Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Główna środek > Ekstraklasa
RYSZARD NIEMIEC o gwałtownym rozbracie trenera Wisły z pracodawcą2016-11-12 11:20:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (370)

Kto zasłużył na czarną polewkę?


Trenerów zwalniają na różne sposoby, a karuzela najszybciej obraca się w futbolu. Na krakowskim podwórku najbardziej spektakularny model wypowiedzenia posługi trenerskiej zastosowano w Wawelu, gdzie szkoleniowca zwolniono z pracy w połowie meczu III ligi rozgrywanego w Sieprawiu. Dziś do historii przechodzi, jako przedstawiciel dokładnie odwrotnego procederu - gwałtownego rozbratu z pracodawcą - trener Dariusz Wdowczyk.


Jako że rynek pracy trenerów piłkarskich w Polsce ma to do siebie, że cechuje się ogromną nadwyżką poszukujących roboty, Wdowczyk zademonstrował wysoko rozbudzone ego i wiarę w siebie. Człowiek po przejściach korupcyjnych w Kolporter Koronie Kielce, gdzie - mówiąc nawiasem - przerzucono na niego kwintesencje win przekupywania arbitrów, w imię zrealizowania celów sportowych, ale przede wszystkim celów marketingowych firmy opiekuńczej, powinien być jak najbardziej oddalony od gwałtownych ruchów pracowniczych. Po paru latach narzuconej karnie bierności zawodowej, byłoby dla niego o wiele korzystniej nie epatować publiki swoim pryncypialnym podejściem do litery kontraktu wiążącego go z Wisłą. Osiem miesięcy na Reymonta i w Myślenicach, daje podstawę do wysnucia sporego zaskoczenia decyzją wymówienia kontraktu z powodu zaległości płacowych. Zostawia bowiem Wdowczyk sporo powodów do szacunku dla siebie i wdzięczności za osiągnięte wyniki. Zastał drużynę w trudnej sytuacji i zdołał ją wydobyć z kryzysu, jakim było zagrożenie spadkiem z ekstraklasy. Sytuacja powtórzyła się także w skończonej właśnie rundzie jesiennej nowego sezonu, aliści w tym przypadku miała miejsce rehabilitacja po serii przykrych niepowodzeń pod tą samą trenerską ręką. W takich razach praktyka życia wyższych sfer naszej piłki ligowej nakazuje myśleć o zmianie trenera. Siedem spotkań bez wygranej i traumatyczna rola czerwonej latarni, od której odwykły na dobre dwa pokolenia wiślackich fanów, to okoliczność w pełni uzasadniająca pogonienie szkoleniowca.


Tymczasem nowi sternicy Wisły, którym przypisuje rozmaite przypadłości, w tym brak rutyny w prowadzeniu zawodowego klubu, wykazali się rozwagą, jakiej w całej epoce cupiałowskiej trudno było uświadczyć. Wdowczyk dostał szansę wyprowadzenia drużyny na prostą, co z jednej strony jest pretekstem do umiarkowanego splendoru, zaś z drugiej wymaga od niego dowodu uznania za cierpliwość i roztropność pracodawcy. Można dywagować w nieskończoność kto kogo ma za dobrodzieja: Maciej Pocieja, czy Pociej Macieja, ja na użytek felietonowy, wyznam racje Pocieja, czyli Wisły! Otrzymał od niej szkoleniowiec okazję wykazania się skutecznym warsztatem w niezwykle skomplikowanej sytuacji psychomoralnej drużyny, wykazał się niezwykłym talentem uchronienia zespołu przed skutkami „Sajgonu” wewnątrzklubowego, zafundowanego przez nieodpowiedzialną transakcję sprzedaży Wisły facetowi spod ciemnej gwiazdy. A przecież odchodzący szkoleniowiec nie zwykł zarabiać na życie w klubach, mających pod górkę. Praca w Polonii, Legii, Wiśle Płock, Koronie, ba, nawet w szczecińskiej Pogoni - po latach odbytej dyskwalifikacji, to pasmo znakomitej koniunktury materialnej tych klubów. Warunki, jakie dziś panują na Reymonta, to nie jest jakieś specjalne odejście od polskiej normy ligowej. Nie płacą na czas trenerom w niejednym klubie, rekordzista w kategorii zaległych pieniędzy mieszka w Krakowie i gdyby Wdowczyk zechciał z nim porozmawiać, miałby szanse, by odium rozczarowania znacznie zmniejszyć.


Spośród kilku scenariuszy dalszych losów Wdowczyka moja intuicja wybiera ten najbardziej pragmatyczny. Jest w naszej ekstraklasie i I lidze parę adresów, w których wyłania się potrzeba zmiany trenera. Nie podejmuję się wskazać akurat tego, w którym bohater niniejszego utworu wyląduje, ale życzmy mu dobrze, bo w Krakowie przeszedł takie „uniwersytety” i „szkoły przeżycia”, że wszędzie gdzie przyjdzie mu pracować, da sobie radę. Jedyny problem jaki przed nim stoi, to wierność własnym deklaracjom, danemu słowu. Obiecał otóż „Wdowiec” poprowadzić „Białą Gwiazdę” - jako reprezentację Krakowa w historycznym meczu ze Lwowem. W świat poszły informacje o kadrowych szczegółach, na dobę przed  meczem - jak grom z jasnego nieba - przychodzi wiadomość, że trener wyjechał do Warszawy. A przecież mógł decyzję przeciągnąć bodaj o tych kilkadziesiąt godzin. Na kolacji przedmeczowej ze lwowiakami, jego talerz i sztućce przy tabliczce z nazwiskiem -  straszyły jego absencją. Mógł przybyć przecież i kazać nalać czarną polewkę do naczynia: pani prezes Wisły - Marzena Sarapata miała miejsce obok…


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty