Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Główna środek > I liga
RYSZARD NIEMIEC o nieoficjalnym, ręcznym sterowaniu geografią wyczynu futbolowego w Polsce2014-06-09 17:56:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (241)

Nie będzie wyrębu futbolu w Puszczy!


Filozofia wielkomiejskich filistrów sieje zamęt na wszystkich piłkarskich frontach… Zasadza się ona na ślepym przekonaniu o ścisłym związku wysoko profesjonalnego klubu piłkarskiego z realiami wielkich aglomeracji miejskich. Polscy nosiciele tej jedynie słusznej prawdy mają przed oczyma europejskie, stołeczne metropolie typu Londynu, czy Budapesztu, gdzie skoncentrowane są zawodowe mocarstwa ligowe i wiedzeni tym stereotypowym spostrzeżeniem, radzi by powielić u nas podobny układ sił. Dlatego uwierają ich dzikie pola polskiego piłkarstwa, z jakimi mamy do czynienia w wielu ludnych, kilkusettysięcznych miastach, że wspomnę świeżo upadłą Łódź, Lublin, Olsztyn, Zieloną Górę, Rzeszów, Sosnowiec, Częstochowę, Toruń, Koszalin, Wałbrzych, Radom. Już świeżo upieczeni beniaminkowie ekstraklasy z górniczych osad Bełchatowa i Łęcznej wprowadzili związkowy sanhedryn w lekkie zakłopotanie, pomimo że oba GKS-y to rutyniarze, dla których najwyższy poziom rozgrywek to nie nowina. Tak zwanym decydentom, u których autorytarne ciągoty rozwijają się w jednostajnie przyśpieszonym rytmie, wyciągną natychmiast argumenty w postaci „produktu”, „marki” i „brandu”, z których wynika komercyjny amok, podważający sens uprawiania sportu wyczynowego w Bełchatowie i Łęcznej. Oni woleliby, rzecz jasna, administracyjnie wskrzesić z popiołów, zrujnowane przez ich mentalnych krewniaków warszawską Polonię, poznańską Wartę, bytomską Polonię…


Już do jawnej wręcz postawy braku obiektywizmu, przyczyniła się fala awansów małopolskich klubów do rozgrywek szczebla centralnego. To, że z peryferyjnej Małopolski, to jeszcze mały pikuś; gorzej, że na status drużyny ligowego autoramentu porwały się miejscowości o statusie sołectwa (Nieciecza, Stróże) lub gminy (Niepołomice), a co najwyżej powiatu miejsko-wiejskiego (Brzesko, Limanowa). Co najmniej trzy z nich w pewnym momencie całkiem realnie zaczęły być przymierzane do awansu do najwyższego szczebla krajowych zmagań, albo plasując się na długo w czołówce I ligi, albo będąc o krok od wygrania naszej serii B. Takiej Niecieczy, dwa sezony temu brakło detalicznie 6 sekund do bezprecedensowego zwieńczenia marszu od A klasy do Ekstraklasy w takiej ilości sezonów, ile poziomów zdołała przeskoczyć! Dla futbolowej warszawki był to sygnał do podjęcia pełzającej kontrakcji. Metodą szyderskich zwischenrufów, aluzyjnych sugestii, zleconych materiałów prasowych, urabiających opinię, szeptanych grepsów upokarzających prowincjuszy, a także gestów, z których jasno przebijały, na przykład, nie do odrzucenia, porady dla sędziów, obserwatorów i delegatów meczowych. Ci ostatni mieli mieć długie ołówki i z nich korzystać przy pisaniu sążnistych raportów, z czego miała wynikać infrastrukturalna marność nad marnościami na dziś i brak perspektyw zmiany sytuacji na przyszłość. No, i pisał o najdrobniejszych uchybieniach przysłowiowy pan Krzysztof Smulski, wieczny delegat, niegdysiejszy funkcjonariusz na etacie Zagłębia Sosnowiec, któremu wraz z upadkiem systemu i górniczego dolce vita, zawalił się po prostu świat. Zapatrzony w etos sosnowieckiego Stadionu Ludowego, nie może spokojnie patrzeć na prowizorki w Brzesku i Stróżach, więc pisze demaskatorskie, pryncypialne memoriały do centrali, że „dalej tak być nie może”. Na takie raporty w Warszawie czekają i za nie sowicie nagradzają. Echo takiej polityki, która ma na celu „zapobieganie wyprowadzania futbolu zawodowego pod strzechę”, mają, niestety, skutki destrukcyjne dla małopolskich drużyn. Limanovii już na starcie odebrano 3 punkty za uchybienie arcyformalne, polegające na tym, że klub wysłał listownie do PZPN rejestr uprawnionych graczy, zamiast uczynić to za pomocą poczty elektronicznej! Te punkty zdecydowały de facto o spadku zespołu z II ligi. Ponieważ ta jawna grabież nie dawała pewności degradacji, sprawy dopilnował arbiter w meczu z Olimpią Elbląg. Tak długo przedłużał mecz, tak często gwizdał rzuty wolne z okolic szesnastki, aż dopiął swego doprowadzając do remisu!


Nie inaczej było z procesem wyprowadzania z I ligi Puszczy Niepołomice. Ukoronowaniem był zaordynowany przez sędziego remis z Energetykiem Rybnik, ale po drodze mieliśmy niezły festiwal pomyłek i naciąganych rozstrzygnięć. Nie ma miejsca na specyfikację jawnych i skrytych, niesprawiedliwych pociągnięć sędziowskich, dotykających Niecieczę, bo wszystkie one zostały podciągnięte pod filozoficzną refleksję o przypadkowości futbolu i jego małej przewidywalności. Odrębna pozostaje kwestia Kolejarza Stróże, którego patron i architekt senator Stanisław Kogut, wciąż jest dostateczną osłoną przed krzywdzącymi „jego dziecko” aktami. Jednakże Kogut systematycznie terroryzowany przez licencyjnych opryczników, z sezonu na sezon mięknie i z trudem godzi się na rolę samotnego samuraja, walczącego z wszechwładną machiną związkowej biurokracji. Dlatego stabilność Kolejarza nieustannie wystawiana jest na szwank poprzez rozpuszczanie szeptanej propagandy o jego wystawieniu na swoistą aukcję.


W opisywanym tu zjawisku pożałowania godnego, nieoficjalnego, ręcznego sterowania geografią wyczynu futbolowego w Polsce, jawi się wszakże strona jaśniejsza. W żadnym z poszkodowanych środowisk, których dotknęła niewidzialna ręka dyrektyw filistrów zapatrzonych w jeden, wielkomiejski model piłkarstwa, nie widać upadku ducha. W Niepołomicach, Limanowej, Brzesku, nikt nie wywiesza białej chorągwi, ani nie zamierza spuszczać z tonu. Tym bardziej kapitulanctwo nie powinno przejść w Stróżach. Nowy sezon przed nami, a wraz z nim nadchodzi nowa energia i te same ambicje.


Ryszard Niemiec 


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty