Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Główna środek > Futbol mlodzieżowy
RYSZARD NIEMIEC w związku z sukcesami nowohuckiej akademii zastanawia się czy mamy do czynienia z perspektywą wejścia klubu młodzieżowego w piłkę seniorską2016-06-25 13:50:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (349)

Progres znaczy postęp… niebywały


Z pozoru wygląda to nieciekawie, przynajmniej przy zastosowaniu stereotypowych opinii na temat rankingu najbardziej efektywnych ośrodków szkolenia młodzieży. Przyjęliśmy bezkrytycznie od paru lat, że piłkarskimi oxfordami, kształcącymi kandydatów na wielkich piłkarzy są zawodowe kluby pierwszej gildii: warszawska Legia, Lech Poznań, Zagłębie Lubin, do których doskakują łódzka Szkoła Mistrzostwa Sportowego i zabrzański Gwarek…


Tymczasem rzeczywistość każe przyjąć do wiadomości fakt doszlusowania do tej stawki nowohuckiej Akademii Sportowej Progres, której ambasadorem i mentorem jest Jurek Dudek. Jej młodsi juniorzy w ubiegłym roku sięgnęli po brązowy medal mistrzostw Polski, w tym zaś zagwarantowali sobie medal srebrny i mierzą się w walce o złoto z Lechem (pierwsze spotkanie zakończyli porażką 0:4, a drugi mecz rozegrany zostanie 29 bm. na stadionie Hutnika o godz. 17). Starsi o rok chłopcy w imponującym stylu wygrali rywalizację o awans do Centralnej Ligi Juniorów z mistrzem Lubelskiego ZPN - Górnikiem Łęczna. Łączny bilans dwumeczu tych zespołów 16:2 każe upatrywać w nim potwierdzenia efektywności modelu szkolenia w nowohuckiej Akademii.


Model ten oparty o ścisłą współpracę z Wojewódzkim Ośrodkiem Szkolenia Młodzieży MZPN, gdzie piłkarze Progresu zdobywają wiedzę ogólną i zgłębiają arkany wykształcenia futbolowego, ma charakter unikalny. Symbioza kadrowo-szkoleniowa i pedagogiczna sprawdza się z korzyścią dla obu stron. Zawodnicy w toku nauki służą swoimi umiejętnościami także reprezentacjom Małopolski uczestniczącym w rywalizacji na szczeblu ogólnopolskim. Gwoli rzetelności niniejszego tekstu, godzi się podkreślić, że cztery lata, które starczyły Progresowi wybić się z takim przytupem na ogólnokrajowy przestwór, poprzedzone były inicjacyjną i selekcyjną rolą trenerów z satelitarnego wobec Hutnika Kraków stowarzyszenia Młodych Talentów, któremu szefował trener Mieczysław Będkowski. Szukając godnych warunków dla rozwijania niewątpliwie zdolnych chłopców z roczników 1998 i 1999, Będkowski trafił do Siemachy - zasłużonego stowarzyszenia zajmującego się wychowaniem tzw. trudnej młodzieży. Wielką zasługą działaczy i pedagogów Siemachy okazała się otwartość na sport piłkarski i dokonanie niespotykanego dokooptowania go do innych, tradycyjnych metod wychowawczych. Ten mało zauważany i stanowczo niedoceniany zwrot w praktyce pedagogicznej, polegający na przygarnięciu „bezprizornej” grupy, okazał się zaczynem udanego projektu stricte piłkarskiego. Nie od rzeczy będzie więc zauważenie dziękczynne roli wielkiego Prekursora opisywanej idei - księdza Andrzeja Augustyńskiego, przewodniczącego zarządu Stowarzyszenia Siemacha.


Niecodzienna geneza tworzenia tego wydajnego ośrodka szkolenia młodych piłkarzy nakazała stworzenie organizacyjnych warunków pozwalających na jej oczekiwany rozkwit bez zwłoki, wynikającej z piłkarskich procedur i regulaminów. Trzeba było wizjonerskiej odwagi Wydziału Szkolenia Małopolskiego Związku Piłki Nożnej i autorytetu jego przewodniczącego trenera Lucjana Franczaka, aby zaproponować związkowej magistraturze niekonwencjonalną ścieżkę awansu drużyn Progresu, omijającą najniższe poziomy rywalizacji na wojewódzkim szczeblu. Mimo że każda wojewódzka instancja posiada możliwość ekstraordynaryjnego awansowania drużyn młodzieżowych i dziecięcych, rekomendując nieprzeciętnym poziomem wyszkolenia i perspektywą przyspieszonego rozwoju, opór przeciwko takim rozwiązaniom był niesamowity. Nie ma sensu wymieniać orędowników biurokratycznej postawy, którzy z pianą w ustach i maczugą formalnych zapisów, chcieli zablokować „niedemokratyczne” rozwiązania, uwalniające ewidentne talenty od mitręgi i niepotrzebnej zwłoki sezonowej i rozgrywania spotkań z dwucyfrowymi wynikami…


Dziś, kiedy dorobek i dorodność owoców zasadzonych na przekór autorom tamtych przepychanek smakują nawet najtęższym hamulcowym i oponentom, pora myśleć o przyszłości. Nie zapominając oczywiście czasu pionierskiego, a zwłaszcza o przyznaniu racji tym, którzy widzieli dalej i działali mądrzej. Stoją bowiem zespoły Progresu przed ścianą dylematu: co dalej? Najbardziej naturalne przejście ich w fazę piłkarstwa seniorskiego, związane z wejściem w strukturę miejscowego i par excellence bratniego Hutnika Kraków, nie wchodzi w grę. Niezaleczone bowiem pozostają głębokie rany we wzajemnych stosunkach, mające swe źródło w niezależnych od Hutnika i Progresu rozwiązaniach prawno-własnościowych, podjętych przez miasto na obiektach przy Suchych Stawach. Pełgający gdzieniegdzie płomyk nadziei o pokoju i koegzystencji w tym rejonie piłkarskiego Krakowa, nie ma, niestety, realnych szans na spełnienie. Cracovia i Wisła zaś, z natury rzeczy skazane na monitorowanie zasobów utalentowanej młodzieży w mieście, wydają się mieć ustawione swe skautowskie lupy na odleglejsze obiekty, co daje podstawę do potwierdzenia prawdy o ciemnościach, które rozciągają się zwykle najbliżej latarni. Czyżby zatem mielibyśmy do czynienia z perspektywą wejścia klubu młodzieżowego w piłkę seniorską? Najbliższe miesiące przyniosą odpowiedź na to frapujące pytanie.


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty