Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Główna środek > I liga
RYSZARD NIEMIEC o awansie klubu z Niecieczy, będącym największą niespodzianką piłkarskiej Europy2015-06-02 07:09:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (292b)

Felieton ultraoptymistyczny


Stała się rzecz niesłychana: drużyna piłkarska ze wsi, której niedawno diabeł mówił dobranoc, pozwoliła sobie na wielką ekstrawagancję, budząc zdumienie i szok warszawki i strasznych, futbolowych mieszczan z innych regionów kraju. Termalica Bruk-Bet Nieciecza za trzecim razem zdołała wygrać wyścig do ekstraklasy, osiągając to, co nigdy nie udało się Zielonej Górze, Koszalinowi, Włocławkowi, a co od dekad nie jest dane Opolu, Rzeszowowi, Lublinowi i wielu innym ośrodkom pretendujących do miana metropolii…


Dzięki temu sensacyjnemu awansowi upadły dwa rozpowszechniane od lat stereotypy. Pierwszy, zakładający przekonanie o nierozerwalności wielkiej piłki od wielkich metropolitarnych miast! Ma on podbudowę czysto ekonomiczną i jest mnożnikiem pieniędzy pochodzących z biznesu i widowni - obu wielkich. W Niecieczy przedsięwzięcie futbolowe ma jeden z tych czynników w zasięgu, czyli wielki biznes, którego immanentną częścią składową pozostaje firma właścicielska Krzysztofa Witkowskiego. Co do frekwencji, to można przypuszczać, że będziemy mieli do czynienia z powtórką fenomenu Mielca z lat 70-tych, kiedy na mecze ekstraklasy przyjeżdżali kibice z Tarnowa, Dębicy, Sandomierza, Stalowej Woli, Rzeszowa itp. Dziś w epoce powszechnej motoryzacji i boomu autostradowo-drogowego, nawet wypad z Krakowa, Kielc, czy nawet Katowic, nie nastręcza większych problemów. Nieciecza nie zbuduje Maracany, ani Camp Nou, ale na zmodernizowanym do potrzeb licencyjnych obiekcie, frekwencja nie będzie gorsza niż dotąd w Bełchatowie, Łęcznej, a nawet w Bielsku Białej i Gliwicach.


Takie rozumowanie oddala protekcjonalne pytania o sens projektu piłkarsko-biznesowego pt. ”Termalica w ekstraklasie”, zadawane z wysokości stołecznych salonów. Na miejscu tych wszystkich sceptyków, stukających się w głowę w geście zdumienia, uznałbym wolną wolę właścicieli-inwestorów, wiedzionych nieprawdopodobnym przejawem patriotyzmu lokalnego, którego nuty mocno pobrzmiewają w klubowym hymnie. Podejrzewam, że już niebawem polscy kibice piłkarscy będą mieli okazję zapoznać się dokładniej z jego tekstem i melodią.


Podsumowując wątek zenitalnego zdumienia, ufundowanego na informacji zderzającej miejscowość nie mającą nawet statusu gminy i liczącą niespełna dwieście dymów z wielkim wyczynem piłkarskim, należy sięgnąć po argumenty gospodarcze i kulturowe. Oto na kawałku Polski, uchodzącym zarówno przed wojną, jak i w PRL, za najbardziej  nierozwinięty i ubogi region Polski, za sprawą przedsiębiorczego, utalentowanego rodaka, do stworzenia firmy, odmieniającej rzeczywistość kulturową małej ojczyzny, zwanej Powiślem Dąbrowskim. W Niecieczy działa bowiem za sprawą rodziny Witkowskich, nie tylko klub piłkarski, ale amatorski teatr i prywatne, katolickie gimnazjum! I nie pomogą tu żadne gesty wybijające Witkowskim kosztowną ekstrawagancję, ani strachy na Lachy, uzmysławiające im skalę kosztów rosnących ponoć w geometrycznym postępie… Oni wszak w ciągu dekady wykazali dostatecznie, że nie tylko umieją zarządzać klubem w kontekście jego wyzwań czysto sportowych, ale z rachunkowości biznesowej pozdawali wszelkie egzaminy, czego dowodem jest dynamiczny rozwój firmy Bruk-Bet.


Drugi stereotyp, wielce niesprawiedliwy wobec Termaliki, to sugestia granicząca z pewnością o systematycznym sabotażu zawodników, niechętnym awansowi do ekstraklasy. Wzięło się to podejrzenie z dwukrotnych, nieudanych pierwszoligowych finiszów, w kuriozalnym stylu sprzątających Niecieczy awans sprzed nosa. A przecież słynna porażka z Olimpią Grudziądz, utrącająca brutalnie marzenia, to efekt kuriozalnego stężenia niefartu! Do końca zwycięskiego meczu sekundy, a tu po stałym fragmencie gry, bramkarz (!) Olimpii zdobywa brzemiennego w negatywnych skutkach gola… Takiego finału nie da się przecież zaplanować a tym bardziej zrealizować! W sobotę wszyscy obawiali się powtórki tego ponurego scenariusza. Po mojemu, Witkowscy wszakże potrafili skutecznie zmotywować zespół, który zagrał z wielkim zaangażowaniem, tym większym, że Pogoń Siedlce walczyła w Niecieczy o życie.


Przy okazji historycznego awansu klubu, pozostającego na statusie największej niespodzianki piłkarskiej Europy (kategoria socjologiczno-demograficzna) i rekordu Polski w kategorii ilości awansów z klasy do klasy (w sumie 6 od klasy A!), warto zauważyć faryzejskość pretensji o brak wychowanków w zespole… Brzmi ten zarzut zaiste żałośnie w sytuacji, kiedy w najstarszych polskich klubach, grających w ekstraklasie od wieków, działających w około milionowych ludnościowo aglomeracjach, istne zatrzęsienie cudzoziemskich piłkarzy. Średnia obcokrajowców w kadrach klubowych ekstraklasy dobija zwolna do 40 procent, a skrajny przypadek mistrza Polski za prezesury Bogdana Basałaja opiewa na obecność w zespole Wisły przedstawicieli 16 narodowości, bez tubylczej, rzecz jasna! Nie wiem, czy dobrze interpretuję słowa hymnu klubu z Niecieczy, w którym mówi się o „polskiej wiosce, polskiej firmie”, ale odnajduję w nich skłonność do takiego samego charakteru składu etnicznego beniaminka ekstraklasy. Ten rodzaj wiana niesionego jako wkład w wartości wyczynu piłkarskiego pojmowanego jako zaplecze narodowej reprezentacji liczy się w sposób szczególny…


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty