Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Aktualności
RYSZARD NIEMIEC komentuje z Rosji mecz biało-czerwonych z Senegalem2018-06-21 21:15:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (452)

Za nami Moskwa…


Do stadionu Spartaka Moskwa z centrum jedzie się ku zachodowi wielokilometrową arterią - Szosą Wołokołamską… To na niej zatrzymana została niemiecka ofensywa 1941 roku i załamała się strategiczna koncepcja Hitlera o wzięciu stolicy ZSRR w wyniku zwieńczenia blitzkriegu. W mitologii sowieckiej rolę obrońców ostatniej linii oporu przypisano resztkom rozgromionej uprzednio dywizji piechoty nazywanej od nazwiska komanddywa - Panfiłowa…


We wtorek legła w gruzach polska koncepcja wzięcia Moskwy w mundialowej konfrontacji z reprezentacja Senegalu. Pobożnym życzeniem z naszej strony okazały się hurraoptymistyczne opinie rozpowszechniane przez nawet najbardziej roztropnych dziennikarzy, że wspomnę red. Żelaznego z Rzeczpospolitej, znanej z tego, że ma najlepszy dział sportowy w polskiej prasie drukowanej. W przeddzień rozgrywki grupowej z Lwami Terangi redaktor pisał w korespondencji z Soczi, zatytułowanej „Przegrać nie można” o tym, że nasz selekcjoner rozszyfrował do cna rywala i dysponuje szerokim zasobem kadrowym kreatywnym, który sprosta zadaniu w każdym możliwym scenariuszu meczowym. Ponieważ Senegalczycy mieli mieć problemy z organizacją gry obronnej, opartej na pressingu, nasza dynamika i szybkość w ofensywie powinna była być rozstrzygająca. Ofensywne ustawienie z dwoma napastnikami, zasilanymi niekonwencjonalnymi, dokładnymi podaniami miało rozmontować blok obronny przeciwnika. „Później Nawałka ma stopniowo zmniejszać siłę ognia, z ławki wprowadzając pomocników specjalizujących się w destrukcji.”


W konfrontacji z tym, co wydarzyło się na placu gry, korespondencja zbudowana na wnioskach z ostatnich treningów naszej drużyny w rosyjskim kurorcie nad Czarnym Morzem, okazała się literaturą fikcjonalną. Polski zespół swą grą rozczarował nie tylko optymistów, ale i tych, którzy dostrzegali niedostatki w jego grze, grubo przed pierwszym gwizdkiem. Mówiąc otwarcie: tak kiepskiej postawy nikt się nie spodziewał, a już nikomu do głowy nie przychodziła teza niemieckiej opinii piłkarskiej o Polakach - jako głównych autorów „najgorszego meczu mundialu”…


Zawiedli przede wszystkim rutyniarze: Błaszczykowski, Piszczek, Krychowiak, Cionek, cieniem gracza o potencjale pierwszego rozgrywającego okazał się Zieliński, pierwszym człapakiem zespołu, biegającym po boisku w tempie maratończyka, kompletnie bez przyśpieszenia, został Milik… Całą swą dysfunkcjonalność wykazała taktyka opierająca się na snajperskich umiejętnościach Lewandowskiego. Kryty przez duet fizycznych mocarzy senegalskiej defensywy, szarpał się z nimi osamotniony, nie mając zasilenia w postaci otwierających podań ze strony partnerów.


Szukając pozytywnych postaw w naszej jedenastce, wypada zauważyć wiele zbożnych intencji w postawie Grosickiego, Rybusa, niekiedy Pazdana. Senegalczycy też wielkiej piłki nie grali, ale dali z siebie dużo więcej ambicji, przewyższali naszych piłkarzy motorycznie, zwłaszcza w przygotowaniu szybkościowym. To prawda, że straciliśmy bramki w wyniku kompromitujących zagrań Cionka i Krychowiaka, aliści o wygranej trudno marzyć, kiedy oddaje się dwa strzały na bramkę przeciwnika, a na palcach jednej ręki da się policzyć jakieś składne, dwu-trzypodaniowe akcje zaczepne.


Monotonia podań wszerz boiska, a zwłaszcza nadprodukcja podań w kierunku własnej bramki rozjuszyły polskich kibiców. Ich absolutna dominacja na trybunach sprawiła, ze po raz pierwszy w historii naszych startów w światowym czempionacie, nasza drużyna miała prawo czuć się jak grająca „u siebie”. Odśpiewany chóralnie Mazurek Dąbrowskiego, telewizyjno-radiowe echo niosło po całej Rosji, od Kremla po Władywostok. Nic nie pomógł, jak się okazało, bo nasi wyszli na murawę dziwnie usztywnieni. Nawet proste kopnięcia piłki sprawiały im kłopot, a ślamazarność poruszania się po boisku uruchamiała wyobraźnię widzów, podsuwając obraz nadwołżańskich burłaków ciągnących barkę pod prąd rzeki. Nieliczni widzowie rosyjscy nastawieni poczatkowo propolsko, z czasem przeszli na pozycje sympatyków Senegalu, którzy ujmowali trybuny swą walecznością, entuzjazmem i ciągiem na bramkę. Szybko zorientowali się, ze biało-czerwoni mają w nogach dodatkowe ciężarki, więc uprościli grę do najprostszych rozwiązań biegowych, przenosząc jej faktografię na naszą połowę. Najgorsza była bezsilność naszej drużyny, pogłębiana brakiem jakichkolwiek znamion złości sportowej, a może nawet niedostatkiem refleksji o grozie materializacji starej dewizy mówiącej o triadzie: meczu otwarcia - meczu o wszystko i meczu o …honor…


Przed Polską starcie z podrażnioną na honorze karnym w pierwszych minutach i czerwoną kartką, wymuszającą grę w osłabieniu z Japończykami. Niestety, przywieziony z kraju optymizm, wciąż żyje nie utajonym bynajmniej życiem. Dominuje przekonanie o korzystniejszym dla czarnoskórych moskiewskim upale, o destrukcyjnej sile długiego oczekiwania na pierwszy mecz w turnieju, o braku Glika, wreszcie o pechowych dwóch zagraniach i - eureka! - o tym, że gorzej zagrać już nie można, więc…


Najwięcej zdrowego rozsądku spośród peregrynującej tropem reprezentacji kilkudziesięciosobowej grupy oficjeli, demonstruje tzw. „Wiatrak”. Powołana dawno temu jako grupa wsparcia reprezentacji składa się ze znanego piosenkarza Wojtka Gąssowskiego, senatora RP red. Andrzeja Persona i kreatora międzynarodowego rynku futbolowego - Andrzeja Placzyńskiego. Ich zbiorowa prognoza wypowiedziana po meczu z Senegalem ociera się może nie o czarnowidztwo, ale akcentowanie konieczności wzniesienia się na szczyty umiejętności w batalii z Kolumbią!


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty