Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Aktualności
RYSZARD NIEMIEC o tym, że spośród dwóch kandydatów na prezydenta jeden nie stroni w kampanii od sportowych gwiazd, a drugi postawił na poparcie masowe...2015-05-17 15:12:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (290)

Bieg Narodowy z metą w Belwederze


Na szczytach rodzimego futbolu, osobliwie w okolicach PZPN, rozstrzygnięty został paroletni spór o prawo wysoko zawieszonych polityków do ubiegania się o najwyższą godność w tym stowarzyszeniu. Jeszcze miesiąc temu wyglądało to tak, że żaden poseł, senator, minister, europoseł, szef centralnego urzędu, nie śmieli marzyć zostać następcami Bońka. A jednak środowisko, co do którego społeczeństwo podejrzewa o niedostatek dojrzałości obywatelskiej, rozumu i cywilnej odwagi, pokazało, że te wszystkie cechy przyswoiło sobie w zadowalającym stopniu. Projekt represyjnego statutu PZPN został zmiażdżony w konsultacjach regionalnych, więc anachroniczny pomysł wykluczenia ludzi polityki ze świata piłki, spełzł na niczym.


Konstytucyjna normalność została przywrócona, zwłaszcza że przeżywamy właśnie powszechne zjawisko wsysania ludzi sportu w epicentrum krajowego życia politycznego, jakim są wybory prezydenckie. W komitetach wyborczych jedenastu pretendentów do najwyższego urzędu przewinęło się grono popularnych sportowców. W fazie finałowej znaleźli się dwaj reprezentanci wiodących partii politycznych - Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości: dotychczasowy lokator Belwederu, aktualna głowa państwa - Bronisław Komorowski i Andrzej Duda - personalna pozostałość belwederskiej ekipy prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego…


Zwłaszcza ten pierwszy nie stroni od sportowych gwiazd, czego najlepszym dowodem powołanie złotego multimedalisty olimpijskiego Roberta Korzeniowskiego do roli asystenta specjalnej troski. Wywodząc słusznie wąską specjalizację Roberta, czyli chód lekkoatletyczny do niezapowiedzianego, aczkolwiek pokazowego spaceru wśród ludności stolicy, osiągnięto cel ocieplenia wizerunku Prezydenta. Korzeniowski czuł się jak ryba w wodzie, spacerował swoim rytmem, groźba czerwonej kartki za podbieganie mu nie groziła, więc zadanie asystenta-holownika wypełnił znakomicie. Dzięki Bogu, ostatnie złoto wychodził bodaj w Atenach, więc nie jest już tak bardzo rozpoznawalny i na szczęście resztka jego popularności nie przykryła Prezydenta. Na miejscu sztabowców ustawiłbym obok Korzeniowskiego również posła Jana Tomaszewskiego, człowieka specjalizującego się zatrzymywaniu wielkich przeciwników. To ten, który w 1973 roku zatrzymał Anglię na Wembley, dlaczego zatem nie miałby pomóc w zatrzymaniu Andrzeja Dudy w marszu na Belweder? Tomaszewski niedawno stał się obiektem transferu z PiS do PO, dlatego mógłby na własnym przykładzie wskazać pisiorom właściwy kierunek konwersji ideowo-politycznej. Pomysł z „Tomkiem” jest tym bardziej uzasadniony, albowiem sondaże pokazują, że Dudzie rośnie elektorat w rytmie jednostajnie przyśpieszonym, a Bronkowi niebezpiecznie spada. Gdyby więc były bramkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, a dziś poseł z miasta  Łodzi, zechciał zdetronizować Jarosława Kaczyńskiego z najwyższego miejsca w swoim Panteonie polityków i odebrać mu przyznany osobiście tytuł „Kazimierza Górskiego polskiej sceny politycznej”, a następnie obdarzyć tą metaforyczną godnością Bronisława Komorowskiego, szala zwycięstwa mogłaby się wahnąć w jego stronę. No, ale sztabowcy Komorowskiego popełniający seryjnie błędy pijarowskie, o swej tajnej broni kompletnie zapomnieli. Zapomnieli też, że pan Prezydent jest patronem najbardziej masowej w Polsce imprezy sportowej, jaką pozostaje od 1950 roku Puchar Polski w piłce nożnej. Najsprawniejszy i najbardziej skuteczny spośród prezydentów III Rzeczpospolitej - Aleksander Kwaśniewski, podczas swojej pierwszej kadencji postanowił pojechać do Łodzi na finałowy mecz PP pomiędzy GKS Katowice i Legią Warszawa i wręczyć trofeum zwycięskiej jedenastce. Byłem świadkiem tego ważnego dla dyscypliny i imprezy wydarzenia i dobrze pamiętam, że wokół Olka kręcił się intensywnie Tomaszewski, którego wewnętrzny magnes zawsze powoduje naturalną grawitację ku podmiotowi wszelakiej władzy państwowej i nie tylko!


Tymczasem autor sensacyjnego sukcesu w pierwszej turze zmagań o prezydenturę - europoseł Andrzej Duda postawił nie na sławne jednostki, jak Tomaszewski, Korzeniowski, aktor Karolak („dość międolenia!”), ale na poparcie masowe. Miłością do sportu akurat nie musi się popisywać, bo z tego został sprawdzony, co niniejszym zaświadczam. Kiedy półtora roku temu organizowano w Krakowie „marsz milczenia” przeciwko przemocy i nienawiści w sporcie, Duda pojawił się pod stadionem Cracovii i przeszedł, nie dla pokazuchy, całą trasę pod pomnik płk. Henryka Reymana. Przyszedł z nieprzymuszonej woli, bez specjalnego zaproszenia… Widziałem go też na imprezach sportu powszechnego, takich na przykład jak otwarcie szkolnej sali gimnastycznej w gminie Przeginia-Jerzmanowice. Nie było na skromnej uroczystości ani kamery telewizyjnej, ani nawet pies z kulawą nogą w roli reportera się nie pojawił! Pewnie teraz, kiedy przychodzi stanąć przed urną i podjąć decyzję w dylemacie: Komorowski czy Duda, specjalnych rozterek mieć nie będę…


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty