Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowe Podkarpacie
RYSZARD NIEMIEC: Dwukrotnie odstawiony od wymiona warszawskiej magistratury, Kazek Greń postanowił przekształcić Podkarpacki ZPN, którym kierował, w krowę o jeszcze większym udoju...2017-02-04 15:53:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (382)

Żałosny finał pewnej kariery…


Dwa razy w życiu meldowałem się w Rzeszowie i dwa razy z niego wyjeżdżałem… Dawał mi satysfakcjonujące utrzymanie jako zawodnikowi, potem dostarczał furę materiałów jako reporterowi i felietoniście. Dziś widzę com stracił, właśnie jako uprawiający poletko publicystyczne.


W mieście nad Wisłokiem życie sportowe i okołosportowe tętni życiem, a jego nurt podziemny ostatnio bardzo się aktywizuje. W stanie zenitalnego pobudzenia znajduje się zwłaszcza środowisko piłkarskie, nadstawiające ucha i wyślepiające gały na to, co się wyrabia w wojewódzkiej strukturze piłkarskiej. Bogiem a prawdą, to właśnie Podkarpacie wygenerowało niejakiego Antoniego Fijarczyka - byłego piłkarza Stali Stalowa Wola, a następnie arbitra awansowanego na rozjemcę meczów o najwyższą stawkę w kraju. On przypisany jest do głównej roli pięcioletniego festiwalu korupcyjnego, ogarniającego rodzimy futbol. To Fijarczyk przyjął od młodego Dziurowicza - prezesa i właściciela katowickiego GKS - 100-tysięczną łapówkę w zamian za gwarancję przekręcenia meczu ekstraklasy na korzyść płatnika. Został przydybany na gorącym uczynku i w ten sposób zadbał o przyklejenie się do regionalnego piłkarstwa statusu awangardy korupcyjnej.


Działo się to w maju 2005 roku i dało motyw i asumpt ambitnemu, świeżo wybranemu prezesowi Podkarpackiego ZPN - Kazimierzowi Greniowi do rozpoczęcia operacji propagandowo-promocyjnej, nazywanej walką o naprawę wizerunku całej polskiej piłki i dopominanie się o tytuł branżowego Savonaroli, ogniem i mieczem wypalającego korupcyjną patologię i naczelnego, krajowego hydrotechnika, osuszająco bagno, w którym przekrętasy czują się jak w raju. Ubrany w białe szaty niepokalanej, chodzącej cnoty i gorejącego gniewem prokuratora przy każdej okazji podkreślał, że jest młody, nieumoczony i owiany społecznikowską pasją, gardzący korzyściami materialnymi, które gwarantują mu posiadany majątek trwały w postaci kamienic i wziętego seksshopu. Zauroczona buńczuczną retoryką absolwenta sołtysówki w Tyczynie, medialna gwardia, zasłużona i zatwardziała w atakowaniu PZPN Dziurowicza, Listkiewicza i Laty - uczyniła z Grenia frontmena walki o naprawę dyscypliny i jej centralnej struktury. Wielkie zasługi w jego lansowaniu położył „Listek” nie tylko wyznaczając podkarpackiego barona do roli prowadzącego zjazd sprawozdawczo-wyborczy PZPN, ale organizując w Rzeszowie wyjazdowe posiedzenia zarządu. Sprytny Kazek wykorzystywał następnie dezintegracyjne prądy w centrali i przykleił się do kolejnych kandydatów na sterników związku - Laty i Bońka, w obu przypadkach lokując w nich niepłonne nadzieje na materialną wdzięczność.


Niestety, wdzięczność popieranych ostentacyjnie prezesów miała swoje granice finansowe. Dwukrotnie odstawiony od wymiona warszawskiej magistratury, Kazek postanowił przekształcić Podkarpacki ZPN, którym kierował, w krowę o jeszcze większym udoju! Stworzył warunki do transferu pieniędzy na własne konto tytułem licznych premii za bezdurno i umowy o statusie menadżera, który sam sobie przyznał. Zmusił dwóch swoich zastępców do jej podpisania wraz z aneksem o klauzuli tajności, której złamanie miało skutkować gigantyczną karą. Także jej wypowiedzenie miało być obłożone groźbą odszkodowania na kwotę oznaczającą bankructwo podkarpackiego związku! Zdyskwalifikowany dyscyplinarnie za dubliński występ z nielegalnie sprzedawanych biletów na mecz reprezentacji Polski, stracił grunt pod nogami, ale buńczucznie prawuje się przed sądami o realizację haniebnych umów, podpisanych pod terrorem przez najbliższych współpracowników.


Nowo wybrane władze rzeszowskiego regionu piłkarskiego zarządziły audyt – miotłę po poprzedniku i otworzyły oczy ze zdumienia… Prokuratura okręgowa, do której „urobek” trafił, oznajmiła po zaznajomieniu się z materiałem, że ma do czynienia z oceną działalności „grupy przestępczej”! Wielki to chichot historii i niespodziewany finał kariery człowieka, który udawał skutecznie pierwszego naprawiacza chorej rzeczywistości i felczera rzuconego na front walki z zarazą.


Aż dziw bierze, że nie pobudza ten fakt twórczej wyobraźni tej długiej listy dziennikarzy, tak konsekwentnie budującej image podkarpackiego działacza, jako zbawcy i nadziei dyscypliny. Okazuje się, niestety, że bardziej porywa kolegów po piórze i kamerze, rzeszowska historia orgietki klozetowej, jaką urządzili sobie uczniowie zespołu szkół sportowych: dwaj 15-letni uczniowie klasy siatkarskiej i ich o 2 lata młodsza koleżanka… Dlatego apeluję o poczucie proporcji win w obu zdarzeniach. Aby pokonać wszechogarniający wstyd i zażenowanie kreatorów wyniesienia „menadżera-biletera” na szczyt drabiny dobroczyńców polskiego piłkarstwa, trzeba koniecznie posłuchać go raz jeszcze jako bohatera telewizyjnych wywiadów, a najbardziej dwóch z cyklu „As wywiadu” Patryka Mirosławskiego…


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty