Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Aktualności
Kamil Kosowski o Lidze Europy i Krychowiaku2015-05-27 16:51:00

Kamil Kosowski przed Ligą Europy: o potencjalnym zwycięzcy, o Krychowiaku i jego przyszłości oraz znaczeniu tego finału dla polskiej piłki


- Z całym szacunkiem dla Grzegorza, FC Barcelona i Real to nie są drużyny, do których on by pasował najlepiej. Ja bym go bardziej widział na Wyspach Brytyjskich. Prawdę mówiąc, widziałbym go w barwach Arsenalu. To jest drużyna, do której moim zdaniem pasowałby idealnie – ocenia Kamil Kosowski, były piłkarz reprezentacji Polski i Wisły Kraków, z którą na początku ubiegłej dekady pokonywał Lazio i Schalke w Pucharze UEFA.

Dziś na Stadionie Narodowym odbędzie się finał Ligi Europy UEFA, w którym udział bierze Grzegorz Krychowiak ze swoim klubem – Sevillą FC. Jakie rady ma „Kosa” dla młodego pomocnika, kogo wskazuje jako zwycięzcę tego meczu i jakie korzyści przyniesie warszawski finał polskiej piłce?


- Podobała się Panu obecna edycja Ligi Europy? Czy Dnipro było w niej największym zaskoczeniem?

Kamil Kosowski: - Drużyna Dnipro na pewno była dla mnie fajną niespodzianką. Eliminowali skutecznie kolejnych rywali, teoretycznie mocniejszych. Podobało mi się też to, co powiedział trener Dnipro, Myron Markewicz, który otwarcie przyznał, że wynik to jedno, ale dla nich najważniejsze jest utrzymanie swojego, ofensywnego stylu i dobre zaprezentowanie się w finale. Mając na uwadze, że drugą drużyną jest Sevilla, czeka nas wielki spektakl.


- Bukmacherzy wyraźnie wskazują na Sevillę w warszawskim finale. Na przykład Fortuna mnoży postawioną złotówkę na andaluzyjski klub razy 1,6, zaś na ukraiński aż o 6,4. Czy Pana zdaniem różnica między tymi zespołami jest tak znaczna?

- Ja nie odbieram absolutnie szans Dnipro i najlepiej byłoby dla postronnego widza, żeby to oni zdobyli pierwsi bramkę. Nie będę jednak oryginalny – to Sevilla jest tutaj zdecydowanym faworytem, z rozmachem przeszła przez kolejne fazy Ligi Europy w tym sezonie i wydaje mi się, że drugi raz z rzędu wygra ten puchar. To właśnie udowadnia siłę ligi hiszpańskiej. Sevilli do wygrania Ligi Mistrzów jeszcze brakuje, ale już półkę niżej miażdży konkurencję europejską. Ma kilku piłkarzy, na czele z Krychowiakiem, którzy bardzo chcieliby ten puchar dźwignąć i ten potencjał stawia ich w roli faworyta w tym meczu.


- Po kilku latach znowu mamy Polaka w finale dużego turnieju klubowego. Pan też z sukcesami występował w ówczesnym Pucharze UEFA z Wisłą. Jakie przeżycia wiążą się z tym doświadczeniem? Co Pan najlepiej zapamiętał z tych spotkań?

- Prawdę mówiąc, to ja chyba byłem trochę za młody i trochę za głupi, żeby to wtedy doceniać. Takie mecze, jakie z Wisłą wtedy toczyliśmy, dopiero docenia się po latach. Nawet te wielkie zwycięstwa były dla zupełnie normalne, choć takie normalne to one nie były, zarówno dla polskiej piłki, jak i dla nas. Tu sytuacja jest trochę inna, bo mowa o pojedynczym piłkarzu, a mamy już czwartego Polaka w finale, po Mariuszu Lewandowskim, Tomku Rząsie i Andrzeju Buncolu. Wszyscy będziemy oczywiście trzymać kciuki, bo byłoby to dla niego idealne zwieńczenie bardzo dobrego sezonu, który rozgrywa. Zbiera świetne recenzje zarówno w Hiszpanii, jak i reprezentacji Polski i w pełni na to zasługuje.


- Czy ma Pan jakąś radę dla Krychowiaka przed tak ważnym spotkaniem?

- Przede wszystkim powinien robić swoje, czyli to, za co jest tak szeroko chwalony. W takim zespole każdy ma przydzieloną rolę i musi wykonywać swoje zadania. Jeśli ktoś chce wychodzić przed szereg i robić coś więcej, wynikają z tego tylko kłopoty. Dlatego niech Grzesiek gra to, co zostało mu przydzielone i co gra najlepiej.


- Co dalej z Grzegorzem Krychowiakiem? Został też właśnie wybrany do najlepszej „11” Primera División, a w jego kontekście mówi się nawet o największych klubach na kontynencie, łącznie z Barceloną i Realem Madryt.

- Z całym szacunkiem dla Grzegorza, FC Barcelona i Real to nie są drużyny, do których on by pasował najlepiej. Ja bym go bardziej widział na Wyspach Brytyjskich. Prawdę mówiąc, widziałbym go w barwach Arsenalu. To jest drużyna, do której moim zdaniem pasowałby idealnie.


- O Krychowiaku mówi się na razie wiele pod kątem piłkarskim, marketingowo jednak na razie, oprócz kontraktu z Pumą, niewiele się dzieje. Zazwyczaj to napastnicy promują marki, zawodnicy od destrukcji mają trudniej. Czy „Krycha” może doskoczyć do Roberta Lewandowskiego i stanąć w pierwszym szeregu?

- Wydaje mi się, że na polskim rynku powinien. Grzesiek gra w dobrym klubie, a przy tym, mówiąc żartobliwie, „ma dobrą prezencję”. Dziwię się, że tak wiele polskich firm ignoruje piłkarzy w działaniach komercyjnych. Może kiedy reprezentacja awansuje do mistrzostw świata sytuacja się zmieni, a kontrakty reklamowe się posypią.


- UEFA, aby zwiększyć prestiż rozgrywek, zadecydowała przyznać zwycięzcy Ligi Europy miejsce w przyszłorocznej fazie grupowej Ligi Mistrzów. Czy to słuszne posunięcie?

- Uważam, że prestiż Ligi Europy i tak jest duży. Trudno mi oceniać, czy jest to słuszna decyzja. Oczywiście, jest to kolejna zachęta, żeby grać w tym turnieju o pełną pulę. To jest zwłaszcza bodziec dla drużyn, które grają w finale, a które nie mają zagwarantowanej kwalifikacji do Ligi Mistrzów w następnym sezonie.


- Skoro mowa o prestiżu. Po raz pierwszy finał tak ważnych rozgrywek zostanie rozegrany w Polsce. Co to daje miastu i krajowi pod kątem piłkarskim oprócz chwilowego prestiżu?

- Prestiż przede wszystkim, ale on przekłada się na duży oddźwięk w świecie piłkarskim. Trudno jest wciąż ściągnąć do Polski dobrych i bardzo dobrych zawodników i zachęcić ich polską Ekstraklasą. Piłkarzom z dalszych krańców świata wydaje się, że tutaj nadal nie ma stadionów i infrastruktury. Ten finał pokaże, że w Polsce jednak dużo się dzieje i że wszystko poszło już mocno do przodu. Pieniądze u nas już są, brakuje jeszcze przełożenia na wyniki sportowe. Jeśli któryś z klubów zagra w Lidze Mistrzów, to liga stanie się mocniejsza. 


Marek Buklarewicz (arskomgroup.pl)




2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty