Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Główna środek > III liga
Marek Siedlarz: Garbarnia odzyskuje należny szacunek2016-05-29 09:09:00

Marek Siedlarz od 5 lat pełni funkcję wiceprezesa Garbarni. Jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w Krakowie, przez trzydzieści lat zatrudniony był w spółkach Sobiesława Zasady, w ostatniej dekadzie jako dyrektor, a następnie wiceprezes zarządu ds. ekonomicznych.


- Panie prezesie, cztery lata temu podczas naszej obszernej rozmowy przedstawiał pan kibicom Garbarni plany i zamierzenia klubu na czteroletnią kadencję zarządu, która właśnie mija. Zanim przejdziemy do tematów związanych z ich realizacją, chciałbym nawiązać do pierwszej drużyny piłkarskiej Garbarni, która jest naturalną wizytówką klubu. Czy spadek z II ligi w związku z jej reorganizacją był nieunikniony?

- Oceniając spadek z II ligi z perspektywy czasu – być może można go było uniknąć, ale był bardzo prawdopodobny. Już sam fakt, że była reorganizacja tej ligi i tak dużo drużyn musiało z niej spaść – o ile pamiętam, to dziesięć – powodował, że prawdopodobieństwo degradacji było dla wielu zespołów bardzo realne. Dla naszego klubu był to wtedy bardzo specyficzny okres, pod znakiem zapytania stały możliwości finansowego zabezpieczenia Garbarni na przyszłość. Dlatego raczej należało liczyć się z degradacją niż postępować nieracjonalnie, próbując znacząco wzmocnić zespół. Takie działanie zawsze powoduje spore wydatki, a nigdy nie daje żadnej gwarancji, w tym wypadku zachowania statusu drugoligowca. W sytuacji, kiedy dalsza perspektywa zabezpieczenia finansowego Garbarni była niepewna, nie mogliśmy sobie na to pozwolić.

 

- Kiedy Pan osobiście pogodził się z degradacją?

- W zasadzie od momentu, od którego wiadomo było, że jest reorganizacja, gdzieś z tyłu głowy taka myśl siłą rzeczy się pojawiała. Problemy z zabezpieczeniem finansowania klubu w tamtym okresie sprawiały, że degradacja stopniowo stawała się coraz bardziej realna. Stopniowo, z biegiem czasu przyzwyczajałem się do tej sytuacji i niestety trzeba było ją przyjąć i się do niej dostosować.

 

- W trzeciej lidze Garbarnia gra już drugi sezon. Jeśli chodzi o awans do II ligi, to zwycięzcę grupy czekają spotkania barażowe. Czy uważa Pan baraże za sprawiedliwe rozstrzygnięcie sprawy awansu?

- No cóż, najlepszym rozwiązaniem jest zawsze sytuacja, kiedy po trudach całego sezonu drużyna, która zajmuje pierwsze miejsce awansuje, bo to jest naturalne. Natomiast znów mamy do czynienia z reorganizacją i innego sposobu niż wyłonienie zwycięzcy w barażach nie ma. Trzeba się z tym oczywiście pogodzić, ale chcę podkreślić, że może należałoby poszukać takich rozwiązań regulaminowych, aby zwycięzca po całosezonowym wysiłku bezpośrednio awansował, co z natury rzeczy jest i sprawiedliwe, i rozsądne. W przypadku spotkań barażowych jeden mecz może przekreślić wysiłek i dorobek całego sezonu. A decydujące mogą być kartki, kontuzje czy dyspozycja dnia.

 

- Awans do drugiej, czy pozostanie w nowej, zreorganizowanej trzeciej lidze, jest dla Pana sprawą ważniejszą?

- Biorąc pod uwagę stronę czysto sportową: po to się walczy, po to się przez cały sezon realizuje sportowe cele, żeby zająć pierwsze miejsce i awansować wyżej. Gdyby się jednak okazało, że w tej nowej, zreorganizowanej trzeciej lidze pozostaniemy, też to przyjmiemy. Natomiast generalnie jako zarząd czynimy starania i jesteśmy przygotowani na to, aby drużyna grała w rozgrywkach centralnych.

 

- Cztery lata temu powiedział Pan, uzasadniając to po części z ekonomicznego punktu widzenia, że klub będzie kontynuował politykę wprowadzania własnych wychowanków do zespołu. Tymczasem w obecnej drużynie jest ich jakby mniej. Czym jest to spowodowane?

- Generalnie w każdym sezonie - było tak także kiedy awansowaliśmy do drugiej ligi w 2011 roku – mamy zasadę, że w pierwszej kolejności wykorzystujemy naszych młodzieżowców, czyli juniorów. I po tamtym awansie grali w zespole Gjentijan Haxhijaj, Filip Zelek, Mariusz Stokłosa czy Dariusz Kuźma. Oni grali w drugiej lidze. W kolejnym sezonie – także w drugiej lidze – doszli kolejni: Piotr Kaczor i Tomasz Kalicki. W kolejnych latach także wchodzili do zespołu juniorzy, może już z gorszym skutkiem. Mam tu na myśli Sebastiana Kokoszkę, Antoniego Jaroszyńskiego, Michała Kozika, czy bramkarzy Damiana Paździora i Mikołaja Kohlbrennera. Na tę sprawę trzeba popatrzeć też z tego punktu widzenia, że obecna trzecia liga jest – w mojej ocenie - ligą mocniejszą niż ta, z której awansowaliśmy w 2011 roku. Już choćby sam fakt, że druga liga została zmniejszona o 20 zespołów sprawił, że około 300 piłkarzy z tych drużyn gdzieś musiało znaleźć zatrudnienie. Według mojego rozeznania znaleźli je bardziej w lidze niższej niż wyższej. Podnieśli oni poziom, ale też postawili większe wymagania w stosunku do młodych zawodników. Garbarnia generalnie co roku daje szansę własnym wychowankom, tak samo będzie po zakończeniu tego sezonu. Oni będą próbowani pod kątem przydatności do drużyny w pierwszej kolejności, dopiero późniejsze decyzje szkoleniowców dadzą nam odpowiedź na to, czy prezentują oczekiwany poziom, czy też musimy szukać młodzieżowców z zewnątrz. Moim zdaniem to drugie nie zawsze jest skuteczne, a z całą pewnością kosztowne.

 

– Cztery lata temu klub borykał się ze sprawą tzw. WZ-ki, a o pozyskanym partnerze biznesowym jeszcze głośno nie mówiliśmy. Jak wygląda dziś sytuacja prawna Garbarni i jej terenów? Czy może Pan z grubsza przedstawić zasady współpracy Garbarni z Murapolem?

- Klub od kilku dekad posiada nieruchomość. Kluczową sprawą było otwarcie tej nieruchomości na szeroko rozumiane inwestycje. Przypomnę tylko, że klub posiada grunty w statusie użytkownika wieczystego, a nie prawa własności. Te grunty dodatkowo są przeznaczone na działalność o charakterze sportowym. Nie ma też planu miejscowego, co wymusza konieczność negocjowania warunków zabudowy. Toteż cztery lata temu główny nacisk kładliśmy na możliwość uzyskania warunków zabudowy, które były procedowane – właśnie po to, aby otworzyć teren inwestycyjnie. Do tego dochodziło szereg zobowiązań hipotecznych klubu wobec wierzycieli z czasów odległych, a także próby przejęcia terenów przez rzekomych spadkobierców byłych właścicieli. To wszystko oddaje nam obraz problemów, z którymi borykał się wtedy klub. Dlatego kiedy udało się uzyskać już prawomocne warunki zabudowy, otwierało to przed klubem możliwość szukania potencjalnych zainteresowanych tą nieruchomością. Takie zainteresowanie udało nam się wzbudzić u jednego z potentatów na rynku deweloperskim w Polsce, jakim jest Murapol SA. Z tą właśnie spółką podpisaliśmy umowę partnerską. Umowę bardzo obszerną i obwarowaną szeregiem zawieszających ją warunków. Dzięki tej umowie i ze środków przekazywanych przez Murapol SA jako zaliczki na poczet przyszłej transakcji, spłaciliśmy wszystkich wierzycieli hipotecznych. Po uzyskaniu prawomocności WZ-ki - a stało się to dopiero przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, gdyż w każdej niższej instancji decyzja była oprotestowywana przez stowarzyszenie, które się w tym celu zawiązało - umowa partnerska z Murapolem mogła być realizowana w dalszych etapach. Wówczas, już po spłacie wszystkich zobowiązań hipotecznych, założyliśmy Spółkę Komandytowo-Akcyjną Murapol – Garbarnia. Klub wniósł do spółki około 1 hektara gruntu i sprzedał spółce drugi hektar gruntu. Tym sposobem Klub stał się 40-procentowym udziałowcem w nowo powstałej spółce. Pozostałe około 6,6 ha ziemi jest w dalszym ciągu w posiadaniu Klubu.

 

- Panie prezesie, cztery lata temu mówiąc o warunkach infrastruktury i możliwościach przyciągania młodzieży do klubu powiedział Pan, że głównie jest to zasługa pracujących z młodzieżą trenerów, bo szeroko rozumianej bazy treningowej Garbarnia nie posiada. W ciągu tych czterech lat wiele się zmieniło i chciałbym, aby Pan opowiedział o inwestycjach klubu.

- Zaczęliśmy od tego, co w naszej ocenie jest najważniejsze i najbardziej potrzebne dla klubu piłkarskiego, czyli od boisk. Rzeczywiście dawniej było tak, że tylko dzięki zaangażowaniu pracujących w klubie ludzi Garbarnia posiadała odpowiednią ilość drużyn młodzieżowych prezentujących określony poziom. Naprawdę nie było gdzie trenować, a nawet podstawowe warunki do zajęć były ciężkie do spełnienia. Stąd też wszystkie środki uzyskane ze sprzedaży wspomnianego już hektara gruntów, po spłacie zobowiązań, przeznaczyliśmy na budowę nowej infrastruktury sportowej. Pierwsze powstało boisko treningowe ze sztuczną nawierzchnią. To boisko jest wykonane w bardzo wysokim standardzie, ja nie słyszałem o drugim pełnowymiarowym wykonanym w tej technologii w Polsce. Mam na myśli dwuwysokościowy gatunek trawy o bardzo dużej gęstości, specjalną matę amortyzującą pod nawierzchnią płyty, czy też zasyp, potocznie zwany granulatem, który w przypadku naszego boiska nie jest widoczny, bo znajduje się w trawie i nie unosi się w powietrzu za każdym odbiciem piłki, jak to ma miejsce na innych płytach. To jest boisko, które spełnia nasze wszystkie oczekiwania i daje możliwości treningu wszystkim naszym grupom młodzieżowym. Wykorzystujemy je i latem, i zimą, w ciągu dnia i wieczorem, gdyż jest oświetlone, a żadne warunki pogodowe nie są w stanie nam przeszkodzić w realizowaniu zajęć. To boisko oddaliśmy w 2014 roku. Rok później z kolei oddaliśmy do użytku boisko trawiaste, które jak na boisko treningowe także jest wykonane w wysokim standardzie, posiada automatyczny system nawadniania. Przy budowie tego boiska udało nam się z sukcesem złożyć aplikację o dofinansowanie do Ministerstwa Sportu i Turystyki, dzięki czemu pozyskaliśmy część środków na jego budowę. To boisko także będzie oświetlone, a teren przy nim odpowiednio zadrzewiony i zagospodarowany, pojawią się parkingi – wszystko w części dofinansowane przez MSiT. Prace wykończeniowe przełożyliśmy w czasie w związku z rozpoczętą budową budynku klubowego. Trzeba zaznaczyć, że te dwa boiska udało nam wybudować po pomyślnie zakończonych negocjacjach z naszym sąsiadem, panem Jasiewiczem, z którym zamieniliśmy wzajemnie posiadane grunty w ten sposób, że Garbarnia posiada teraz odpowiedni kształt terenu, pozwalający na rozmieszczenie boisk. To było bardzo ważne, gdyż można posiadać bardzo duży areał ziemi, a boisk piłkarskich nie da się na nim w żadem sposób umiejscowić. Po bezgotówkowej zamianie gruntu, w proporcji metr do metra, mogliśmy tak wkomponować trzy pełnowymiarowe boiska, że praktycznie stykają się liniami bocznymi, czy też narożnikami ze sobą i są bardzo łatwo dostępne. Główne boisko także zostało zmodernizowane, jego płyta została odwrócona o 90 stopni i wyposażona częściowo w nową nawierzchnię. Przede wszystkim na betonowych trybunach zamontowaliśmy krzesełka, które diametralnie zmieniły estetykę obiektu. Przygotowujemy zamontowanie jeszcze jednego segmentu krzesełek, tak aby spełnić wymogi licencyjne po ewentualnym awansie do drugiej ligi. To są inwestycje, które się zwracają. Obserwujemy znaczny wzrost zainteresowania młodzieży treningami w Garbarni. Myślę że jest to spowodowane tym, że jest na miejscu odpowiednia baza. Nie trzeba już dojeżdżać na treningi w różne miejsca Krakowa, w zależności od dnia tygodnia, tylko zawsze jest miejsce na tych trzech boiskach do przeprowadzenia zajęć. Mamy także możliwość wynajmu sztucznego boiska, co oczywiście czynimy, ale nie jest to dla nas nadrzędnym celem i generalnie jest to możliwe tylko wtedy, gdy boisko nie jest zajęte przez naszych zawodników. Natomiast chętnych mamy sporo, ze względu na wspomniany już standard tego boiska.

 

- Poprosiłem Pana, aby o tym wszystkim opowiedział, gdyż przez dwie dekady Garbarnia postrzegana była w środowisku sportowym Krakowa jako klub posiadający ogromny teren, stanowiący jego bogactwo, ale nieodpowiednio zarządzany. Sam czytałem wywiad jednego z dawniejszych prezesów klubu w tygodniku Piłka Nożna, bodajże w połowie lat dziewięćdziesiątych, który zapowiadał rychły awans Garbarni do ekstraklasy. Tymczasem prezes przestał być prezesem, drużyna spadła do czwartej ligi, a stadion jeszcze długo straszył starymi, niszczejącymi ławkami. Obecny zarząd w ciągu czterech lat zrobił więcej niż wszyscy poprzednicy od momentu przekazania Garbarni terenów Rydlówki przez miasto. Jak tego dokonaliście?

- Zaczęliśmy od dogłębnej analizy stanu posiadania. Potem określiliśmy, co jest niezbędne do dalszego funkcjonowania klubu. Opracowaliśmy strategię, jak do tego wszystkiego dojść. Wszystko skupiało się praktycznie wokół jedynego majątku klubu, czyli będących w wieczystym użytkowaniu gruntów i konieczności uwolnienia ich dla celów inwestycyjnych. Wyposażenia w odpowiednie dokumenty, jak np. warunki zabudowy czy pozwolenia na budowę. Koniecznością była także spłata zobowiązań hipotecznych ciążących na Garbarni. Jedyną możliwością uzyskania finansowania działalności klubu było uwolnienie terenów pod inwestycje. Trudno było dalej czekać na świętego Mikołaja czyli na sponsora, który przyjdzie i da pieniądze. Stąd zrodził się pomysł wspólnego przedsięwzięcia z Murapolem SA i zawarcia umowy partnerskiej, która dała nam możliwość uzyskania środków na rozpoczęcie inwestycji, o czym wspominałem już wcześniej.

 

- Jak obecnie przedstawia się sprawa rozbudowy stadionu, jak sporej korekcie uległy dotychczasowe plany, kiedy możemy spodziewać się gotowego już obiektu?

- Plany zostały skorygowane właśnie dzięki porozumieniu z panem Jasiewiczem o zamianie terenów. Wcześniej ze względu na kształt nieruchomości planowane były tylko dwa boiska, treningowe i główne. To dla potrzeb takiego klubu jak Garbarnia byłoby zdecydowanie za mało. Udało się taką zamianę przeprowadzić i ta korekta jest zdecydowanie na plus dla klubu. Garbarnia generalnie prowadzi inwestycje ze środków własnych. Nie zaciągnęliśmy na ten cel żadnych kredytów, dlatego też realizacja poszczególnych etapów była uzależniona od wpływu środków należnych nam z tytułu sprzedaży 1 ha ziemi, a także z tytułu posiadanych w spółce z Murapolem akcji. Wcześniej mówiłem jak zostały wykorzystane środki ze sprzedaży gruntu. Następne środki należne Garbarni z tytułu dywidendy ze Spółki Murapol - Garbarnia mogłyby być dostępne po zakończeniu i rozliczeniu działalności tej spółki. Nie chciałbym tu wchodzić w szczegóły, ale ze względu na ograniczenia w możliwości rozpoczęcia kolejnego etapu budowy mieszkań, moment zakończenia inwestycji, jej rozliczenia i zakończenia działalności spółki i uzyskania przez klub dywidendy mógłby przypadać dopiero na rok 2018. Dlatego też zarząd Garbarni zdecydował się w lutym bieżącego roku na sprzedaż posiadanych w spółce 40 procent akcji po zakończeniu pierwszego etapu inwestycji deweloperskiej, czyli po powstaniu czterech budynków mieszkalnych. Wynegocjowana cena sprzedaży akcji była dla klubu satysfakcjonująca. A w kontekście powstałego miesiąc później sporu pomiędzy Urzędem Miasta Krakowa a spółką Murapol – Garbarnia odnośnie opłaty za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego z celu sportowego na cel mieszkaniowy, ta decyzja wydaje się jak najbardziej korzystna. Garbarnia pozyskała środki finansowe i mogła przystąpić do kolejnego etapu inwestycji, którym było rozpoczęcie budowy klubowego budynku. Budynku z całym zapleczem szatniowo–biurowo-sanitarnym, o bardzo dobrym standardzie, spełniającym wszystkie wymogi licencyjne. Niestety, koszt takiej inwestycji jest bardzo wysoki, wynosi około 5,5 mln złotych, uwzględniając także cenę projektu. Zakończenie tej części inwestycji jest planowane na listopad bieżącego roku. Na ten moment, można powiedzieć, odpukując w niemalowane drewno, że budowa przebiega zgodnie z planem i mury rosną jak na drożdżach. W tej chwili już mamy dwie kondygnacje, jedną podziemną i pierwszą naziemną, trwa szalowanie stropu na tej kondygnacji. Będą jeszcze dwie, czyli w sumie budynek będzie miał cztery kondygnacje o powierzchni 1600 metrów kwadratowych, generalnie będzie się składał z dużej ilości szatni z odpowiednim zapleczem, biur, sal konferencyjnych, świetlicy, pomieszczeń do odnowy biologicznej. Ten budynek powinien spełniać nasze wszelkie oczekiwania. Dalsze plany przewidują budowę trybuny głównej, która będzie połączona z budynkiem.

 

- W naszej poprzedniej rozmowie opowiadał Pan o rodzinie, co się zmieniło przez cztery lata u dzieci, Magdaleny, Mateusza i Marcina?

- Przede wszystkim, jak my wszyscy, są o cztery lata starsi (śmiech). Za sprawą Mateusza zostałem dziadkiem i przybył Garbarni nowy kibic, obecny kiedy tylko Mateusz przylatuje z Norwegii. Magdalena skończyła w międzyczasie matematykę stosowaną na AGH i od trzech lat pracuje w UBS. Marcin jest ciągle w Garbarni. Po udanej poprzedniej rundzie wiosną boryka się z kontuzjami, wcześniej złamany palec, a ostatnio ma problem z rogówką oka. Ale generalnie wszystko u nich dobrze i wypada sobie życzyć, aby tak było dalej.

 

- Zbliża się Walne Zgromadzenie Członków Stowarzyszenia. Domyślam się, a w zasadzie jestem przekonany, że stanie Pan na nim z podniesioną głową?

- No cóż, mam nadzieję, że praca i dokonania obecnego zarządu Garbarni znajdą uznanie w oczach członków klubu. Taką ilością inwestycji można by przecież obdzielić kilka kadencji. Nie zapominajmy też, że pozycja drużyny w tabeli jest ciągle ta sama - pierwsza od jakiegoś czasu. I to także jest powód, z którego obecny zarząd może rzeczywiście chodzić z podniesioną głową.

 

- Czy towarzyszy Panu uczucie satysfakcji z dokonanych w Garbarni przedsięwzięć? Bo jak się patrzy na nie z boku, to człowiekowi sympatyzującemu z naszym Klubem serce rośnie.

- Na pewno tak, bo przecież zostały zrealizowane podstawowe cele. To, co mnie osobiście najbardziej cieszy, to fakt, że obserwuję, iż Garbarnia stopniowo odzyskuje należny szacunek. A to jest bardzo istotna wartość.

 

- Jakie są dalsze plany rozwoju klubu, jak jest przyszłość Garbarni, także ekonomiczna?

- Od strony sportowej chcielibyśmy awansować do rozgrywek centralnych. I gdyby się udało tam już na dłużej zatrzymać, to byłoby to dla nas bardzo ważne. Natomiast plany inwestycyjne są tak skonstruowane, aby po ich realizacji klub miał zabezpieczone przychody na finansowanie działalności sportowej w przyszłości. Ale na rozmowę o tych planach chciałbym się umówić z panem w niedalekiej przyszłości – myślę, że niekoniecznie za następne cztery lata (śmiech).

 

- Jakie jest Pana marzenie związane z klubem?

- Marzenie jest takie, aby klub miał stabilność, aby się rozwijał, aby nie przechodził takich zawirowań jakie zdarzały się Garbarni w przeszłości przechodzić. Aby ludzie którzy są w klubie, współpracują, zawsze myśleli w jednym kierunku i koncentrowali swoje działania na tym, aby klub rozwijał się na miarę swojej historii i tradycji.


Rozmawiał Artur Bochenek

www.garbarnia.krakow.pl


mareksiedlarzwywiad16.jpg
wizualizacja 1 etap, 1.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty