czterech znajomych.


- Co zapamiętałeś ze szkoły podstawowej? 

- Że było bardzo blisko! (śmiech) Miałem do przejścia dwie minuty, raptem 120 metrów. Często słyszałem z bloku dzwonek i wtedy dopiero ruszałem na sprincie i udawało mi się jeszcze zdążyć na lekcje bez spóźnienia. To było wygodne. Przedszkole swoją drogą miałem jeszcze bliżej. Gimnazjum też było pod nosem. Idealna lokalizacja.


- Co robiłeś, kiedy nie grałeś w piłkę? 

- Przeważnie nie było mnie w domu i większość czasu spędzałem na zewnątrz. Zawsze chodziło się pod blok lub gdzieś w okolicę. Na truskawki zdarzały się wypady, każdego lata, bo niedaleko były działki. Powiem tak – nieraz się zdarzyło sąsiadom podjadać jakieś owoce lub warzywa (śmiech). Lubiłem bawić się w chowanego. Niektórzy znajomi robili jeszcze dziwniejsze rzeczy. Różne to fazy były. Wpadli na pomysł trenowania breakdance’a, ale to mnie przerosło. Odpuściłem, stałem tylko i patrzyłem.


- Czego nie mógłbyś zjeść teraz, co w dzieciństwie było twoim przysmakiem? 

- Staram się odżywiać zdrowo, ale nie mam tak, że sobie odmawiam. Mam jeden dzień w tygodniu, gdzie sobie pozwalam na więcej, czekoladę na przykład. A co pozostawiłem w dzieciństwie? Lubiło się wszelkie słodycze. Przede wszystkim w liceum. Zresztą wtedy lubiło się szybko zjeść na mieście. Był okres, że codziennie lub co drugi dzień jadło się hamburgera, hot-doga czy zapiekankę. Sklepik szkolny był „dobrze” wyposażony. Frytki przed treningiem też się zdarzały, nie miałem wtedy zbyt wielkiej wiedzy. Jak była kasa, to się korzystało i jadło to, co było. To się zmieniło, na szczęście.


- Twój pseudonim, o którym nikt nie wie? 

- Nic mi nie przychodzi do głowy nowego. Zawsze to był przede wszystkim „Pazdek”.


- Kto zaprowadził cię na pierwszy trening?

- Pojechałem z którymś z braci, nie pamiętam jednak, który to był. Ale mimo że byli starsi, nie musieli mnie prowadzać - szybko zacząłem chodzić sam.


- Trener, którego dobrze wspominasz?

- Kordian Wójs. A później Robert Kasperczyk. Obaj panowie pracują dziś razem, Kordian Wójs jest jego asystentem w Sandecji Nowy Sącz. W przeszłości zresztą było tak samo w Hutniku Kraków, gdzie grałem pod ich wodzą. Najdłużej z nimi pracowałem, sporo się od nich nauczyłem.


- Najlepsza rada, jaką dostałeś?

- Może to dziwne, ale tak naprawdę nie miałem doradców. Wszystko musiałem wypróbować i poukładać sobie sam. Jakoś sobie radziłem. Nie byłem też w pierwszym szeregu chłopaków z mojego rocznika, ale przez różne doświadczenia to wszystko się rozkręcało. Nie miałem też specjalnie od kogo się uczyć, bo nie miałem znajomego, który grałby w piłkę. W rodzinie też tego nikt nie robił. Można powiedzieć, że udało mi się.


- Czy uważasz, że miałeś takie same szanse, jakie obecnie mają rozpoczynające kariery dzieciaki? Dziś dla wielu dobrym początkiem jest turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, który daje szansę gry w finale na Stadionie Narodowym.

- Na pewno nie było aż takich możliwości. Ok, w Hutniku mieliśmy fajne płyty, trzy pełnowymiarowe boiska, warunki do treningu na plus. Byłem zadowolony. Trudno jednak to porównać do tego, co dziś mają dzieciaki, które mają ten przywilej grania w tym turnieju. To bardzo dobra inicjatywa, żeby choćby chłopcy, którzy byli w podobnej sytuacji do mojej – bez wzorca piłkarskiego w rodzinie i wśród znajomych – złapali bakcyla piłkarskiego i związali swoje plany z piłką nożną.


- Co robiłbyś teraz inaczej, jeśli chodzi o podejście do piłki w dzieciństwie?

- Powiem tak – pewnie inaczej odżywiałbym się ze świadomością, jak to wszystko wygląda. Mniej byle jakiego jedzenia przed treningiem, ale… to trzeba było przeżyć i wyciągnąć wnioski.


- Na co zwróciłbyś uwagę, jeśli twoje dziecko zechciałoby profesjonalnie grać w piłkę?

- Samozaparcie. Dziecko musi chcieć. Nie może być tak, że ja wywieram presję i mam oczekiwania. Jeśli dziecko chce grać, to musi pracować. Nie będzie nigdy inaczej. Tata będąc piłkarzem nie narzuci niczego sam, to bez sensu. Oczywiście, będę je wspierał w każdej decyzji, a zaangażowanie tak dużych marek jak Tymbark i Polskiego Związku Piłki Nożnej w aktywizację dzieci i organizację turnieju jest bardzo pomocne.


- Gdybyś nie był piłkarzem, byłbyś…

- Nie mam pojęcia. Nawet sam nie wiedziałem, czy będę piłkarzem. Grałem w piłkę, ale chodziłem do normalnego liceum. Byłem po roku studiów, kiedy grałem w trzeciej lidze i sam się nie spodziewałem jak to się skończy. Nie zakładałem scenariusza, że będę grał tak na poważnie w piłkę i chciałem mieć wykształcenie. Na pewno musiałbym mieć pracę, gdzie dużo się dzieje! Przedstawiciel handlowy brzmi konkretnie. Chociaż nie chciałbym działać fizycznie.


- Co jednoznacznie kojarzy ci się z dzieciństwem?

- Naturalność, po prostu. Czysta pasja, chęć uprawiania sportu.


- Twoje największe lub te mniejsze marzenie z dzieciństwa, które nadal chcesz spełnić?

- Zawsze się śmiałem, że nigdy nie marzyłem, żeby być super piłkarzem i wydaje mi się, że swój najważniejszy cel już odhaczyłem. Chciałem zagrać w reprezentacji i jestem szczęśliwy, ze udało się to zrealizować.


www.arskomgroup.pl


pazdan_fot_pzpn.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty